Używane Renault Megane III generacji, które znalazło się na celowniku Jerzego, miało zastąpić wysłużonego Peugeot 307. Ogłoszeń sprzedaży zarówno zarejestrowanych w Polsce, jak i świeżo sprowadzanych samochodów nie brakuje. Przez telefon słyszeliśmy zazwyczaj jeden schemat: pod względem blacharskim trzyma się świetnie, bezwypadkowy i w bardzo dobrym stanie. Rzeczywistość niestety okazała się zupełnie inna.
Zakup samochodu używanego to droga przez mękę. Najpierw wertujemy setki ofert w poszukiwaniu modelu dostosowanego do naszych potrzeb i budżetu, a następnie śledzimy opinie, by znaleźć ten jeden jedyny, właściwy model, który spełni nasze oczekiwania. Gdy pierwszy etap mamy już za sobą, w większości przypadków nadchodzi rozczarowanie: konfrontacja słów sprzedawcy, który ze wszech miar zachwala samochód, z rzeczywistością, którą zastajemy na placu komisu. Wspólnie z Jerzym poszukiwaliśmy używanego Renault Megane III generacji sprzed face liftingu, które zjeżdżało z linii montażowych latach 2008 – 2011.
Preferowanym układem napędowym był silnik benzynowy 1.6 16V o mocy 100 lub 110 KM. W słabszej wersji jednostka jest powiązana z 5-biegową skrzynią manualną, w mocniejszym modelu mamy do dyspozycji dodatkowe przełożenie, które przydaje się, gdy pokonujemy dłuższe trasy. Po dłuższym zastanowieniu skupiliśmy się na tej drugiej wersji.
Zobacz także: Renault Mégane V6 250 KM concept. W 1988 roku zaszokował świat motoryzacji
Renault Megane i niewidzialny tempomat
Pierwszy egzemplarz, który spełniał wymagania znajdował w niedalekiej odległości od miejsca zamieszkania przyszłego właściciela. Trzydrzwiowy samochód nie należał do bogato wyposażonych, ale wykaz opublikowany przez sprzedawcę zawierał dwa najważniejsze punkty, których brakowało w Peugeot 307: klimatyzację oraz tempomat. Podczas rozmowy telefonicznej właściciel auta podzielił się wszystkimi wymaganymi informacjami i udostępnił VIN, co nie jest takie oczywiste, bo w przypadku innego egzemplarza numeru identyfikacyjnego samochodu nie udało nam się uzyskać. Sprzedawca najwidoczniej nie miał nic do ukrycia i co najważniejsze otrzymaliśmy telefoniczne potwierdzenie krótkiej listy „must have”.
Dokładniejsza weryfikacja zdjęć i późniejsze oględziny auta w komisie, potwierdziły dobry stan wizualny pojazdu i ku rozczarowaniu przyszłego właściciela brak obiecanego tempomatu. Na konsoli środkowej przy hamulcu ręcznym powinien znajdować się przycisk odpowiedzialny za włączenie funkcji w samochodzie, ale Megane miał jedynie zaślepkę. Brakowało również dedykowanych przycisków na kierownicy. Niedostatek wyposażenia zdyskwalifikował Megane i musieliśmy kontynuować poszukiwania.
Luka w papierach
Sprowadzony z Niemiec Megane numer dwa już na wstępie budził wątpliwości ze względu na niepewną historię samochodu. Weryfikacja VIN ujawniła „lukę” w przebiegu (16 tys. km w ciągu 6 lat), ale sprzedawca opowiedział tak nieprawdopodobny scenariusz, że uznaliśmy, że może akurat w tym przypadku czai się tu chociaż ziarno prawdy. Sprzedawca przekonywał, że w momencie sprzedaży firma z Niemiec nie udostępniła wszystkich wymaganych dokumentów dlatego Renault Megane nie mogło nabijać kilometrów na licznik legalnie.
Brakowało tzw. małego briefu, który jest konieczny do rejestracji sprowadzonego z Niemiec samochodu. Dokument udało się uzyskać dopiero po trzech latach. Z zachowaniem ostrożności ze względu na dosyć podejrzaną historię pojechaliśmy na miejsce i właściwie nie trzeba było już nawet otwierać, czy odpalać samochodu.
Wygląd auta wbrew obrazowi, jaki wykreował w mojej głowie sprzedawca zdawał się potwierdzać fakt, że samochód nigdzie nie ruszał się od dłuższego czasu. Możliwe, że sprzedawca dawno nie widział auta, które oferuje. Nadwozie miało liczne oznaki korozji a warto zaznaczyć, że pod względem blacharskim Megane zazwyczaj trzyma się dobrze, do tego dochodziło niedokładne spasowanie elementów nadwozia świadczące o tym, że samochód niejedną przygodę drogową ma już za sobą oraz wiele innych mankamentów. Dystans 60 km, który przejechaliśmy, by zobaczyć pojazd okazał się daremny.
„Wszystko porobione, tylko wsiadać i jeździć”
W odległości ok. pół godziny drogi od drugiego samochodu znajdował się kolejny egzemplarz Renault Megane III generacji. Chociaż model był droższy od oglądanych wcześniej pojazdów, fakt, że sprzedawca zapewniał, że auto ma za sobą kompletny serwis skłaniał do tego, by przyjrzeć mu się z bliska. Po zakupie samochodu z rynku wtórnego zazwyczaj musimy liczyć się z wydatkami serwisowymi dlatego model, do którego przynajmniej z pozoru nie trzeba nic dokładać na samym początku wydawał się atrakcyjny a sprzedawca zdawał się szczerze odpowiadać na zadawane pytania. Na liście napraw znajdowały się m.in. wymiana sprzęgła, rozrządu, hamulców i elementów zawieszenia. Jak mówił właściciel „tylko wsiadać i jeździć”.
Stan wizualny zupełnie nie korespondował z ceną ponad 30 tys. zł, jaka znajdowała się w ogłoszeniu i nawet obniżenie ostatecznej kwoty do 29 tys. nie było w stanie przekonać Jerzego do zakupu. Właściciel oznajmił, że serwis Megane włożył zbyt dużo funduszy, by jeszcze bardziej obniżyć cenę, ale to nie cena najbardziej odstraszała, ale kondycja auta.
Megane sprawiał wrażenie zaniedbanego. Wnętrze wymagało gruntownego czyszczenia a po otwarciu bagażnika w szczelinach można było dostrzec ziemię lub też zaschnięte błoto. Trudno nawet wyobrazić sobie, w jaki sposób użytkowano ten samochód. Na nadwoziu znajdowały się oznaki korozji, mimo iż sprzedawca zapewniał, że pod względem blacharskim nie ma nic do zarzucenia, do tego dochodziła linia wgniecenia na przednich i tylnych drzwiach, o której dowiedzieliśmy się dopiero na miejscu.
A może jednak coupe?
Ostatnią nadzieją w promieniu ok. 60 km od miejsca zamieszkania Jerzego okazał się wystawiony na popularnym portalu Otomoto 5-drzwiowy egzemplarz z 2010 roku wystawiony w cenie tuż poniżej kwoty 30 tys. zł. Oprócz samochodu z ogłoszenia na placu znajdowały się jeszcze dwie Meganki: coupe i nieco nowszy model, który przekraczał już zakładany budżet.
Pojazdy wizualnie zostały doprowadzone do stanu, który spodziewamy się zastać podczas zakupu auta i odzwierciedlały słowa sprzedawcy, co w przeciwieństwie do wcześniejszych aut dawało poczucie, że jesteśmy traktowani poważnie. Nadwozie 5-drzwiowego modelu prezentowało się ładnie i nie miało większych uszczerbków blacharskich z wyjątkiem drobnej zaprawki na nadkolu, ale gdy Jerzy zobaczył wersję coupe prawie się zakochał.
Ile kosztuje nowe Renault Megane E-Tech? Zobacz konfigurator
Megane pochodził z 2009 roku i kusił kondycją oraz nieco atrakcyjniejszą ceną. Silnik pracował równo, nie miał wycieków i po podpięciu pod aplikację nie alarmował poważnymi problemami. Nie było też śladu po kasowaniu błędów. Od sprzedawcy dowiedzieliśmy się jedynie o problemie z klimatyzacją. Elementem, który wymagał wymiany najprawdopodobniej była chłodnica.
Zastanawiały lekkie wgniotki na nadwoziu, ale sprzedawca obiecał, że za dopłatą zajmie się usunięciem mankamentów i zapewnił, że zapłaci za przegląd jeśli zdecydujemy się na zakup oraz dołoży komplet kół zimowych. Kondycja auta oraz przygody z wcześniejszymi egzemplarzami sprawiły, że Jerzy zdecydował się na zakup Renault Megane coupe. Mamy nadzieję, że będzie służyć długo i bezawaryjnie. W planach jest montaż instalacji LPG oraz haka na bagażnik rowerowy, ponieważ wraz z małżonką Jerzy pokonuje na rowerze ponad 2 tysiące kilometrów rocznie.
A jakie są Wasze doświadczenia z zakupu samochodu używanego? Piszcie w komentarzach lub na [email protected]
Najnowsze komentarze