W roku 1933 przez Europę, znajdującą się w stanie wielkiego kryzysu, przetoczyła się fala protestów automobilistów, którzy nie chcieli zgodzić się na podwyżki podatków, związanych z samochodami. Rządy Francji, Anglii, Austrii oraz Czech podnosiły opłaty by ratować budżety. W tym czasie w Polsce było tak mało aut, że protesty owe budziły powszechne zdumienie. Z europejskimi producentami ostro konkurował zaś Ford, oferując swoje samochody taniej, niż najtańsze produkty z rodzimych fabryk… Oto co pisały na ten temat ówczesne media:
Jeszcze nie przebrzmiały echa niedawnych demonstracyj czeskich automobilistów przeciwko podwyżce podatku od samochodów, a oto depesze wczorajsze przyniosły wiadomość o nowych zaburzeniach, tym razem daleko groźniejszych , wywołanych z tych samych powodów przez szoferów wiedeńskich.
Czytelnikowi polskiemu wiadomość taka wydaje sie nieprawdopodobna: bo jakże, takie głupstwo dotyczące tylko garstki bogaczy, mających własne auta, mialożby spowodować aż taką małą „rewolucję” w Czechach i Austrji? U nas bowiem na automobilizm i jego role niejednokrotnie patrzy się prawie tak samo jak przed 40 bez mała laty, gdy stary Daimler po raz pierwszy ukazał się oczom zdumionych Austriaków w swem prymitywnem aucie.
Inaczej jest w Czechosłowacji, Francji, Niemczech, czy Ameryce. We wszystkich państwach nowoczesnych od dawien dawna samochód przestał być luksusem, dostępnem sferom uprzywilejowanym, wypierając zwycięsko konia, tramwaj i kolej — stał się on dziś prawdziwym nerwem życia gospodarczego i publicznego. A rownocześnie z tem urósł do niebywałych rozmiarów przemysł automobilowy stając się w szeregu państw, Francja, Stany Zjednoczone, Italia — przemysłem narodowym. Jednem z głównych źródeł dobrobytu.
W ostatnich latach sieci kolejowe w zachodniej Europie rozwijały sie b. słabo, a w Ameryce Południowej, nawet zlikwidowano niejedną, nie rentującą się podrzędną linię kolei żelaznych. Nie rozszerza się też tam i sieć tramwajowa a w wielu miastach, że wspomnimy choćby Paryż, sztywne tory tramwajowe, jako przeszkoda w ruchu ulicznem są bez pardonu wyrzucane poza obręb śródmieścia.
Natomiast rok rocznie buduje się tysiące kilometrów wspaniałych, asfaltowych, bitumowych szos samochodowych, powstają setki nowych linij autobusowych i autokarowych, a fabryki wyrzucają na rynek setki tysięcy nowych wozów, coraz doskonalszych, wygodniejszych I ekonomiczniejszych. Nic więc dziwnego, że w Czechosłowacji, gdzie samochody obsługują olbrzymią część ruchy osobowego i towarowego, gdzie pracują na roli tysiące traktorów, gdzie przemysł automobilowy jest wspaniale rozwinęty — wieść o pomyśle podatku od samochodów, co grozi zmniejszeniem się ruchu, urasta w oczach społeczeństwa do rozmiarów wstrząsu gospodarczego.
Nie zapominajmy, że dwukrotnie mniej od Polski zaludniona Czechosłowacja ma, nie licząc wozów wojskowych, około 150.000 pojazdów motorowych (to jest pięć razy więcej niż 32 milionowa Polska). Oto przeto w Polsce jeden samochód czy motocykl wypada na 1200 mieszkańców — w Czechosłowacji zaledwie na niecałych 100, a we Francji — na 30. Obecny „kryzys automobilowy” jaki zagraża Czechosłowacji, dotyczy również szeregu innych krajów.
Tak więc we Francji rząd wnosi podobny projekt podwyższeń podatku od aut, dla załatania „dziur budżetowych”, a w Anglii unieruchomiono znaczną część samochodów. Ameryka dusi się od nadprodukcji automobilowej. I tak dalej. Ten światowy kryzys automobilizmu kurczy oczywiście, rynki zbytu. Na tem tle rozgrywa się coraz bardziej zażarta walka konkurencyjna, przede wszystkiem — pomiędzy produkcją europejską a amerykańską.
Idzie tu, oczywiście, o rynki europejskie — bo o imporcie wozów do Ameryki w tej chwili niema mowy. Za to koncerny amerykańskie zapuściły na rynkach europejskich swe macki tak głęboko, że żadne obostrzenia, cła protekcyjne etc nie mogą ich wyplenić. I tak amerykańskie „Fordy” stanowią ciągle poważną konkurencje dla francuskich wozów, szczególnie zaś dla aut tańszych masowej i produkcji, jak „Citroen”, „Renault” i innych, choć droższe „Delage”, czy „Packardy” są często zagrożone inwazją zamorskich Hotchkissów czy „Fordów”.
Aby skuteczniej móc walczyć z produkcja europejską o jej własne rynki, Ford wypuścił ostatnio nowe typy swych wozów, po raz pierwszy różniczkując je pod względem konstrukcji. Na paryskim bruku zaroiło się nagle od zapowiadanych od dawna „rewelacyjnych” typów „Forda”: 4 i 8 cylindrowego, zresztą całkiem do siebie niepodobnych.
Większy wóz 8-cylindrowy ma konkurować z droższemi autami produkcji europejskiej, gdy 4-ro cylindrowy 6-konny „Ford – ma za zadanie walkę z małemi ekonomicznemi wózkami francuskimi, (jak „Peugeot 201″, miniaturowy „Rosengart”) czy też samochodzikami angielskimi lub niemieckimi.
Konkurują zaś one przede wszystkiem — ceną: mały,nowy, „Fordzik” kosztuje we Francji wraz z cłem i podatkami około 15.000 franków (niespełna 5.000 złotych), to jest taniej, niż najtańszy wóz tego typu krajowej produkcji. A mimo to — Ford musiał zatrzymać swe olbrzymie zakłady, 150.000 ludzi zostało bez pracy. Wielki „Henry” musi zrobić w swej produkcji pauzę, by dać możność swym agentom „wypchnięcia” tuż gotowych wozów. Ale — kto je dziś kupi?
źródło: Dziennik Białostocki 1933.02.04 R.11 nr 35
Pisownia oryginalna
Originally posted 2021-04-05 00:07:12.
Najnowsze komentarze