Koncern Stellantis, zarządzany przez Carlosa Tavaresa, osiąga bardzo wysokie zyski. Sam szef koncernu będzie w nim pracował do 2025 roku. Kto obejmie po nim stery?
Carlos Tavares, szef koncernu Stellantis, to postać kontrowersyjna. Z jednej strony jest niewątpliwie twórcą sukcesu finansowego, gigantycznych zysków, które robią wrażenie na świecie motoryzacji oraz analitykach finansowych. Z drugiej strony akcje koncernu nadal są wyceniane poniżej tego, co sugerowałyby wyniki, pokazywane w półrocznych i rocznych zestawieniach.
Koncern ma swoje sukcesy, do których można zaliczyć sprawne przeprowadzenie połączenia PSA i FCA oraz przejście do budowy samochodów na wspólnych platformach. Jak do tej pory udało się utrzymać wszystkie marki, w planach jest wiele nowych modeli. Trwa przebudowa sieci sprzedaży, wdrażane są nowe systemy informatyczne i usługi dla klientów. Ta pozytywna strona działania ma jednak też swoją ciemniejszą twarz.
Stellantis cierpi na kłopoty organizacyjne, masowe odejścia, do których firma zresztą sama zachęca, przerwały ciągłość wielu ważnych procesów. Bardzo kontrowersyjne jest podejście do sieci sprzedaży i ciągłe przedłużanie przejścia na nowe umowy. Wielu dealerów rozstało się ze Stellantis, w Polsce z ponad 300 salonów pozostała mniej więcej jedna trzecia. Trudno zrozumieć niektóre pomysły, jak np. usunięcie blisko 300 samochodów z muzeum Citroëna pod Paryżem czy ciągłe roszady wśród szefów marek. Stellantis boryka się też ze spadkami sprzedaży.
Carlos Tavares oficjalnie ma bardzo dobrą prasę, ale już rozmowa z menadżerami koncernu pokazuje nieco inny obraz sytuacji. Wiele osób czeka po prostu na jego odejście, które nastąpi w roku 2025. Kto będzie jego następcą? Tego na razie oficjalnie nie wiadomo. Struktura zarządzania Stellantis jest dość złożona i trudno dzisiaj wskazać kogoś, kto wyróżniałby się na tle reszty na tyle, aby mieć nie tylko umiejętności ale też wizję rozwoju i budowy firmy na kolejne, niełatwe w motoryzacji lata.
Najnowsze komentarze