W drugiej relacji rozstaliśmy się z Wami we Florencji, ale nie było to miasto, w którym nocowaliśmy. Peugeot 508 SW 2.0 BlueHDi powiózł nas nieco dalej. I nie, nie była to Siena. Wiem, że to atrakcyjne turystycznie miejsce, ale we Włoszech jest takich mnóstwo (OK, nie aż tak wspaniałych, jak Siena, ale też nie wszystko można zobaczyć podczas 1,5-tygodniowej podróży), a my mamy jeszcze wiele innych lokalizacji w planach. Dlatego trzecia relacja zostaje przyspieszona – zakładałem, że będę wrzucał je co drugi dzień, ale wiele się dzieje, dużo widzimy, a niemało jeszcze zobaczyć planujemy.
Opuściliśmy więc Florencję i udaliśmy się do miejsca, które zna chyba każdy. Miejsca, które jest bardzo spektakularne, kojarzy się z Włochami bezsprzecznie i niewątpliwie przyciąga miliony turystów każdego roku. Miejsce wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. A wszystko przez to, że odwalono fuszerkę budowlaną ;-) Tak, dobrze się domyślacie. To Piza i jej słynne Pole Cudów (Campo di Miracoli), na którym stoją wspaniałe zabytki: Katedra Santa Maria Assunta, baptysterium San Giovanni oraz najsłynniejsza w tym gronie Krzywa Wieża. Ta ostatnia ma nieco ponad 58 metrów wysokości i jedynie 3-metrowe fundamenty. Aktualne odchylenie od pionu, to około 5 metrów. Od lat prowadzono prace mające powstrzymać powiększające się odchylenie. Te skuteczne datowane są na przełom XX i XXI wieku. W efekcie na Wieżę można wchodzić. Bilet kosztuje 18 euro. Na górę prowadzi 273 schody. Jeśli chcecie zwiedzić tylko katedrę i baptysterium, to zapłacicie tylko 6 euro, dorzucając po jednym euro uzyskacie wstęp do muzeów. W baptysterium warto wejść na antresolę.
W Pizie warto się też przejść uliczkami starego miasta – jak na włoskie miasto przystało są bardzo malownicze i klimatyczne.
Znaleźliśmy fajną pizzerię, którą chciałbym Wam polecić. Nazywa się La Cereria i mieści się przy Via Pietro Gori 33. To uliczka na uboczu, a w dodatku trzeba wejść w bramę, na szczęście na obu jej stronach są tabliczki. Śmiało idźcie przed siebie – po parudziesięciu metrach skręćcie w lewo, a znajdziecie się w ogródku tej pizzerii. Pamiętajcie jedynie, że – jak wiele innych przybytków tego typu – czynna jest od 19:00. Obsługa jest błyskawiczna, miła i pomocna. A pizza? Znakomita! Od razu też na stoliku znalazły się dwie butelki zimnej wody (jedna gazowana, ruga nie) i bardzo smaczna focaccia.
W Pizie nocowaliśmy w apartamencie Pisa Town. Ma trzy pokoje do wynajęcia i wspólną dla nich łazienkę oraz kuchnię. Nasz pokój był wygodny, klimatyzowany, ale wliczone w cenę śniadanie, to w zasadzie gotowe produkty: rogaliki, ciasteczka, dwa kartoniki mleka, kawa w kapsułkach (w kuchni jest ekspres; w ogóle kuchnia jest dobrze wyposażona), parę cukierków, soczki w kartonikach (200 ml) i tego typu rzeczy.
Z Pizy udaliśmy się do nadmorskiej La Spezii. La Spezia, to miasto i gmina w Ligurii. Ma malowniczą promenadę i port jachtowy. Warto tu wstąpić i pospacerować. Ale warto też pojechać do blisko położonych miejsc określanych wspólnym mianem Cinque Terre. To Corniglia, Manarola, Monterosso, Riomaggiore i Vernazza. Malownicze miejscowości na liguryjskiej riwierze wpisane są od nieco ponad dwóch dekad na listę światowego dziedzictwa kulturalnego i przyrodniczego UNESCO. Problem jest jeden – to malutkie miejscowości wciśnięte w nadmorskie doliny. Efekt jest wspaniały, ale pojemność miejscowości i parkingów sprawia, że ciężko tu dotrzeć samochodem. Na szczęście przynajmniej niektóre z tych miejscowości widać z góry. A tak naprawdę najlepiej obejrzeć je z morza – w La Spezii można skorzystać z oferty rejsów. Wtedy wrażenia będą na pewno najlepsze.
Za to jadąc tam samochodem zmierzycie się z drogami z mnóstwem zakrętów – są wspaniałe! Uwielbiam tego typu drogi! Wprawdzie permanentne ograniczenie prędkości wynosi tam 50 km/h, ale i tak jedzie się bardzo przyjemnie. Zawieszenie Nowego Peugeot 508 SW świetnie sobie radziło z licznymi zakrętami, acz oczywiście dużych prędkości nie dało się tam osiągać. Niemniej jednak na krętych drogach z La Spezii do Manaroli widać było duży potencjał tego, nad czym pracowali inżynierowie francuskiej marki. Duża doza komfortu i jednocześnie pewność prowadzenia. O tym nie przeczytacie w motogazetkach!
Średnie spalanie z całej trasy podczas tego etapu podróży wzrosło do 6,2 l/100 km, a za nami już ponad 2.200 km. Cóż, było trochę podjazdów pod strome wzniesienia, których najwyraźniej nie skompensowały zjazdy z tychże wzniesień w drodze powrotnej. Ale było też trochę jazdy w ruchu miejskim, co mogło spowodować lekki wzrost spalania.
Za to 2-litrowy wysokoprężny 180-konny silnik idealnie nadawał się do jazdy po takich trasach – jego elastyczność okazała się idealna, a współpraca z ośmiobiegowym automatem (w tych warunkach najwyższych biegów oczywiście skrzynia nie wrzucała) układa się bardzo harmonijnie.
Dotarliśmy do Genui. W mieście Krzysztofa Kolumba zostaliśmy na dwie noce. Miły hotel Best Western Premiere w zachodniej części miasta okazał się bardzo komfortowy. Świetne śniadania zasługują na szczególne podkreślenie. Cena za czteroosobowy pokój należy do tych najwyższych podczas naszej podróży, ale też jest to obiekt czterogwiazdkowy. A gdy się to uwzględni, to owa cena już taka bardzo wysoka nie jest ;-)
Na jednym ze zdjęć w galerii poniżej możecie zobaczyć (jakże niepozorną) pochodzącą z XVII wieku rekonstrukcję domu odkrywcy Ameryki. Znajdziecie ją przy Piazza Dante, ale naprawdę łatwo ten budyneczek przeoczyć. Mieści się w nim muzeum prezentujące pamiątki po legendarnym żeglarzu.
Będąc w Genui nie sposób przeoczyć latarni morskiej, drugiej najstarszej na świecie i drugiej pod względem wysokości w Europie. Ma 77 metrów, a pierwszą latarnię w tym miejscu zbudowano już w 1128 roku. Obecny kształt budowla ma od 1543 roku. U jej stóp mieści się latarniane muzeum. Latarnia morska jest chyba najważniejszym symbolem Genui.
W genueńskim porcie natkniecie się też na zakotwiczoną replikę galeonu wykorzystaną w „Piratach” Romana Polańskiego. Praktycznie tuż obok jest też jedno z największych europejskich akwariów. Wstęp do niego kosztuje 29 euro od osoby. Do portu w Genui zawijają wielkie wycieczkowce. Jeden z największych z nich, MSC Seaview, jest tu bardzo częstym gościem. To statek o długości 323 metrów i szerokości 41 metrów. Może zabrać niemal 5.500 pasażerów i jest po prostu pływającym miastem. Zbudowała go włoska stocznia i ma brata bliźniaka MSC Seaside. Statek kosztował 700 milionów euro. Robi wielkie wrażenie.
Genua, to miasto ciekawe komunikacyjnie. Wzdłuż nabrzeża (i portu) wiedzie droga dwupasmowa poprowadzona w znacznej części po estakadzie. To sprawiło, że nawigacja, w którą seryjnie jest wyposażony Peugeot 508 SW, miała pewne problemy ze zlokalizowaniem tego, gdzie znajduje się samochód. Po prostu wzdłuż estakady wiedzie inna droga, pod spodem, więc pozycjonowanie auta jest utrudnione. Kiedy jechaliśmy pierwszy raz do hotelu, to aktualność nawigacji okazała się niewystarczająca – urządzenie wywiodło nas trochę nie tam, gdzie chcieliśmy się znaleźć, ale szybko znalazłem właściwą drogę. Co ciekawe później już nawigacja tego błędu nie popełniła i prowadziła nas właściwie.
Innych zastrzeżeń do map nie mamy. Urządzenie spisuje się dobrze, a w mieście tak „zakręconym” komunikacyjnie stanowi ogromną pomoc dla kogoś, kto przyjedzie tu po raz pierwszy.
Nasz testowy samochód wzbudza spore zainteresowanie. Jeden z parkingowych nazwał go „bella Peugeot” i trudno się z nim nie zgodzić. Nowy Peugeot 508 SW jest niewątpliwie pięknym samochodem. To auto rzuca się w oczy, a jego proporcje robią naprawdę duże wrażenie. Peugeot znowu zrobił fantastycznie wyglądające kombi! Dział stylu francuskiej marki przeżywa znakomite lata. Nie będę pisał, że najlepsze w swojej historii, ale na pewno jedne z lepszych.
Krzysztof Gregorczyk
Najnowsze komentarze