Renault Polska udostępniło nam wczoraj swój najnowszy samochód elektryczny – Renault Zoe. Auto świetnie wygląda, ma bardzo przyjemne komfortowe wnętrze a jeździ prawie za darmo. Jak wygląda jazda takim samochodem? Jest dość niezwykła. Poczytajcie
Renault Zoe trafi do sprzedaży w Polsce w kwietniu 2014 roku. Ale już teraz mogliśmy zapoznać się z tym samochodem i przejechać kilkanaście kilometrów w ruchu miejskim w Warszawie. Nasza testowa trasa wiodła z centrum Warszawy do salonu Renault położonego przy ulicy Puławskiej, blisko Piaseczna. Te kilkanaście kilometrów w gęstym piątkowym ruchu miejskim pozwoliło poznać samochód dość dokładnie. Bo przeznaczeniem i żywiołem Zoe jest właśnie miasto.
Samochód elektryczny nadal budzi zdumienie i zaciekawienie na ulicy. W czasie naszej trasy kilkukrotnie zatrzymywaliśmy się i zawsze znalazł się ktoś, kto pytał o samochód. Zdziwienie budziło wszystko – cicha jazda, nowoczesny kształ nadwozia, futurystyczne wnętrze a nawet nazwa. Trudno się dziwić temu zainteresowaniu, bo Zoe wygląda bardzo nowocześnie. Samochód jest nieduży, bazuje w końcu na Renault Clio. Na zewnątrz mamy nowoczesne, dynamicznie linie, światła LEDowe, płynne linie. Logo Renault z przodu wystaje nieco, co sprawia ciekawe wrażenie, gdy stoi się tuż przy samochodzie. Uwagę zwracają również niebieskie wstawki, zarówno z przodu jak i z tyłu pojazdu w jego lampach. Połączenie czerwieni i niebieskiego jest dość ciekawe.
Samochód, mimo niedużych wymiarów, oferuje wygodne wnętrze. Cztery osoby będą tam podróżować w dość komfortowych warunkach. Nam szczególnie przypadły do gustu wygodne, duże fotele z przodu. Przed kierowcą znajduje się wyświetlacz, na którym widać prędkość oraz tryb jazdy. Wyglądem wyświetlacza można sterować przyciskiem z prawej stronie. Wybór mamy pomiędzy niebieskością a zielenią lub uproszczonym wyświetlaniem. Kierownica jest duża i gruba, pewnie leży w rękach. Na środkowej konsoli mamy do dyspozycji dotykowy wyświetlacz nawigacji i systemów informacyjnych. Radio i nawigację znamy już z innych modeli Renault, tutaj dodatkowo znajdziemy sporo informacji o przepływie energii.
Duży nacisk położono na zachęcanie kierowcy do ekologicznej jazdy. W tym celu możemy zajrzeć do kilku ekranów, np. podsumowaniu naszego stylu jazdy. A ponieważ elektryczny silnik daje dużo radości z jazdy a samochód błyskawicznie przyspiesza, to nasze podsumowanie było mało ekologiczne ;-) Projektanci ZOE przewidzieli jednak takich kierowców i dla niesfornych rajdowców czeka specjalny przycisk ECO. Po jego naciśnięciu auto zachowuje się tak, jakby mu wyjąć 3/4 silnika, ale za to zużycie energii znacznie spada, niezależnie od tego jak mocno naciśniemy pedał gazu. A do jazdy ZOE trzeba się jednak przyzwyczaić. W szczególności do nieustannego przepływu energii co można obserwować na wyświetlaczu.
Dwa główne odbiorniki prądu w samochodzie to oczywiście silnik oraz… ogrzewanie. W Renault Zoe zastosowano pompę ciepła. Odbiera ona ciepło z różnych części samochodu i przekazuje do wnętrza. O zrobieniu ukropu nie ma jednak mowy. Maksymalna temperatura to 26 stopni a samochód nagrzewa się dość wolno. Co więcej, jeśli włączymy odpowiedni ekran informacyjny, to nieustanny pobór prądu przez ogrzewanie będzie nas irytować – jest obrazowany na żółto. Ogrzewanie powoduje oczywiście spadek zasięgu auta i z obiecanych 200 kilometrów w czasie ostrej zimy zrobi nam się 80-100. To nadal sporo, niemniej jednak warto mieć świadomość tego zjawiska. Producent ułatwia utrzymanie wyższej temperatury poprzez odpowiednie automatyczne zarządzanie obiegiem powietrza.
Auto posiada też klimatyzację. Przy niskich, październikowych temperaturach nie mieliśmy okazji sprawdzić jej skuteczności. Jesteśmy bardzo ciekawi jak auto z tym systemem radzi sobie w klimacie śródziemnomorskim. Zapewne zasięg również spada, jeśli chcemy się mocno schłodzić (aktualizacja 2014.06: Renault Zoe zasięg latem). Ale po tych wszystkich ograniczeniach trzeba przyznać, że Zoe jeździ i prowadzi się świetnie. Przede wszystkim niesamowita cisza we wnętrzu. Słychać tylko opory powietrza i to przy wyższych prędkościach. Z uwagi na warunki miejskie nie udało nam się pojechać szybciej niż 90 kilometrów na godzinę i dopiero przy takiej prędkości pojawiał się szum. A trzeba przyznać, że nam nie chciało się wysiadać z tego auta.
No dobrze, ale jak to jest z tym Zoe naprawdę? Pierwszy kontakt mamy jak z normalnym samochodem. Naciskamy przycisk otwierania drzwi, otwierają się lusterka i wchodzimy do środka. Pozycja za kierownicą wygodna, fotel bardzo przyjemny, obszerny. Jest miękki i obszerny. Przekręcamy kluczyk? Nie, jest po prostu przycisk start. Naciskamy i… nie dzieje się nic. Tylko na wyświetlaczu, który ożywa, pojawia się duży napis READY. Do dyspozycji mamy pedał hamulca i pedał gazu. Zupełnie jak w aucie z automatyczną skrzynią biegów. Różnica polega na tym, że tu… nie ma skrzyni biegów. Pedał gazu to rodzaj potencjometru, który reguluje dopływ prądu do silnika. Nie ma biegów, więc nie ma ich zmieniania. Auto rusza jak wystrzelone z procy. Chyba, że włączymy tryb ECO, wtedy zamieni się w stateczną limuzynę.
W środku jest cicho i przyjemnie. Trochę głośniej robi się w czasie mocniejszego hamowania. Wtedy do akcji wkracza silnik elektryczny, który przejmuje nieco rolę hamulców i odzyskuje energię. Samochód robi to dość skutecznie i udało nam się odzyskiwać około 20% zużytej energii. Silnika elektrycznego prawie nie słychać, nie ma żadnych odgłosów poza tymi, dochodzącymi z kół – są mocno stłumione, ale nie jest to wyciszenie 100%. Może i dobrze, bo ta cisza i płynność elektryczna mocno rozleniwia a momentami usypia. Z przodu jest wygodnie, mamy do dyspozycji kilka miejsc na drobiazgi. Dotykowe radio posiada mnóstwo funkcji, jest też połączenie bluetooth z telefonem. Jedzie się więc bardzo przyjemnie. I ta cecha Zoe podobała nam się najbardziej – nie chce się wysiadać. A wysiąść czasem trzeba.
Choćby po to, żeby naładować akumulatory. Na razie są dwie opcje – kablem z domowego gniazdka, co potrwa około 9 godzin, albo w specjalnej stacji ładowania. Być może niektórzy z Was widzieli specjalne niebieskie słupki. Chwilowo dostępne są za darmo, bo aut elektrycznych nie ma tak dużo. Wtedy ładowanie potrwa albo 1h (stacja 22kW), a jeśli znajdziemy specjalny słupek nowej generacji nawet pół godziny (44 kW). Jednak przeznaczeniem Zoe nie jest jazda na długich dystansach ani jazda non-stop. To samochód miejski, który ma pełnić rolę auta na dojazdy do pracy albo drugiego auta w rodzinie. I w tej roli spełni się znakomicie, pod warunkiem, że go kupicie – a cena nie będzie na razie niska. Zasięg (od 100 do 200 kilometrów) pozwala wierzyć, że auto sprawdzi się w dużych miastach.
A jeśli chodzi o cenę? No cóż, tej jeszcze nie znamy, ale trzeba się będzie liczyć z wydatkiem co najmniej 70-80 tysięcy złotych. Do tego dojdzie koszt wynajmu akumulatora, około 300 złotych miesięcznie. Czy to dużo? To chyba zależy od tego jak wiele ktoś jeździ. Przy aktualnych cenach paliwa taki samochód może się dla części osób opłacać. Producent obiecuje też, że powalczy o ułatwienia we wjeździe co centrum miasta, specjalne miejsca parkingowe a być może zniżkę przy zakupie w salonie. Tak jest na przykład we Francji. W Polsce model dopłat jest raczej mało realny (ach te problemy budżetu!) ale zachęty w miastach mogłyby skłonić niektóre osoby do zakupu. Tak czy inaczej Zoe ma być pierwszym autem, które znajdzie praktyczne zastosowanie w ruchu miejskim i w tej roli wydaje się być znakomite.
Z ciekawostek stylistycznych – o niebieskich wstawkach już pisaliśmy. Warto też wspomnieć o nietypowej klamce w tylnych drzwiach. Najlepiej zobaczycie to na zdjęciu i na naszym filmie, klamka jest mała, trójkątna i wymaga pewnego przyzwyczajenia. Ten zabieg stylistyczny poprawia wygląd auta. Dla tych co robią zakupu przydatny będzie duży bagażnik – około 300 litrów. A dla miłośników pięknego wnętrza na pewno przyjemnym akcentem będą różnokolorowe plastiki (dostępna jest tonacja jasna, taka jak w naszym testowym aucie oraz tonacja ciemna) i pięknie wykonane przednie fotele. Na tylnej kanapie jest dość wygodnie, brakowało nam jednak nieco miejsca pod przednimi fotelami. Dla stóp nieco ciasno. Podsumowując, samochód jest godzien uwagi i trzymamy kciuki za jego wprowadzenie. Renault wzięło na siebie trudną i kosztowną rolę edukacji rynku, ale Zoe wydaje się być krokiem we właściwym kierunku.
[youtube AY3p46WM5T4]
Test Renault ZOE – film
Podsumowanie:
Plusy:
+ jazda prawie za darmo
+ ciche i wygodne wnętrze
+ spory bagażnik
+ mnogość funkcji systemów pokładowych
+ tryb ECO, zwiększający zasięg auta
Minusy:
– cena zakupu
– specyficzny system ogrzewania
– długi czas ładowania z domowego gniazdka
Najnowsze komentarze