W drugiej połowie października miałem niewątpliwą przyjemność pojeździć przez tydzień biało-błękitnym Citroënem DS3. Błękitny był dach, błękitne były lusterka, a i na kluczyku można było znaleźć błękitne zdobienie. Karoseria, jak i deska rozdzielcza, były białe. W efekcie autko prezentowało się znakomicie – nie bezbarwnie, jak wiele białych aut, a oryginalnie. I była to zasługa nie tylko kolorystyki, ale i śmiałego designu. Od razu widać, że to samochód marki francuskiej, bo nikt znający się choć troszkę na motoryzacji, nie podejrzewałby, nawet po solidnych dopalaczach, że ten samochód mógłby ktoś zaprojektować na potrzeby którejś z niemieckich marek. Tak oryginalne może być tylko auto francuskie.
Citroën DS3 występuje tylko w wersji trzydrzwiowej. Ma bardzo dynamiczną sylwetkę, którą charakteryzuje ciekawie zarysowany słupek B – blacha w kolorze nadwozia kończy się mniej więcej w dwóch trzecich jego wysokości, a dalej mamy już ciemną szybę. Oczywiście słupek B istnieje – konstrukcja schowana jest za szybą, ale efekt wizualny jest niesamowity. Nie przypominam sobie drugiego takiego samochodu, w którym zastosowano by takie rozwiązanie. Przy jasnej kolorystyce nadwozia skutkuje to ciekawym wrażeniem, z którego rezygnuje się wybierając auto w kolorach mało kontrastowych do szyb. Biel, czerwień, żółć, czy inne żywe barwy, pasują do DS3 po prostu idealnie. Tym bardziej, że przecież dach można sobie zażyczyć zupełnie inny, co też może być ciekawym rozwiązaniem. Możliwości jest wiele, zgodnie ze starą zasadą, że „kto bogatemu zabroni” ;-)
No właśnie – DS3 bazuje na rozwiązaniach technicznych Nowego C3, które aktualnie mamy na testach w naszej redakcji, ale jest od niego bardziej designerski. Zamówić też można go tylko w nielicznych salonach Citroëna w Polsce, co przekłada się na jeszcze większą unikatowość modelu. Za oryginalnością podąża też cena – zauważalnie wyższa, niż w przypadku innych aut segmentu B, za to z pewnością nie można odmówić „DeeS-trójce” stylu, świeżości stylistyki, francuskiego szyku… Jeżdżąc tym samochodem wciąż czułem na sobie spojrzenia innych kierowców, a także pieszych – DS3 jest samochodem rzucającym się w oczy i to nie tylko z powodu dwukolorowego lakierowania, ale przede wszystkim niespotykanego rysunku karoserii z „płetwą rekina” w miejscu słupków B.
Testowe auto napędzane było silnikiem wysokoprężnym, co w przypadku francuskiego samochodu dziwić nie może. Dziś to już niestety norma, a wielbiciele benzyniaków mają do wyboru relatywnie niewiele modeli. Mimo wszystko diesel do DS3 pasuje, nawet w tych dość podstawowych odsłonach, zapewnia bowiem – m.in. dzięki turbosprężarce – niezłe osiągi, relatywnie nieduże spalanie, spory zasięg. Wszystko to jest okupione wysoką „ceną startową” oraz dość drogim serwisem, gdy coś się z osprzętem silnika HDi dzieje, ale to akurat norma nowoczesnych diesli. Cóż – producent też chce zarabiać :-)
Ale wróćmy do moich jazd Citroënem DS3. Samochód występuje – w odróżnieniu do jedynie 5-drzwioweego Nowego C3 – tylko w wersji trzydrzwiowej. W dodatku szyby boczne na wysokości tylnej kanapy są tak niewielkie, że jeśli ktoś cierpi na klaustrofobię, to lepiej, żeby tych miejsc nie zajmował. Wszystko to jest pochodną niesamowitego designu, choć przyznać należy, że ciemno na tylnych miejscach nie jest. Samochód jest nieźle doświetlony, ale też jeśli posadzicie z tyłu dzieci (a ilość miejsca na kanapie sugeruje właśnie takie rozwiązanie), to niestety dużo widzieć nie będą. Zbliżona w kształcie do rombu szyba dość skutecznie ogranicza możliwość obserwacji tego, co dzieje się po bokach samochodu.
Na szczęście problemów z widocznością nie ma kierowca. Problem mogą stanowić dość masywne słupki A, ale są poprowadzone pod takim kątem, że będzie to kłopot tylko w wyjątkowych wypadkach. Również do tyłu widoczność jest tylko średnia, bo nieduża szyba w pokrywie bagażnika i szerokie słupki C ograniczają widoczność, ale dla kogoś, kto cofa „na lusterka”, jak ja, kłopotem to nie będzie.
Na pochwałę zasługują fotele. Zapewniają dobre trzymanie boczne, a półskórzana tapicerka dodaje im szlachetności. Centralny podłokietnik, wspólny dla kierowcy i pasażera, jest wystarczający. Zauważmy, że jeszcze niedawno w tym segmencie był praktycznie nieosiągalny. Dziś zaczyna być normą, przynajmniej we francuskich samochodach.
Jako, że DS3 jest samochodem trzydrzwiowym, musiano zastosować mechanizm składania i przesuwania foteli przednich tak, aby umożliwić zajmowanie miejsc na tylnej kanapie. Wybrano rozwiązanie z dźwignią zlokalizowaną na „ramieniu” fotela, ale dźwignia ta ma spory skok i na przykład dzieci niespecjalnie sobie z nią radzą. Chyba lepszy byłby patent taki, jak w modelu C2 chociażby – z dźwignią obsługującą jednocześnie składanie fotela i regulację kąta jego pochylenia.
Tylna kanapa ma dość płaskie oparcie i siedzisko, co ułatwia podróż ewentualnej trzeciej osobie na niej siedzącej. Bo DS3 jest autem rejestrowanym na pięć osób. Oczywiście o komforcie dla trzech osób na tylnej kanapie trudno mówić, ale możliwość ich przetransportowania zgodnie z prawem istnieje. I każda z nich ma do dyspozycji trzypunktowe pasy bezpieczeństwa oraz zagłówek dla siebie. Zagłówek składany, opuszczany w oparcie kanapy, by nie utrudniał widoczności, gdy nikt na kanapie nie podróżuje.
Pasażerowie kanapy mają do dyspozycji podłokietniki w boczkach nadwozia. Poniżej ich poziomu zlokalizowano też małe schowki, w których zmieści się niewielka butelka napoju, czy drobna zabawka.
Wnętrze auta nie jest jednak, moim zdaniem, aż tak designerskie, jak na zewnątrz, choć nie zabrakło w nim ciekawych rozwiązań. Chyba największą nowością jest daszek nad zegarami, który ma otwory na wylot. Nie przeszkadzają one w niczym w obserwacji wskazań, natomiast dają świeży powiew nowoczesnej stylistyki i odpór zalewającej nas w wielu innych samochodach toporności i optycznej ciężkości.
Zegary są bardzo czytelne – od razu wiadomo, co pokazują i jakie są bieżące wskazywane wartości. W centrum wydarzeń zlokalizowano prędkościomierz, w którego dolnej części porusza się wskazówka termometru obrazującego stan cieczy chłodzącej w silniku. Zegary są analogowe, a termometru nie wyskalowano, choć oczywiście zaznaczono czerwonym paskiem miejsce, w którym zaczyna się robić niezdrowo dla silnika.
W centrum tarcz prędkościomierza i obrotomierza umieszczono szereg kontrolek, które zapalają się w razie potrzeby. Znajdziecie tam m.in. wskaźniki airbagów, ESP, czy hamulca ręcznego, ale jest ich tam sporo. Obecność niektórych determinuje oczywiście wersja samochodu – silnikowa i wyposażeniowa.
Po lewej stronie zlokalizowano analogowy obrotomierz, nieco mniejszy od prędkościomierza, a po prawej wskaźnik ilości paliwa w baku (ciekłokrystaliczny) i elektroniczny licznik kilometrów wraz z tzw. licznikiem dziennym. Auto sugeruje też w tym miejscu, że dobrze by było zwiększyć bieg na wyższy, by pozostać w zgodzie z zasadami ekonomii i ekologii. Oprogramowanie sugeruje dość wczesne zmiany, za wczesne, jak dla mnie, a zaznaczę, że w normalnym ruchu staram się nie kręcić silnika zbyt wysoko.
Ciekawym, znanym z auto o sportowym zacięciu, zabiegiem, jest zastosowanie zabiegu, w którym wskazówki zegarów po włączeniu kluczyka wędrują do końca skali, po czym wracają do zera. Dzieje się to oczywiście w feerii światła pochodzącego z kontrolek zlokalizowanych w centralnych częściach obrotomierza i prędkościomierza, o których wspominałem wyżej.
Z kolei konsola centralna ma trzy zasadnicze części. Idąc od góry są to: ciekłokrystaliczny wyświetlacz prezentujący informacje z systemu audio i wskazania komputera pokładowego, zawierający oczywiście zegar, kalendarz, czy termometr temperatury zewnętrznej, niżej jest panel sterowania klimatyzacją wraz z wyświetlaczem, a na samym dole zlokalizowano radioodtwarzacz CD, czytelny i prosty w obsłudze, choć z pewnością spotkacie opinie, że ma za małe przyciski. To jednak nie jest problem – jak to u francuskich producentów bywa, tak i tym razem kierowca ma do dyspozycji sterowanie systemem audio specjalnym pilotem przy kierownicy.
Obsługę większości pozostałych funkcji również zlokalizowano w manetkach przy kierownicy, co dla użytkowników aut francuskich będzie czymś całkowicie naturalnym. Jedynie sterowanie wysokością strumienia światła z przednich reflektorów przeniesiono. Teraz znane z wielu poprzednich modeli pokrętełko znajduje się po lewej stronie kolumny kierownicy. Wymaga krótkiego przyzwyczajenia wieloletnich użytkowników aut koncernu PSA, ale uwierzcie – jest to miejsce sensowniejsze i wygodniejsze!
Deska rozdzielcza samochodu jest bardzo nowatorska w formie. Solidny kawał tworzywa ciągnący się przez całą szerokość kokpitu prezentuje się bardzo ładnie, choć może szokować co bardziej konserwatywnych klientów. Spójrzmy jednak prawdzie w oczy – oni nawet nie zajrzą do środka Citroëna DS3, bo sama stylistyka karoserii porazi ich oczy i będą musieli odwiedzić okulistę. Ten samochód nie przyjmie się w środowiskach wychowanych na wiejskich dyskotekach, gdzie wciąż królują Golfy i BMW, oczywiście w wieku dorosłym, albo gdzieś tak…
W deskę tą wmontowane są nawiewy, wyświetlacz (mniejszy w standardzie, pokładowej nawigacji w droższych modelach), czy przyciski świateł awaryjnych oraz centralnego zamka. Znalazło się w niej miejsce także na znak rozpoznawczy Citroëna – dyfuzor zapachów. Emituje on wybrany aromat z natężeniem ustawionym przez kierowcę. Gadżecik tyleż sprytny, co przyjemny – wciąż mnie to urzeka!
Centralna konsola ze sterowaniem nawigacji oraz radioodtwarzaczem umieszczone zostały za plastikiem imitującym lakier fortepianowy. Wygląda to nowocześnie i szlachetnie.
Pomiędzy fotelami znalazło się miejsce na dźwignię hamulca ręcznego oraz dwa gniazda – 12V oraz AUX, do podłączenia zewnętrznego źródła dźwięku. Wykończenie znajdującej się przed tymi elementami dźwigni zmiany biegów zależne jest od wykończenia samochodu. Gałka dobrze leży w dłoni, acz zimą jej aluminiowe elementy będą nieprzyjemnie chłodzić garść, dopóki wnętrze samochodu nie rozgrzeje się wystarczająco po dłuższym parkowaniu na dworze.
Bagażnik Citroëna DS3 ma sporą pojemność – dla czterech osób powinien wystarczyć nawet na wakacyjne podróże, acz oczywiście dobrze by było pakować się rozważnie. Zabranie połowy domu nie wchodzi w rachubę. Za to wrzucanie tobołków nie powinno być problemem – otwór załadunkowy jest spory, a pokrywa bagażnika unosi się wysoko i nie ma problemu z haczeniem o nią głową. Otwór załadunkowy ma jednak dość wysoki próg, co może sprawiać pewien kłopot przy ładowaniu cięższych bagaży. Za to szerokość tegoż otworu nie powinna stanowić wyzwania przy pakowaniu.
Klapę bagażnika zdobi dyskretny spojlerek w jej górnej części, stanowiący przedłużenie linii dachowej i w kolorze dachu malowany.
Przednie reflektory mają ciekawy rysunek, a samochód wyposażono w niemal pionowe, biegnące lekkim łukiem światła do jazdy dziennej. Wykonano je w technologii LED i wyglądają rewelacyjnie! Miło jest patrzeć na ten element, bo wyróżnia on „DeeS-trójkę” na drodze, jak chyba nic innego, zwłaszcza, gdy powolutku zaczyna zapadać zmrok, a jest jeszcze za wcześnie na włączenie reflektorów głównych.
Auto ma oczywiście reflektory przeciwmgłowe zlokalizowane nieco do wewnątrz względem świateł do jazdy dziennej.
Citroëna DS3 wyposażono w dość dobrze grający system audio, w tym głośnik na podszybiu z przodu. Jeśli obawiacie się, że będzie on przeszkadzał w obserwacji drogi, to jesteście w grubym błędzie.
No dobrze. Ale jak jeździ DS3?
Powiem tak: fajnie… Auto nie jest specjalnie miękkie, co nie dziwi przy relatywnie niedużym rozstawie osi, ale zapewnia naprawdę sporo komfortu ze strony nadwozia. Taki – udany – kompromis pomiędzy miękkością, a pewnością prowadzenia, potrafią zapewnić w zasadzie tylko Francuzi. Samochód świetnie składa się w zakręty, dobrze prowadzi się na wprost, a to wszystko bez efektu w postaci naruszenia plomb w zębach. 16-calowe koła obute już w zimowe opony zapewniają sporo komfortu nawet na kiepskich drogach, a takich wciąż w naszym kraju jest mnóstwo.
Układ kierowniczy jest wspomagany dość mocno, ale jego siła maleje wraz ze wzrostem prędkości. Jego czułość w mojej opinii jest wystarczająca, jak na tego typu rozwiązanie. Przeciętny kierowca nie powinien narzekać na ten element.
Skrzynia biegów pracuje precyzyjnie, choć skoki lewarka nie są przesadnie krótkie. Ot – do jazdy w normalnych warunkach jest OK, a jeśli komuś się marzy jazda sportowa, to musi sięgnąć po którąś z bardziej wyczynowych wersji – samochody w specyfikacji R3 są już przecież dostępne ;-)
Wspomniana skrzynia ma zresztą zadziwiająco długie przełożenia. W efekcie prędkości autostradowe osiągało się w testowym aucie na czwartym biegu przy ok. 3.000 obrotów, a przecież jest jeszcze „piątka”. Wpływa to bezpośrednio na zużycie paliwa, a nie traci na tym najwyraźniej elastyczność auta. Do takiej pracy skrzyni trzeba jednak było przywyknąć – jeszcze w żadnym testowym samochodzie, jakim mieliśmy przyjemność jeździć w redakcji Francuskie.pl, nie było tego typu skrzyni.
W zasadzie do Citroëna DS3 mam tylko jedno zastrzeżenie. Nie przyczepię się na przykład o brak dwustrefowej klimatyzacji w standardzie i o jakieś inne drobiazgi. Mam jedną uwagę. Uwagę, dotyczącą problemu, który powtórzył się w testowanej aktualnie C3-ce, czyli jest ewidentnie błędem konstrukcyjnym tego samego podzespołu. Chodzi o nawiew powietrza. Bardzo często zdarza się, że gdy automatyczna klimatyzacja uzna, że trzeba zwiększyć siłę nawiewu, dmuchawa wydaje mało przyjemne popiskiwanie, coś w stylu kończącego się paska alternatora mniej więcej. W samochodzie, który ma być prestiżową odmianą miejskiego Citroëna coś takiego zdarzyć się nie powinno! I jak przebolałbym to jeszcze w przypadku tańszego C3, tak w DS3 zrozumieć nie mogłem. I za to należy się testowanej Cytrynce minus.
Można go jednak nieco zneutralizować. Można bowiem kupić w salonie miniaturkę w takich samych barwach, jak nasze auto testowe. Sądzę jednak, że pełna gama spersonalizowanych Citroënów DS3 nie jest dostępna ;-) Nam się udało!
Tekst i zdjęcia: Krzysztof Gregorczyk
Za użyczenie samochodu do testu dziękujemy firmie Citroën Polska.
Originally posted 2010-11-19 18:12:40.
Najnowsze komentarze