Duży, wygodny, ekonomiczny. I zawsze można można by coś jeszcze do tego auta dokupić, a ono z każdym dodatkiem byłoby jeszcze lepsze. Niemniej jednak i tak jest samochodem naprawdę interesującym, przynajmniej dla pewnej grupy odbiorców. Może nie jest to kompakt do miasta, może nie jest to super limuzyna. Ale jest interesującym sposobem na przewiezienie dużej ilości ludzi i bagażu. Poznajcie nowy Renault Trafic.
Tak naprawdę początkowo miałem ten tekst zacząć od słów: „Motogazetki wieszczą, że to już schyłek wszelkiej maści minivanów, a to nieprawda”. Bo tak – to nie jest prawda. Skoro BMW wchodzi w ten rynek, Mercedes coś tam wypuszcza w tych segmentach, a francuskie minivany sprzedają się świetnie, to jednak coś musi być na rzeczy. Owszem, ludziom się podobają różne SUV-y i crossovery, ale nierzadko zwycięża rozsądek i okazuje się, że trzeba zaspokoić potrzebę związaną z przewiezieniem np. sześcioosobowej rodziny jednym samochodem. Duże vany, takie jak Citroën C8, Peugeot 807, czy Renault Espace rzeczywiście tracą rynek, ale tylko dlatego, że segment kompaktowych minivanów rozrósł się całkiem mocno, większość z oferowanych tu modeli ma wersje siedmiomiejscowe, a ceny są i tak niższe, niż w przypadku dużych minivanów.
Są jednak klienci, dla których nawet duży minivan, to było za mało. Bo mieściły one 7-8 osób (z kierowcą), a to okazywało się niewystarczającą ilością. Są więc na rynku jeszcze większe auta, które można prowadzić dysponując kategorią B prawa jazdy, niepotrzebne jest więc zatrudnianie kierowcy z uprawnieniami na autobus, w dodatku nieźle wyposażone, przestronne, pakowne i funkcjonalne. A do tego dostępne w rozsądnych cenach. Przeszło trzy lata temu testowałem Peugeota Experta Tepee w wersji osobowej, a teraz w moje łapki trafił jego odpowiednik ze stajni Renault – Trafic Passenger. I powiem prawdę – nie mogłem się tego samochodu doczekać. Bo faktycznie lubię jeździć takimi autami. To wszak samochód większy od mojej prywatnej 807-ki i nawet do garażu mi się nie jest w stanie zmieścić. Ale funkcjonalność takiego Trafic’a jest naprawdę spora. I zdecydowanie wersja osobowa mi się podoba.
Renault Trafic, to samochód popularny na polskich drogach. Chętnie wybierają go przedsiębiorcy działający w najróżniejszych branżach. Po dziewięciu miesiącach bieżącego roku Trafic jest piątym najchętniej wybieranym modelem Renault w Polsce – przez trzy kwartały zarejestrowano nad Wisłą 1.278 takich aut, a wraz z drugim użytkowym modelem Renault – Masterem (testowałem dostawczą wersję Mastera latem ubiegłego roku) – było tych aut aż 5.440. W efekcie Renault jest marką bardzo chętnie wybieraną przez polskich klientów biznesowych. Master – z uwagi na swoje liczne wersje, długości i wysokości – jest popularniejszy, ale i Trafic występuje w różnych wersjach (zwłaszcza w odmianach dostawczych), można go też mieć w formie minibusa. I taką właśnie wersję miałem przyjemność testować.
No właśnie – jeśli ktoś potrzebuje osobowego minibusa, to na co może liczyć w Renault? Trafic Passenger oferowany jest w dwóch wariantach nadwoziowych – L1 i L2, ta druga dla ułatwienia nazywa się Grand Passenger. Dopuszczalna masa całkowita Trafic’a Grand Passeneger sięga 3 ton. Wersje L1 są dwie – o DMC 2,8 tony i DMC 2,9 tony. Wszystkie trzy Trafic’i Passengery oferowane są z taką samą paletą silników – wszystkie, to wysokoprężne 1.6 dCi Energy (spełniające normę czystości spalin Euro 6b) o mocach 95 KM, 125 KM i 145 KM. Wersje wyposażenia są dwie, ale że basowa Business nie jest oferowana z najmocniejszą jednostką napędową – do wyboru pozostaje piętnaście różnych odmian. Można wybierać!
Ile kosztuje taki samochód? Cóż – nie jest drogo. Za takie pieniądze niektórzy kupują auta kompaktowe! Ceny Trafic’a Passengera startują od poziomu 98.500 zł (Trafic Passenger L1 Business Energy dCi 95). Najdroższa wersja (Trafic Grand Passenger L2 Pack Clim Energy dCi 145) wyceniona została na 120.050 zł, a więc wciąż jeszcze wyjątkowo atrakcyjnie. Tyle, że i tak trzeba za wiele elementów jeszcze dodatkowo dopłacić. Na szczęście zgodnie z sugestią w nazwie wersji auto wyposażone już jest w manualną klimatyzację (wcześniej pisałem, że jej tam nie ma, za błąd przepraszam, a Panu pazdzi0howi dziękuję za zwrócenie uwagi). A lista opcji jest bardzo długa i mam wrażenie, że do ceny samochodu można dorzucić samym dodatkowym wyposażeniem jeszcze wiele tysięcy…
Do wyposażenia wrócę, a teraz chciałbym napisać parę słów o jednostkach napędowych. Ta podstawowa, to turbodiesel z turbosprężarką o zmiennej geometrii. Generuje maksymalną moc 95 KM przy 3.500 obr./min. oraz 260 Nm maksymalnego momentu obrotowego, która to wartość dostępna jest już przy 1.500 obr./min. Takie auto jest w stanie rozpędzić się (dane producenta) do 153 km/h, a prędkość 100 km.h osiągnąć można po 15,9 sekundy. Średnie spalanie tej 95-konnej odmiany wynosi 6,3 l/100 km (również dane producenta).
Silniki mocniejsze, to turbodiesle Twin Turbo o mocach maksymalnych 125 KM i 145 KM (zawsze przy 3.500 obr./min.) oraz maksymalnym momencie obrotowym odpowiednio 320 Nm i 340 Nm (zawsze przy 1.500 obr./min.). Silnik 125-konny rozpędza się do 169 km/h i setkę osiąga po 11,8 sekundy, a 145-konny może pędzić z prędkością 177 km/h, zaś setkę pokazuje po 11,1 sekundy. Średnie spalanie wersji 125-konnej wynosi tylko 5,7 l/100 km, a 145-konnej – 6,4 l/100 km. Wszystkie silniki łączone są z sześciobiegowymi manualnymi przekładniami.
Wszystkie trzy jednostki napędowe wyposażone są w katalizator i filtr cząstek stałych, mają system Stop&Start oraz Energy Smart Management. Każda wersja ma oczywiście ABS ze wspomaganiem nagłego hamowania oraz układ stabilizacji toru jazdy ESC (ESP). Standardowo Trafic Passenger jeździ na 16-calowych kołach obutych w opony w rozmiarze 215/65, ale można zamówić opcjonalne 17-calowe z oponami 215/60.
OK. Co w takim razie otrzymuje się, oprócz silnika i skrzyni biegów oraz nadwozia, w standardzie, a za co trzeba zapłacić ekstra?
Standardem są m.in. hamulce tarczowe na obu osiach, ESP dostosowujące się do obciążenia samochodu, system Extended Grip, wspomaganie ruszania pod górę, system zapobiegający „myszkowaniu” przyczepy, adaptacyjny system kontroli obciążenia, czołowe poduszki powietrzne, mocowania Isofix na zewnętrznych miejscach w drugim rzędzie, kontrola ciśnienia w oponach, centralny zamek z samoryglowaniem, podwójne lusterka boczne, wspomaganie układu kierowniczego, dwupłaszczyznowa regulacja kolumny kierowniczej, komputer pokładowy, elektrycznie sterowane szyby przednie (w Pack Clim ze sterowaniem impulsowym po stronie kierowcy), elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka boczne, gniazda 12 V w kabinie oraz w drugim rzędzie, fotel kierowcy regulowany na wysokość (w Pack Clim dodatkowo z podłokietnikiem i regulacją podparcia lędźwiowego; w Business kosztuje 400 zł), trzy rzędy siedzeń (drugi i trzeci demontowalne, trzeci dodatkowo składany), przesuwane przeszklone drzwi po prawej stronie (za możliwość otwierania w nich szyby dopłacić trzeba 400 zł), przeszklone tylne panele boczne nadwozia [czyli szyby do końca samochodu ;-)], tylne drzwi otwierające się o 180°, wzmocnione zaczepy podłogowe, panele zabezpieczające wnętrze w tylnej części samochodu, wykładzina części bagażowej, 16-calowe koło zapasowe (stalowe) i parę innych drobiazgów ;-)
A co za dopłatą? Nie będę się zajmował drobiazgami typu Pakiety Ozdobne, ale wspomnę, że lakier metalizowany kosztuje 2.450 zł. Za 600 zł (lub w pakiecie) można przyciemnić tylne szyby w wersji Pack Clim. 17-calowe alufelgi Cyclade kosztują w Pack Clim 2.450 zł. Za kurtyny powietrzne trzeba zapłacić aż 3.850 zł. Tempomat/ogranicznik prędkości można zamówić – za 550 zł lub w pakiecie – tylko do wersji Pack Clim. Radar cofania (z czterema czujnikami) kosztuje niezależnie od wersji 1.250 zł i moim zdaniem warto go zamówić. Ale już kamerę cofania z ekranem zamontowanym w lusterku wstecznym kosztującą 1.950 zł można mieć jedynie w bogatszej odmianie Pack Clim. Jeśli ktoś potrzebuje opon wielosezonowych, to musi wysupłać 1.250 zł. Dodatkowa blokada antywłamaniowa kosztuje 550 zł, a przystosowanie instalacji elektrycznej do montażu autoalarmu – 370 zł. Za 1.250 zł można mieć kartę Hands Free, ale tylko do wersji Pack Clim. 850 zł kosztują reflektory przeciwmgłowe, a 3.300 zł zostawić trzeba za tachograf cyfrowy. Za 550 zł otrzymacie automatyczne światła i wycieraczki. Klimatyzacje manualne – w zależności od wersji pojazdu, wybranego wariantu sterowania i rozbudowania układu – kosztują od dwóch do ośmiu tysięcy złotych. Przesuwane przeszklone drzwi po lewej stronie kosztują 2.200 zł (za możliwość otwierania w nich szyby dopłacić trzeba 400 zł). Pokrywa bagażnika w Pack Clim jest w standardzie, ale w tańszej odmianie wymaga dopłaty w wysokości 600 zł. Za siatkę zabezpieczającą bagaż, niedostępną w wersji Business, w Pack Clim zapłacić trzeba aż 850 zł. W ofercie jest kilka radioodtwarzaczy i kosztują różnie w zależności od wersji wyposażeniowej i typu urządzenia – od 250 zł do 1.650 zł. Systemy MediaNav kosztują 1.350 zł lub 1.750 zł (w Pack Clim) ewentualnie 2.300 zł lub 2.700 zł, zależnie od tego, czy nie ma w nim tunera cyfrowego DAB, czy też jest. W Pack Clim można mieć także Pakiet R-Link – za 3.000 zł z DAB lub 3.500 zł z rozszerzoną mapą Europy. Przy zamówieniu nawigacji zestaw map Europy do nawigacji R-Link kosztuje 490 zł. Za hak holowniczy Renault życzy sobie 2.450 zł.
Część wyposażenia dodatkowego można (i warto) kupować w pakietach, acz większość z nich dostępna jest do wersji Pack Clim.
Jak więc widać można sobie Renault Trafic’a Passengera skonfigurować na różne sposoby. To w tym segmencie w zasadzie norma – w osobówkach kupuje się wyposażenie pakietami, a tutaj mamy masę opcji do wyboru i kupujemy to, co naprawdę będzie nam potrzebne. W sumie dobrze też, że wybór silników jest tylko nieznacznie ograniczony gamą.
Renault Trafic Passenger, to samochód bardzo funkcjonalny. W testowanej wersji umożliwia podróż dziewięciu osobom w naprawdę przyzwoitych warunkach. Auto nie miało wprawdzie lewych drzwi (nie licząc tych dla kierowcy), co jeszcze bardziej poprawiłoby jego użyteczność, ale poza tym wyposażone było w zasadzie we wszystko, co w tego typu samochodzie może się przydać.
Najważniejszą cechą jest przestronność. Tu naprawdę może podróżować dziewięć dorosłych osób i jeśli ktoś miałby narzekać na ewentualny niedostatek miejsca, to w zasadzie tylko dwójka pasażerów siedzących koło kierowcy. Dwuosobowe miejsce może w skrajnym przypadku okazać się za wąskie, bowiem projektanci zadbali o to, by kierowca miał komfortowe warunki pracy. Niemniej jednak powiedzieć, że będzie tam ciasno można tylko przy pasażerach ważących po dobrych sto kilkadziesiąt kilogramów każdy. Osoby normalnej postury nie mogą narzekać.
Oczywiście każda z osób, która znajdzie się na pokładzie Renault Trafic Passengera ma do dyspozycji trzypunktowe pasy bezpieczeństwa.
Płaska podłoga ułatwia poruszanie się w samochodzie. Wysokość wnętrza, to także zaleta tego auta, choć wersja Passenger oferowana jest w jednej tylko wysokości nadwozia. Ponieważ jednak auto jest wysokie (ma 1.971 mm), więc w środku nie trzeba się przesuwać na siedząco – można chodzić, acz nie na wyprostowanych nogach. Szczegóły dotyczące pomiarów wnętrza znajdziecie jak zwykle w tabelce na końcu galerii zdjęć.
Również szerokość wnętrza jest imponująca. Dzięki temu właśnie w naprawdę dobrych warunkach może tym samochodem jechać aż dziewięć osób. Co ciekawe osoby siedzące w trzecim rzędzie mają nawet nieco więcej miejsca na nogi (wzdłużnego), niż te w drugim rzędzie. Tyle, że wsiada się tam mniej wygodnie – po odchyleniu oparcia na miejscu przy drzwiach w drugim rzędzie.
Auto oferuje przy tym całkiem spory bagażnik, więc przewóz dziewięciu pasażerów nie musi się wiązać z pozostawieniem ich bagaży, ani nawet z koniecznością montowania bagażnika dachowego. Półkę zakrywającą przestrzeń bagażową przed wzrokiem osób niepowołanych można umieścić na dwóch poziomach – co może się okazać całkiem przydatne. Szkoda tylko, że nie ma żadnej osłony pod siedzeniami – mniejsze elementy bagażu mogą się turlać po podłodze praktycznie aż do nóg kierowcy. W danych dotyczących wyposażenia wyczytałem wprawdzie (i pisałem o tym wcześniej), że za 850 zł można do wersji Pack Clim dokupić siatkę zabezpieczającą bagaż, ale nie jestem przekonany, czy to jest to, o co mi chodzi. Lepiej już sięgnąć do katalogu akcesoriów i wybrać plastikową półkę, która nie tylko ogranicza możliwość wypadnięcia czegoś pod fotele, ale też chroni wykładzinę samochodu (wraz z boczkami do pewnej wysokości) przed zabrudzeniem. Wkładka owa jest idealnie dopasowana do kształtu bagażnika, łatwo się ją myje, zakłada w prosty sposób, a kubaturę kufra ogranicza w nieznacznym stopniu. Zdjęcie takiej „kuwetki” zapożyczyłem ze strony Renault i zamieszczam wśród swoich fotografii, byście wiedzieli, jak to wygląda.
Wśród akcesoriów jest też inna, elastyczna wykładzina bagażnika, która również pozwala uniknąć przetaczania się przedmiotów pod fotelami. Ją również prezentuję na jednym ze zdjęć w galerii poniżej.
Wróćmy jeszcze na chwilę do owej półki nad bagażnikiem – udało mi się skaleczyć niedbale wkręconym w nią wkrętem, który przechodził na drugą, górną stronę. Mam nadzieję, że to jednostkowy przypadek, a nie cecha wszystkich Trafic’ów Passengerów.
Poza tym nie stwierdziłem większych uchybień – montaż był staranny, zwłaszcza jak na auto de facto użytkowe, materiały wykończeniowe są dobrej jakości i wyglądają bardzo dobrze. Sprawiają też wrażenie trwałych. Samochód miał po zakończeniu naszego testu ponad 21.300 km przebiegu. Owszem, to niewiele, ale biorąc pod uwagę trudy testów dziennikarskich prezentował się naprawdę świetnie. A przecież dziennikarze na pewno z dużo większą intensywnością, niż normalny użytkownik, badają oddane im na testy samochody. I jeśli coś miałoby się zepsuć, to pewnie już by się to stało ;-)
W Renault Trafic siedzi się wysoko, wyżej, niż nawet w dużych vanach, o jakich wspominałem, czyli Renault Espace, czy Peugeocie 807. Trafic Passenger nie jest tu wyjątkiem, dlatego też warto uważać przy wysiadaniu, jeśli nie jesteście jeszcze do tej wysokości przyzwyczajeni. Nie jest oczywiście aż tak wysoko, jak choćby w Masterze, ale odrobina uwagi nie zaszkodzi. Naturalnie mam tu na myśli przede wszystkim miejsca na przednich fotelach.
Pozycja za kierownicą jest wygodna. Fotel ma zakres regulacji, który powinien zadowolić zdecydowaną większość potencjalnych kierowców. Znam drobną kobietę, która doskonale sobie z prowadzeniem Trafic’a radzi. Inna sprawa, że ona i jeszcze większymi busami jeździ i na pozycję za kierownica nie narzeka. A akurat Trafic’a prowadzi się niemal jak dużą osobówkę. Owszem, przeszło trzymetrowy rozstaw osi zmusza do umiejętnego pokonywania zakrętów, zwłaszcza w mieście, ale tego się można dość szybko nauczyć. Sama pozycja za kółkiem zapewnia bardzo dobrą widoczność, bo siedzi się wysoko i zwyczajnie wszystko widać, chyba że trafi Wam się przed samochodem ciężarówka, bądź autobus, no ale wtedy w jakimkolwiek samochodzie trudno mówić o dobrej widoczności ;-)
Fotel jest wygodny, podpiera ciało kierowcy całkiem dobrze, w sposób co najmniej wystarczający w tego typu samochodzie. Jest oczywiste, że Trafic Passenger nie jest wyścigówką, więc nikt nim szalał raczej nie będzie (a na pewno nie na trzeźwo), a w normalnych warunkach drogowych fotel kierowcy trzeba ocenić po prostu bardzo dobrze. Pokonanie kilkusetkilometrowej trasy nie stwarza problemu, nie skutkuje bólem pleców, jazda jest komfortowa i przyjemna. A dbają o to nie tylko fotele. Ale o tym za chwilę.
Nie narzekają też pasażerowie siedzący z tyłu, czy to w drugim, czy też w trzecim rzędzie. Siedziska są lekko profilowane, dzięki czemu każdy siedzi „na swoim”, nie zsuwa się w zakrętach, w czym pomagają też rozsądnie zaprojektowane prowadzenia pasów bezpieczeństwa. Prawdę mówiąc irytuje mnie trochę na przykład środkowy pas z tyłu w niektórych modelach Grupy Renault – w Scenic’u na przykład, czy w Lodgy. Tutaj pasy są prowadzone inaczej, nie z sufitu, a i tak są trzypunktowe.
Przestrzeni pasażerom nie powinno brakować przy założeniu, że nie wybieracie się tym samochodem do Stanów wozić tam klientów restauracji fast-food ;-) Auto jest szerokie, miejsca na nogi wzdłuż też zapewnia dużo, a raczej wyprostowana pozycja sprawia, że poczucie przestronności jest jeszcze większe.
Testowany egzemplarz wyposażony był w dodatkowe nadmuchy powietrza wraz ze sterowaniem jego temperatury (dysze i pokrętła pod sufitem), co pozwala powiększyć komfort termiczny osób jadących z tyłu. Gdyby ktoś potrzebował jednak powietrza z zewnątrz, to Trafic Passenger może być wyposażony w odsuwane okienka w bocznych drzwiach na wysokości drugiego rzędu, bądź nawet w oknie, którego w drzwiach nie umieszczono, bo nie ma tam drzwi (jak w testowanym egzemplarzu). Okienka są spore, z zewnątrz mało widoczne (o ile się ich nie otworzy), ich obsługa nie nastręcza trudności, a można je zablokować praktycznie w każdym położeniu. Fajny patent – warto za niego zapłacić tych 400 złotych.
Przeszklone nadwozie sprawia, że podróż nie jest klaustrofobiczna dla żadnego pasażera. Do wnętrza dociera dużo światła, co ma wpływ na pozytywne odczucia podczas jazdy. To ważne zwłaszcza w samochodach, w których podróżuje większa liczba osób.
Samo nadwozie może się podobać, acz trzeba od razu zaznaczyć – tego typu samochody mają być funkcjonalne, uroda ma mniejsze znaczenie. Niemniej jednak moim zdaniem Trafic Passenger prezentuje się całkiem dobrze, ma znakomite proporcje i nie sprawia wrażenia, że jest autem mierzącym 5 metrów. Tak – tyle długości ma testowany samochód, bez dokładnie jednego milimetra. A wersja L2, gdyby ktoś był zainteresowany, jest dłuższa o 400 mm i odczuwa się to w bagażniku – całe te dodatkowe centymetry przeznaczono właśnie na kufer. Tak przy okazji – próg załadunkowy jest nisko położony – poziom podłogi dzieli od podłoża jedynie 552 mm.
Szerokość nadwozia sięga 1.956 mm, a z lusterkami jest to aż 2.283 mm, warto więc dobrze wyczuć samochód, zanim zaczniecie się przeciskać w ciasnych uliczkach. No ale to właśnie dzięki temu Trafic Passenger jest tak przestronnym vanem.
Mimo dość słusznych gabarytów Trafic Passenger okazuje się być dość zwrotnym samochodem. Promień skrętu wynosi – dla wersji krótkiej – 11,84 metra (między krawężnikami) i 12,40 (między ścianami), a dla wersji L2 odpowiednio 13,17 m i 13,73 m. To całkiem przyzwoite wyniki.
A skoro mowa o promieniu skrętu, to możemy wspomnieć o kierownicy i tym, jak pracuje układ kierowniczy. „Fajera” działa raczej po męsku – wspomaganie układu kierowniczego nie jest zbyt silne, ale też nie trzeba się z kierownicą siłować. W testowanym egzemplarzu miałem kierownicę obszytą skórą. Znalazło się na niej miejsce dla dwóch dwubiegunowych przycisków, co w Renault jest praktycznie standardem. Przy kierownicy, w miejscu znanym praktycznie wszystkim użytkownikom w miarę nowych aut tej marki, znalazł się też wielofunkcyjny „pilot” do radioodtwarzacza, ale – jak wiecie z wyliczanki związanej z wyposażeniem – zależy to od wersji samochodu. Dźwigienki obsługujące światła i wycieraczki też są standardowe dla marki.
Z kolei zestaw wskaźników widoczny „przez” kierownicę jest taki sam, jak w crossoverze Renault Captur. Prezentuje się świeżo i dobrze, zegary są czytelne, a prędkość jest wyświetlana w postaci liczbowej. Auto ma obrotomierz (po lewej stronie) i duży wskaźnik zużycia paliwa (po prawej) i nie ma najmniejszego problemu z interpretacją wskazań deski rozdzielczej.
Z kolei z Dacii pochodzi system MediaNAV, w jaki wyposażony był testowy egzemplarz Trafic’a Passengera. Obsługa jest więc prosta, choć według mnie nie w 100% intuicyjna. Za to aktualność map i prowadzenie do celu pozostają na bardzo wysokim poziomie. Obsługuje się ten system oczywiście dotykowo, a ekran reaguje dobrze. Za pomocą złącz USB, czy jack można do systemu podłączyć zewnętrzne źródła dźwięku, można tez podładować smartfona, o ile ładowarka korzysta z wtyczki USB. Radio gra całkiem przyzwoicie, jak na warunki, jakich spodziewamy się w tego typu samochodzie – wręcz bardzo dobrze.
Samochód był wyposażony również w czujniki parkowania (to w tego typu aucie warto mieć), a także w kamerę cofania, z której obraz wyświetlany jest w wewnętrznym lusterku. Muszę przyznać, że jego kontrast jest bardzo dobry, widoczność nawet w słoneczny dzień, nawet gdy słońce świeci pod dość ostrym kątem, z czym często mamy do czynienia jesienią, nie pozostawia w zasadzie nic do życzenia. Można byłoby ewentualnie marudzić, że przydałby się większy ekran, ale z drugiej strony umieszczenie go w lusterku jest doskonałym pomysłem, bo praktycznie bez odwracania wzroku możecie dodatkowo zerkać w owo lusterko. Nietrudno dziś zresztą kupić takie lusterka z kamerami na rynku niezależnym, jako wyposażenie akcesoryjne. Całkiem niezłe rozwiązanie, jeśli chcecie mieć kamerę cofania.
Lusterka boczne z kolei są standardowo podwójne (w obu wersjach wyposażeniowych Trafic’a Passengera), co ułatwia prowadzenie, parkowanie, precyzyjne podjeżdżanie. Powierzchnia zwierciadeł jest w dodatku duża, więc trudno byłoby nie zauważyć czegoś, co dostrzec powinniście. Górne, większe zwierciadła są asferyczne, co jeszcze bardziej poszerza kąt widzenia kierowcy.
W ogóle miejsce zajmowane przez prowadzącego Renault Trafic’a zostało przemyślane i wyposażono je w szereg przydatnych rozwiązań. Pojawiły się nie tylko duże okna, opuszczane elektrycznie szyba w drzwiach (ta od strony kierowcy może być wyposażona w sterowanie impulsowe), elektrycznie ustawiane lusterka, czy manualna klimatyzacja, ale nie zapomniano też o różnych schowkach i uchwytach. Przy słupkach A na desce rozdzielczej znalazły się uchwyty na kubki/butelki z napojami, trzeci, składany uchwyt umieszczono w desce rozdzielczej na wysokości kolan środkowego pasażera siedzącego z przodu. Po prawej stronie przewidziano dwa schowki, przy czym ten górny nie jest zbyt duży, ale ważne, że jest. Otwarty schowek znajdziecie też na szczycie deski rozdzielczej, pośrodku, a po jego lewej stronie znalazło się miejsce jeszcze na monety, które można ustawić pionowo – element przydatny zwłaszcza tam, gdzie choćby za przejazd płatnymi drogami uiszcza się należność bilonem.
W desce rozdzielczej umieszczono łącznie cztery dysze nawiewu, przy czym te na środku mają inny kształt. Można je oczywiście ustawiać zgodnie z własnymi preferencjami. Na konsoli centralnej znalazło się też miejsce na zapalniczkę samochodową. Są tam też przełączniki tempomatu, ogranicznika prędkości oraz wyłącznik systemu Stop&Start, seryjnego w Renault Trafic Passenger.
Z kolei w okolicy lewarka skrzyni biegów znajdziecie przycisk ECO, który ogranicza nieco wigor jednostki napędowej. Przyznam się szczerze, że mnie to stępienie osiągów irytowało, więc owszem, sprawdziłem, jak to działa, ale szybko wyłączałem ów przycisk. W przypadku Trafic’a różnica w pracy silnika, a więc w osiągach, jest bardzo wyraźna. Cóż – jeśli dla kogoś priorytetem są koszty – będzie zadowolony. Bo o innym zadowoleniu trudno w trybie ECO mówić. Szacuję za to, że działanie trybu ECO jest w stanie zbić spalanie średnie o dobry litr na 100 km.
No właśnie – ile spalił testowany Renault Trafic Passenger? Spalanie w mieście (Warszawa) sięgnęło 8,5 l/100 km. Niemało, wydawać by się mogło, ale pamiętajmy, że mamy do czynienia z samochodem ważącym dwie tony i mogącym przewieźć dziewięć osób i to z bagażem. Acz podany wynik dotyczył jazdy autem zatankowanym do pełna i z jednym, ponad 90-kilogramowym kierowcą. Po załadowaniu samochodu spalanie na pewno by wzrosło.
W trasie Trafic Passenger pali mniej, ale przyznam się szczerze – nie walczyłem o jakieś spektakularne wyniki. Jechałem normalnie, momentami tylko nieznacznie przekraczając dopuszczalne prędkości. W czasie testu przejechałem niemal 763 km, z czego około 10% przypadło na drogi ekspresowe, a reszta na drogi krajowe, wojewódzkie, gminne i miasta ;-) Ostateczne spalanie średnie z całego testu (przy średniej prędkości 56,4 km/h) sięgnęło 7,4 l/100 km, a dzięki 80-litrowemu zbiornikowi paliwa komputer wyliczał, że przy takim zużyciu jestem w stanie pokonać jeszcze 350 km. A więc nie jest źle – Trafic okazał się samochodem całkiem rozsądnym w zakresie spalania. Zużył mi w teście raptem litr więcej, niż zapowiada to Renault.
Podróż tym samochodem nie jest uciążliwa od strony hałasu. Auto, choć ma dostawczy rodowód, jest całkiem przyzwoicie wyciszone i dopiero przy prędkościach autostradowych może nieco hałasować, ale wynika to częściowo z kształtu nadwozia i dużych lusterek – opływający je wiatr zwyczajnie musi szumieć. Dałoby się to wyeliminować stosując np. klejone szyby, ale czy to ma sens? Sam silnik, dzięki sześciobiegowej przekładni, nie generuje przesadnie wielkiego hałasu nawet przy prędkości dozwolonej jedynie na autostradzie, acz wydaje mi się, że podróżowanie Trafic’iem Passengerem z szybkością rzędu 120 km/h w zupełności wystarczy – nie ma sensu cisnąć nim więcej.
Należy też pamiętać, że z uwagi na gabaryty Trafic Passenger jest dość wrażliwy na podmuchy wiatru. Łatwo nad tym zapanować, ale czuć to będziecie np. wyjeżdżając zza jakże licznych na naszych drogach szybkiego ruchu ekranów dźwiękochłonnych. No ale dziwić się temu nie można – to wszak około 9 m² niemal pionowo ustawionej bocznej powierzchni, w którą uderza powietrze. I choć dwutonowe auto nie poddaje się tej sile łatwo, to jednak przy większym wietrze bocznym auto zwrócić uwagę na tę cechę, która jest oczywista w przypadku wszystkich samochodów tej wielkości.
Komfort resorowania należy ocenić bardzo wysoko – zarówno „na pusto”, jak i z kompletem pasażerów ten samochód nigdy nie zachowa się, jak taczka z metalowym kołem na zniszczonym bruku. Nie pakowałem wprawdzie ośmiorga pasażerów, ale jechaliśmy Trafic’iem Passengerem w sześcioro i było nie tylko wygodnie, ale i zawieszenie spisywało się świetnie. Dobrze niwelowało nierówności, choć miałem momentami wrażenie, że tłumienie mogłoby być nieco większe. Tak naprawdę zależy to od osobistych preferencji. Ja lubię takie typowo francuskie „bujanie”, o które już coraz trudniej w nowych konstrukcjach Citroëna, Peugeota, czy Renault, ale wiem, że wśród miłośników francuskich aut są też ludzie oczekujący właśnie skutecznego tłumienia oraz sprężystego (ale nie sztywnego!) zawieszenia. Z Trafic’a Passengera bardziej zadowoleni będą jednak ci pierwsi. Dodajmy, że zawieszenie pracuje cicho, nie dochodziły do mnie żadne stuki.
W samochodzie nie brakuje schowków. Wspominałem już o tych w desce rozdzielczej, ale są też pojemne kieszenie w drzwiach i boczkach przy drugim rzędzie siedzeń. Brakuje ich może trochę przy trzecim rzędzie, ale siedzący tam pasażerowie (podobnie, jak osoby korzystające z drugiego rzędu) mają do dyspozycji kieszenie w oparciach poprzedzających foteli.
Dostępu do bagażnika strzegą podwójne, symetryczne drzwi, które w testowym egzemplarzu wyposażone były w wycieraczki obu szyb. Ważna kwestia – centralny zamek wymaga podwójnego wciśnięcia przycisku (czy to na pilocie, czy wewnątrz auta), by móc otworzyć te tylne drzwi, czy którekolwiek boczne poza tymi, za którymi siedzi kierowca. To dobre zabezpieczenie przed ewentualnymi kradzieżami. Samochód jest wszak długi i na reakcję kierowcy w przypadku nieuprawnionego otwarcia Trafic’a czas mógłby być za długi.
Podwójne drzwi tylne oznaczają jednak ograniczenie widoczności w lusterku wewnętrznym, no ale cóż – nie wszystkie funkcjonalności mogą iść ze sobą w parze.
Wspominałem już o trzypunktowych pasach, ale wrócę jeszcze do tematu. Z uwagi na ich konstrukcję mogą one „bujać się” podczas jazdy i stukać w plastikowe boczki. Aby tego uniknąć wystarczy ich klamerki wetknąć w przygotowane specjalnie dla nich otwory w tychże boczkach – wchodzą ciasno, wypaść nie powinny, a w samochodzie nic Wam się tłukło nie będzie.
Renault Trafic Passenger jest interesującym samochodem, jeśli pojawia Wam się potrzeba podróżowania w więcej, niż siedem osób. Oferta dużych minivanów sukcesywnie się kurczy, a kompaktowe minivany są w stanie przewieźć maksimum siedem osób licząc z kierowcą. Dziewięcioosobowy samochód przydaje się jednak w niektórych rodzajach biznesu, ale też i prywatnie, dlatego w razie pojawienia się takiej potrzeby zainteresujcie się Trafic’iem. Nie jest to auto drogie, można je doposażyć do bardzo ciekawego poziomu, ma wydajne, ale oszczędne silniki i oferuje naprawdę przestronne wnętrze.
Dziękuję Firmie Renault Polska za udostępnienie samochodu do testu.
Krzysztof Gregorczyk.
Najnowsze komentarze