Kiepską pogodę miałem testując Najnowszą wersję Renault Grand Scenic’a Bose Edition, naprawdę kiepską. Padało niemal przez cały czas, a nawet gdy na chwilę przestawało, to i tak było zimno i ponuro. Aura poprawiła się dopiero w dniu, kiedy odstawiałem testowe auto do parku prasowego Renault Polska, co pozwoliło mi na koniec pstryknąć jeszcze kilka „bezdeszczowych” fotek, na których nawet odrobina słońca się pojawiła. Ale czy pogoda mogła mnie zniechęcić do jeżdżenia? Nigdy!
Samochód, który otrzymałem do testu, był świeżutko zarejestrowany, w pewnym więc stopniu rozdziewiczyłem to auto ;-) Poproszono mnie zresztą przy jego odbieraniu, żebym mu krzywdy nie zrobił, jakbym kiedyś jakiekolwiek auto prasowe uszkodził ;-) To była, jak sądzę, uwaga ogólna, bo doskonale wiem, że nieraz z testów dziennikarskich samochody wracają uszkodzone. Mi udało się pokonać przeszło 740 km bez najmniejszych choćby strat nie licząc oleju napędowego w baku, ale trudno byłoby pokonać odległość z Łodzi do Hamburga na przykład bez zużycia jakiegokolwiek nośnika energii ;-)
Do testu otrzymałem najbogatszą aktualnie oferowaną odmianę Grand Scenic’a. Nie dość, że Bose Edition stoi najwyżej w gamie tego, co można mieć w obrębie tego modelu, to i pod maską był silnik, który windował cenę na poziom blisko 100.000 zł*. Testowy egzemplarz napędzany był bowiem 1.6-litrową jednostką dCi o mocy maksymalnej 130 KM – silnikiem nowoczesnym i dość przyjemnym, ale… No właśnie – według mnie nie idealnym. Ale o tym za chwilę.
Wyposażenie samochodu nie pozostawiało praktycznie nic do życzenia. Auto jest bezpieczne i komfortowe. Zresztą w przypadku Grand Scenic’a już podstawowa wersja jest bardzo interesująca (ceny zaczynają się od poziomu 70.500 zł* za odmianę Life z benzynowym silnikiem TCe 115), ale jak to zwykle bywa, wraz ze wzrostem ceny rośnie też liczba elementów uprzyjemniających podróże. Trzeba sobie jedynie zadać pytanie, czy wszystko to jest nam potrzebne i czy jesteśmy gotowi dorzucić określoną kwotę pieniędzy, by mieć na pokładzie coś, bez czego na pewno da się żyć.
Przy okazji – wprowadzono też odmianę Limited, którą można mieć – ze 110-konnym benzynowym silnikiem 1.6 16v – za 69.400 zł!
Jednocześnie jednak przyznać muszę, że rozpiętość cenowa w obrębie gamy Grand Scenic’a nie jest wielka. Znam wiele modeli, w przypadku których najdroższy cennikowo (bez uwzględniania opcji) model jest o kilkadziesiąt, a nawet o sto procent droższy od najtańszego. W przypadku powiększonego kompaktowego minivana Renault różnica wynosi jedynie 25.650 zł (nie licząc serii Limited), co stanowi niespełna 32,7% ceny wersji podstawowej. To znaczy, że albo Bose Edition ma niewiele dodatków, albo już standardowa odmiana wyposażona jest bardzo dobrze. I zdecydowanie stwierdzam – to ta druga opcja! Francuzi znowu w podstawowym modelu oferują dużo więcej, niż większość konkurentów, zachowując przy tym rozsądną cenę.
Renault Grand Scenic jest samochodem sporym, ale nieprzesadnie. Ma długość 4.573 mm, jest więc dłuższy od Renault Espace III generacji (tam było to 4.517 mm), wciąż więc zalicza się do kompaktowym minivanów. Jest jednak odrobinę krótszy od swojego, wydawałoby się, największego rywala, czyli Citroëna Grand C4 Picasso, który mierzy 4.597 mm. To jednak różnica jedynie niespełna 2,5 cm, niecały jeden cal. Znacząco większa różnica pojawia się w przypadku rozstawu osi – Grand C4 Picasso ma tu aż 2.840 mm, czyli o 70 mm więcej, niż Grand Scenic. To jednak zasługa modułowej płyty podłogowej koncernu PSA.
Wysokość obu francuskich konkurentów jest na dobrą sprawę jednakowa, ale już rozstawem kół, zarówno przednich, jak i tylnych, Citroën góruje nad Renault. Przekłada się to także na szerokość nadwozia, gdzie również Gran Scenic lekko ustępuje pola rywalowi, ale nie zmienia to faktu, że oba auta są przestronne w środku, a to ta kwestia interesuje użytkowników najbardziej. Przyznać jednak trzeba, że i pod tym względem lepszy okazuje się zauważalnie nowszy przecież Citroën, ale i w Grand Scenic’u na brak miejsca narzekać nie powinniście.
Siedmioosobowa wersja Grand Scenic jest samochodem bardzo funkcjonalnym. Nie tylko pozwala Wam przewieźć sześć osób (nie licząc kierowcy), ale i cieszyć się sporym kufrem, gdy dwa ostatnie fotele złożycie i schowacie pod podłogą. Przyznajmy, że fotele trzeciego rzędu, składane niezależnie, nie są jednak pełnowymiarowymi miejscami i dorosłych pasażerów raczej nie powinno się na nich przewozić, niemniej jednak dla dzieci, a nawet niezbyt zaawansowanych wiekowo nastolatków te siedzenia w zupełności wystarczą. Może nie wybrałbym się do Chorwacji sadzając tam swoje dzieci, ale podróże nawet po 200-300 km małoletni znieść powinni dobrze. A jeśli uda im się jeszcze wynegocjować z osobami siedzącymi w rzędzie drugim, by te przesunęły nieco swoje fotele do przodu (jest taka możliwość), to już powinno być całkiem nieźle.
Skoro już jesteśmy przy siedzeniach, to wato wspomnieć o tapicerce. W wersji Bose Edition Grand Scenic ma tapicerkę półskórzaną, ale pamiętajcie, że Renault, to firma o bardzo proekologicznym podejściu, nic więc dziwnego, że jest to tapicerka materiałowa łączona z elementami skóry ekologicznej. Niemniej jednak klient bardziej wymagający może dorzucić 5.300 zł i zdecydować się na tapicerkę skórzaną łączoną z elementami alcantary i skóry ekologicznej. Trudno za to mieć jakieś zastrzeżenia do tejże tapicerki, ale warto pilnować, by nie upadły Wam na nią jakieś skrawki np. czekoladowego batonika, czy innego wafelka – kiedy się to wbije w materiałową część, to trudno będzie to wyczyścić. Ot, taki splot materiału.
Wygoda foteli jest co najmniej dobra. Nie pokonywałem wielkich dystansów, najdłuższa trasa, jaką przejechałem za jednym podejściem, to było ok. 230 km, nie będę więc się wymądrzał, że oznacza to, iż fotele są wygodne na długich dystansach. Owszem – taki dystans na mnie nie robi najmniejszego wrażenia i w testowym aucie było tak samo, choć realnie o wygodzie na długich dystansach wolałbym się wypowiedzieć po pokonaniu bez przerwy trasy trzykrotnie większej na przykład.
Nie narzekałem też na trzymanie boczne foteli. Wręcz przeciwnie – boczki są bardzo dobrze wyprofilowane i skutecznie obejmują ciała kierowcy i pasażera dobrze je podtrzymując nawet w szybko pokonywanych zakrętach. I choć Grand Scenic jest autem rodzinnym z założenia, to potrafi też pojechać dość szybko (prędkość maksymalna wersji Bose Edition, to z tym silnikiem 195 km/h – dane producenta), a w zakrętach, mimo naprawdę komfortowo zestrojonego zawieszenia, radzi sobie co najmniej dobrze.
Lubię jeździć dynamicznie po krętych drogach. Może różnej maści i rozmiaru minivany nie są do tego najlepszymi samochodami, ale staram się każdym tego typu autem również spróbować nieco bardziej ofensywnej jazdy w takich warunkach, bo wtedy można ocenić układ jezdny. I Grand Scenic mimo prorodzinnego charakteru (duży komfort) potrafi spiąć jakoś elementy podwozia i nie czuje się w nim jakiejś nadzwyczajnej podsterowności przy wjeżdżaniu w zakręt. Ten samochód prowadzi się naprawdę przyjemnie, a jeśli nawet się nieco wychyli przy pokonywaniu łuku, to nie jest to w żadnym wypadku destabilizujące. W polskich warunkach wolę wręcz mieć w samochodzie miękkie zawieszenie izolujące mnie od mnóstwa nierówności drogowych, niż z każdym kilometrem sprawdzać, ile jeszcze plomb zostało w moim uzębieniu, a ile będę musiał założyć na nowo, płacąc za to niemałe przecież pieniądze.
277 cm rozstawu osi pozwala mieć nadzieję nie tylko na niezłą przestronność, ale też na wysoki komfort i dobre prowadzenie na wprost. Wiem, że to nie ten sam segment, ale wychwalany przez polskojęzyczne media Volkswagen Passat prowadzi się zawsze idealnie, wzorcowo i przewidywalnie, zapewniając komfort i świetne właściwości jezdne (zbiór cytatów pochodzących z prasy motoryzacyjnej przywołałem z pamięci), a ma mniejszy od Grand Scenic’a rozstaw osi (2.712 mm). Kurczę, czy to znaczy, że aktualny Passat jest kompaktem? ;-)
Poprzez pewną analogię dotyczącą rozstawu osi trudno jednakże wysnuć wniosek, jakoby i Scenic miał tak wspaniałe zawieszenie, które w dodatku się nie psuje ;-) Mi się wprawdzie nic nie zepsuło, ale to za mała próba statystyczna, by formułować ogólne oceny. Natomiast zdecydowanie stwierdzam – bardzo mi odpowiada sposób strojenia „zawiasu” w Grand Scenic’u! Zapewnia naprawdę bardzo dużo komfortu i świetnie radzi sobie z tłumieniem zarówno dużych, jak i niewielkich uszkodzeń nawierzchni. Pracuje przy tym cicho, nie łomocze po wpadnięciu w dziurę, a przeskakiwanie nad torami kolejowymi, czy tramwajowymi, to bajka zbliżona bardzo mocno do zachowania starych Citroënów z zawieszeniem hydropneumatycznym. Starych, czyli na przykład wspaniałego CX-a.
W efekcie auto bardzo fajnie buja, ale w sposób nie pozostawiający wątpliwości – wszystko jest pod kontrolą. Owszem, są ludzie, którym się wydaje, że tylko sztywne, twarde i dobijające zawieszenie jest dobre, ale oni po prostu wciąż żyją w nieświadomości. Kiedyś dojrzeją i zobaczą, że można tak dostroić zawieszenie, by samochód prowadził się i komfortowo, i bezpiecznie. Acz trzeba poświęcić tematowi sporo czasu. I mieć niemałą wiedzę…
Komfort zawieszenia, to jedno, komfort foteli, o którym wspominałem wcześniej, to drugie. Jest jeszcze jeden aspekt komfortu – wyposażenia. A tutaj Renault Grand Scenic Bose Edition także rozpieszcza swoich pasażerów. Dwustrefowa klimatyzacja z dodatkowymi nawiewami na tył, żaluzje przeciwsłoneczne w drugim rzędzie, czujniki parkowania z przodu i z tyłu, wspomaganie układu kierowniczego, automatyczne światła, wycieraczki i hamulec postojowy, stoliki w oparciach przednich foteli, system R-Link z dotykowym kolorowym ekranem i nawigacją satelitarną z rozszerzonymi mapami Europy – można by tak było wymieć długo, ale skupiłem się tylko na głównych, moim zdaniem, elementach wpływających na przyjemne podróżowanie. No i oczywiście zestaw audio Bose® Energy Efficient Series Sound System. Komplet obejmuje cztery głośniki wysokotonowe neodymowe o średnicy 2,5 cm, dwa głośniki High Motor Force o średnicy 16,5 cm, dwa głośniki neodymowe o średnicy 13 cm, jeden głośnik niskotonowy High Motor Force o średnicy 11,5 cm w obudowie Bass-Reflex oraz wzmacniacz Bose Energy Efficient z cyfrowym systemem przetwarzania sygnału i siedmioma kanałami do korekcji indywidualnej. Wszystko to gra całkiem przyzwoicie, i choć nie jestem jakimś wielkim fanem car-audio, to zestaw zamontowany testowanym samochodzie uznać muszę za co najmniej dobry.
Nie możemy nie poświęcić odrobiny miejsca systemowi R-Link, który znajdował się na pokładzie testowanego Grand Scenic’a. To rozbudowane narzędzie multimedialne, które zapewnia wiele ciekawych funkcjonalności. Co więcej – jest sukcesywnie rozwijane.
Na co więc można liczyć decydując się na wyposażenie samochodu w R-Link?
Usługi TomTom LIVE
– TomTom Traffic –dzięki najbardziej aktualnym informacjom o ruchu drogowym usługa Traffic pozwala kierowcom szybciej dojechać do celu.
– Speed Cameras –ostrzeżenia o mobilnych i stacjonarnych fotoradarach pomagają uniknąć mandatów i prowadzić bezpieczniej.
– Lokalne wyszukiwanie w TomTom Places –kierowcy mogą wyszukać dowolną lokalizację, od stacji benzynowej do supermarketu i udać się prosto do celu.
– TomTom Weather –kierowcy otrzymują lokalną i pięciodniową prognozę pogody, więc mogą planować podróże na podstawie najnowszych informacji pogodowych.
– Wyznaczanie tras dla pojazdu elektrycznego –wyznaczanie tras do lub przez stacje ładowania. Urządzenie pokazuje bieżący zasięg na mapie i na ekranie nawigacyjnym.
– Punkty ePOI –ograniczają „obawy o zasięg”, na bieżąco obliczając trasy do pobliskich punktów ładowania.
– Eco Routes –te paliwooszczędne trasy ograniczają zarówno wydatki kierowców, jak i niekorzystny wpływ na środowisko.
– IQ Routes –ta technologia oblicza trasę na podstawie rzeczywistych średnich prędkości zmierzonych na drogach. Oznacza to, że kierowca zawsze zna najszybszą trasę i najdokładniejszą godzinę przyjazdu, co oszczędza czas, pieniądze i paliwo.
– Zaawansowany asystent pasów ruchu –pokazuje, którym pasem należy jechać na skrzyżowaniu, aby nie przegapić skrętu. Na najbardziej skomplikowanych skrzyżowaniach autostrad realistyczna reprezentacja 3D pozwala kierowcom zrelaksować się i jechać bezpieczniej.
– TomTom Map Share –umożliwia kierowcy poprawianie własnej mapy oraz korzystanie z tysięcy zmian, jakich każdego dnia dokonują użytkownicy urządzeń TomTom.
Tyle teoria. W praktyce jednak przyznać trzeba, że dotykowy ekran położony tak daleko od kierowcy wydaje się zbędnym gadżetem, choć może go ewentualnie obsługiwać pasażer. Tyle, że kontrola systemu przy pomocy joysticka zlokalizowanego na przesuwanym podłokietniku wydaje się co najmniej wystarczająca. Można było spokojnie z dotykowego ekranu zrezygnować, a jeśli już się na niego zdecydowano, to wygodniej byłoby zlokalizować go bliżej kierowcy.
Obsługa nawigacji jest prosta, a zainstalowane w testowym samochodzie mapy były bardzo aktualne – zawierały nawet fragment drogi S17, który oddano do użytku rok temu. Kurczę, to już rok… Szybko ten czas leci ;-) Niemniej jednak w większości testowanych samochodów, którymi miałem okazję jeździć w tamtą stronę, odcinka tego nie było. Grand Scenic i jego mapy dostarczane przez TomToma już obsłużyły tę drogę.
Świetnie działają także sygnalizacje o potencjalnych fotoradarach. Nawigacja wyświetla też dopuszczalne na danych odcinkach prędkości, choć umówmy się – w Polsce nie zawsze jest to zgodne z prawda, bo ograniczenia stawia się u nas wyjątkowo chętnie i często potem „zapomina się” je demontować…
Bardzo dobrze spisywało się planowanie podróży z uwzględnieniem realnych prędkości i to zarówno tych osiąganych przez samochód, jak i informacji o korkach. Rzeczywiście było tak, jak podawał system. Wracając do parku prasowego otrzymałem informację o dwóch większych korkach w ciągu Alei Krakowskiej i okazało się, że rzeczywiście na takie utrudnienia natrafiłem, a czas, na jaki w nich utknąłem okazał się całkiem dokładnie wyliczony przez system.
Nawigacja zaproponowała mi też – odpowiednio wcześnie! – trasę alternatywną, którą mogłem pojechać unikając korków. Ponieważ miałem czas, nie skorzystałem z tej podpowiedzi, za to miałem okazję skontrolować prawdziwość informacji o czasie przebywania w zakorkowanej okolicy (to były kilkuminutowe opóźnienia w podróży, mogłem więc sobie na nie spokojnie pozwolić).
Jak widać na jednym z zamieszczonych niżej zdjęć, system potrafi zaprezentować także prognozę pogody na nadchodzące dni podając nawet dane dotyczące wilgotności powietrza oraz prędkość wiatru. Temperatury, to oczywista oczywistość w tego typu serwisach, nie ma więc co tego jakoś specjalnie wychwalać ;-)
Podobnie asystent pasa ruchu – to dziś już żadna wielka atrakcja, acz jest to funkcjonalność bardzo przydatna, warto więc wspomnieć, że jest. A kierowcy zorientowani na oszczędzanie i jazdę ekologiczną mogą sobie sprawdzić, na ile ekonomicznie jeździli. Ja akurat specjalnie oszczędnie jeździć nie umiem, a już na pewno nie lubię ;-) a i tak udało mi się uzyskać w całym teście średnie spalanie na poziomie 5,9 l/100 km (o 0,4 l/100 km mniej, niż podczas testowania bardzo podobnej konfiguracji w ubiegłym roku!). Wydaje się to dobrym wynikiem jak na 130-konny siedmioosobowy samochód rodzinny ważący dobrze ponad 1.600 kg. Utrzymałem przy tym średnią prędkość na poziomie 60,5 km/h, z czego jasno wynika, że większość przebiegu testowego (742,1 km) pokonałem jednak w trasie. Szacuję, że na jazdy miejskie przypadło 15-20% tego dystansu. Oznacza to, że przy 60-litrowym baku bez większego trudu można pokonać bez tankowania 1.000 km.
Sposób wyświetlania tego, co kierowcę interesuje, można zmienić, zarówno co do formy, jak i koloru (w pewnym ograniczonym zakresie jednak). Kombinacji jest jednak na tyle dużo, że chyba każdy może wybrać coś dla siebie. To w sumie gadżet, ale ludzie coraz chętniej sięgają po auta z możliwością personalizacji. W Scenic’u jest to o tyle łatwiejsze, że na przykład obrotomierz jest wyświetlany (choć w dość klasycznej, „zegarowej” formie), bez trudu można więc zrealizować różnobarwne grafiki, z których kierowca wybierze sobie najbardziej mu odpowiadającą. Prędkościomierz z kolei jest cyfrowy – w sensie prezentacji szybkości – a całość też jest, oczywiście, wyświetlana na lewo od prędkościomierza. Cały zestaw wskaźników zlokalizowano centralnie, co we francuskich minivanach jest czymś całkowicie naturalnym. Według mnie to dobre rozwiązanie, acz zdaję sobie sprawę, iż moja ocena jest mocno subiektywna. Nie muszę jednak mieć wskaźników przed sobą – doskonale obserwuje mi się również takie, które umieszczono gdzieś w okolicach podszybia.
Radioodtwarzacz obsługuje się naturalnie pilotem pod kierownicą, od lat praktycznie niezmiennym w samochodach marki Renault. Jest prosty w obsłudze, ma duże, wygodne klawisze, które „same” wchodzą pod palce. Nie można tego powiedzieć o przyciskach służących do obsługi sprzętu audio zlokalizowanych na konsoli centralnej – te są nieco za małe. To samo można powiedzieć o klawiszach na panelu klimatyzacji, tyle że te najistotniejsze – służące do zmiany temperatury – są wygodne w użyciu i mają odpowiednią wielkość, a przede wszystkim kształt, który pozwala na różne sposoby je naciskać i uzyskać oczekiwany efekt termiczny. Te, które są mniejsze, są rzadziej używane przez kierowcę i pasażera, więc ich rozmiar nie stanowi jakiegoś specjalnego utrudnienia.
Skoro już mowa o multimediach, to nie sposób nie wspomnieć o wyposażeniu testowego samochodu w zestaw video. W zagłówkach umieszczono nie tylko dwa niezależnie działające ekrany ciekłokrystaliczne, ale i odtwarzacze multimediów – w lewym (za kierowcą) zlokalizowano odtwarzacz DVD, w prawym – czytnik kart SD oraz porty USB i jack. Wejście liniowe (jack) pojawiło się też w lewym odtwarzaczy. Oba ekrany mogą współpracować zarówno ze słuchawkami przewodowymi (z wtyczką 3,5 mm), jak i z bezprzewodowymi (takie są w zestawie), przy czym słuchawki z kompletu (składane) można dostroić zarówno do lewego, jak i prawego odtwarzacza. Analogicznie oba ekrany można dostosować do każdego z używanych źródeł sygnału. W efekcie pasażerowie z tyłu mogą oglądać to samo, albo zupełnie inne rzeczy i słuchać oczywiście związanego z tym dźwięku. Coś wspaniałego, gdy podróżuje się z małymi dziećmi. Obydwoma odtwarzaczami można sterować za pomocą pilotów, które również są w zestawie, a żeby się nie pomyliły, na ich odwrocie napisano, do obsługi którego elementu służą. Ich klawisze na frontowej ściance też się różnią, o czym możecie się przekonać zaglądając do galerii poniżej.
Auto jest bardzo funkcjonalne, ale Renault ma wieloletnie doświadczenie w budowaniu minivanów. Nie brakuje oczywiście stolików w oparciach przednich foteli (choć przydałoby się jeszcze punktowe oświetlenie nad nimi), schowków (pod podłogą, pod przednimi fotelami, w drzwiach, przed pasażerem, w podłokietniku…). Nie brakuje miejsc na kubki/butelki z napojami, nie zapomniano o haczykach na ubrania, czy schowku na okulary nad drzwiami kierowcy. Lustereczka w osłonach przeciwsłonecznych są zasłaniane i podświetlane.
Sporym plusem jest niezależne sterowanie wszystkimi fotelami drugiego rzędu, nota bene posiadającymi mocowania Isofix – można je przesuwać wzdłuż samochodu, czy pochylać oparcia. Aby wsiąść na dwa tylne siedzenia, składa się któryś fotel skrajny (bądź oba), który wędruje wówczas lekko do przodu opierając się o „plecy” foteli przednich dając naprawdę sporą przestrzeń dostępną dla wsiadających na tylne miejsca. Denerwuje tylko charakterystyczne dla siedmiomiejscowych aut Grupy Renault górne mocowanie środkowego pasa – dynda i irytuje kierowcę ;-)
130-konny silnik 1.6 dCi jest aktualnie najmocniejszą jednostką napędową w gamie Grand Scenic’a. Taką samą moc, ale znacząco niższy moment obrotowy (205 vs 320 Nm) ma też silnik benzynowy 1.2 TCe. Reszta silników ma niższe moce maksymalne – od 110 KM (1.6 16v, 1.5 dCi), przez 115 KM (1.2 TCe) aż po wspomniane motory 130-konne. 110-konnego diesla można połączyć z dwusprzęgłową skrzynią automatyczną. Za to najmocniejszy silnik wysokoprężny, 1.6 dCi Energy (czyli ten, który pracował w testowanym egzemplarzu), charakteryzuje się najniższą emisją dwutlenku węgla – średnio tylko 114 g/km – w efekcie oznaczono go więc logo Renault Eco². To z pewnością wpływ zastosowania systemu Stop&Start, w jaki wyposażono testowany samochód. A przyznać musze, że działa on naprawdę dobrze, kulturalnie, niemal niezauważalnie.
Na papierze wszystko wygląda bardzo fajnie – wysoka moc i najwyższa wartość momentu obrotowego (320 Nm przy 1.750 obr./min.) zdają się przemawiać za silnikiem 1.6 dCi Energy. I faktycznie – jeździ się z tym motorem bardzo przyjemnie. Jednostka napędowa pracuje kulturalnie, cicho, jest oszczędna, ale… mało elastyczna. Za mało. W efekcie trzeba dość często sięgać do na szczęście płynnie pracującego lewarka skrzyni biegów, zwłaszcza, gdy potrzebujecie dynamicznie przyspieszyć, choćby podczas wyprzedzania. Jeśli więc jesteście przyzwyczajeni do francuskich diesli poprzednich generacji, to będziecie musieli po prostu nauczyć się jeździć z tym silnikiem na nowo ;-) Ale od razu Was trochę uspokoję – ten brak elastyczności daje się we znaki na wyższych biegach. Im bieg wyższy, tym bardziej się to odczuwa. Ale i „jedynka” jest dość krótka. Cóż – zapewne tak dobierano obroty silnika i przełożenia skrzyni biegów, by uzyskać jak najniższe spalanie i – co za tym idzie – zminimalizować średnią emisję dwutlenku węgla. I tak jednak wszystkie odmiany silnikowe Grand Scenic’a spełniają normę emisji spalin Euro 5. I wszystkie jednostki napędowe w gamie łączone są z sześciobiegowymi skrzyniami.
Za to auto – standardowo, od najtańszej wersji – wyposażono w system wspomagania ruszania pod górkę, który w Renault oznacza się akronimem HSA. Ułatwieniem w prowadzeniu niemałego przecież samochodu jest też kamera cofania współpracująca oczywiście z czujnikami parkowania. Wyposażono ją w dynamicznie prowadzone wirtualne linie pokazujące, jak pojedzie samochód w zależności od kąta skręcenia kół przednich. Parkowanie tym autem, to czysta przyjemność nawet dla tych kierowców, którzy plac manewrowy podczas egzaminu na prawko wspominają, jak najgorszy koszmar ;-)
Świetnie pracowały także automatyczne wycieraczki. Zdaję sobie sprawę z tego, że częstotliwość ich pracy w trybie auto jest sprawą bardzo osobistą, ale mi pasowało to idealnie. Czego nie mogę w żadnym wypadku powiedzieć o moim prywatnym samochodzie, w którym z tej funkcji zwyczajnie nie korzystam.
Wiele funkcji samochodu można sobie zresztą (de)aktywować z poziomu komputera pokładowego, co pozwala dostosować zachowanie auta do własnych potrzeb. Ale już regulację intensywności podświetlenia kokpitu zlokalizowano po lewej stronie kierownicy, obok w(y)łączników ESP i systemu Stop&Start, co nie wydaje mi się najszczęśliwszym miejscem.
Testowany samochód był wykończony dobrymi materiałami, ekologiczna skóra pojawiła się nawet na boczkach drzwiowych. Plastiki były estetyczne, wiele elementów wnętrza wykonano z jasnych tworzyw, co w połączeniu z dwusegmentowym szklanym dachem tworzyło bardzo przyjemną atmosferę nawet w deszczowe dni. Przednią część dachu można elektrycznie otworzyć i cieszyć się świeżym powietrzem. Każdy z segmentów szklanego dachu można zasłonić niezależnymi roletkami (ręcznie).
Renault Grand Scenic w bogatej wersji Bose Edition jest bardzo interesująca propozycją na rynku kompaktowych minivanów zdolnych przetransportować siedem osób. Po uwzględnieniu aktualnej promocji* auto takie, jak to testowane przeze mnie, kosztuje 96.150 zł (w wersji z silnikiem TCe 130 jest tańsze o 12.800 zł, a z dieslem 1.5 dCi o jedynie 500 zł), a jeśli zostawicie w rozliczeniu dotychczas użytkowane auto – cena spadnie o kolejne 3.000 zł (niezależnie od wersji). Do tego za pakiet Techno o wartości 3.000 zł nie zapłacicie ani grosza. Możecie też liczyć na atrakcyjne propozycje finansowania zakupu oraz ubezpieczenia samochodu, ale o szczegóły pytajcie dealerów.
Ja ze swojej strony dodam, że to bardzo interesujący samochód, taki typowo francuski, wygodny, przyjemny, niebrzydki. Jeśli zastanawiacie się nad zakupem kompaktowego minivana, to koniecznie sprawdźcie także Renault Grand Scenic’a, zwłaszcza w wersji Bose Edition.
* Od początku czerwca wprowadzono promocję obniżającą cenę wszystkich odmian Renault Grand Scenic o 8.000 zł.
Dziękujemy firmie Renault Polska za udostępnienie samochodu do testu.
Krzysztof Gregorczyk
Najnowsze komentarze