Wiadomo, że chcemy się czuć bezpiecznie na drogach. W naszym kraju co roku ginie w ruchu ulicznym zatrważająca ilość ludzi, a znacznie więcej odnosi rany. Każdy świadomy kierowca na pewno zechce zrobić wiele, by jeździło się bezpieczniej, ale poza dojeniem z nas kolosalnych pieniędzy poprzez najróżniejsze podatki i opłaty w zasadzie nie mamy wpływu na to, co się ze stanem dróg dzieje. Możemy jedynie gadać, albo… zacząć zmiany od siebie i swojego stylu jazdy. Są jednak tacy, którzy najchętniej metodami administracyjnymi zakazywaliby prowadzenia pojazdów ludziom dotkniętym różnymi schorzeniami. Czy słusznie?
Ów podający się za lekarza człowiek, który napisał list do tygodnika, twierdził dość autorytatywnie, że cukrzycy stanowić mogą spore zagrożenie na drodze. To poniekąd prawda – skutkiem hipoglikemii (niedocukrzenia) może być nawet utrata przytomności, co podczas jazdy samochodem może być tragiczne w skutkach. Tylko że hipoglikemia pojawia się na skutek określonego działania (czy raczej zaniechania) kierowcy i nie przychodzi bezobjawowo. Można się przed nią dość skutecznie ratować, nawet podczas jazdy.
Przeglądając dziś strony internetowe pozostające w kręgu moich zainteresowań trafiłem na artykuł, który sprowokował mnie do napisania niniejszego felietonu. Dlaczego? Przeciętny Polak nie zdaje sobie sprawy, że w naszym kraju żyje około miliona zdiagnozowanych cukrzyków, a drugie tyle nawet o swojej chorobie nie wie. Też nie wiedziałem, że to taka rzesza ludzi! Natomiast zastanawia mnie jedno – jakim cudem wspomniany już czytelnik motoryzacyjnego tygodnika chciałby ograniczyć cukrzykom prawo do poruszania się pojazdami mechanicznymi? I jaki przyniosłoby to skutek? Śmiem sądzić, że większość z ludzi ze stwierdzoną chorobą stara się ją kontrolować, w czym pomagają coraz lepsze insuliny. Tacy kierowcy nie powodują więc zapewne mierzalnego wzrostu zagrożenia. I tę tezę podkreśla cytowany przeze mnie artykuł. Większym zagrożeniem są ludzie, którzy nie mają pojęcia, że są chorzy, a mimo to jeżdżą samochodami. Ale jak ich z ruchu eliminować? Badać glukometrami równolegle z badaniem alkotestami?
Sprawa administracyjnego zakazu, bądź tylko ograniczenia możliwości podróżowania, jest więc bezsensowna. Co więcej – z listu zamieszczonego przez tamten „Auto-Świat”, czy też „Motor”, przebija indolencja piszącego go człowieka – każdy człowiek z jakimkolwiek dyplomem medycznym wskaże to bez trudu. Zrobi to też większość cukrzyków, bądź osób mających wśród najbliższych osobę chorą na cukrzycę. List opierał się na strasznie starej wiedzy, kiedy cukrzycy stosowali insulinoterapię oparta o insulinę ludzką. Dziś normą są insuliny analogowe, które ułatwiają aktywny tryb życia i umożliwiają lepszą kontrolę choroby. Tego wszystkiego można się dowiedzieć z lektury tego artykułu. Trzeba tylko chcieć czytać. I umieć to robić ze zrozumieniem… ;-)
Od pewnego czasu w naszym kraju pojawiła się grupa ekstremistów, którzy najchętniej w każdej dziedzinie życia wprowadziliby szereg utrudnień, licencji, koncesji, ograniczeń itd. Chce się zakazać ludziom wielu różnych rzeczy, które oni chcą robić nie zważając na to, czy inni mają taką ochotę, czy tez nie. Niejeden z tych pomysłów uzasadnia się jakimiś religijnymi powodami, inne tłumaczy się chęcią poprawy bezpieczeństwa szarego obywatela, choć wielu z nich czuje się wystarczająco bezpiecznie, inne mają jeszcze bardziej szalone podłoże. Ingerencja państwa w życie przeciętnego człowieka zaczyna niebezpiecznie przypominać wstęp do zniewolenia, jakie serwowały już różne reżimy. Zastanawiam się, jakie będzie kolejne żądanie czytelnika-lekarza, nad którym znęcam się od początku tego tekstu. Zakaże prowadzić samochody inwalidom? A jeśli tak, to jakiego rodzaju inwalidztwo będzie graniczne? Ucięty kawałek palca też zdyskwalifikuje Polaka, jako kierowcę? Brak nóg, bądź niewładne dolne kończyny? Znam wielu takich niepełnosprawnych, którzy są znakomitymi kierowcami, zapewne lepszymi, niż ów czytelnik-lekarz. Po inwalidach na warsztat weźmie się homoseksualistów, bo w razie wypadku mogą zakazić postronnych ludzi wirusem HIV. A potem będziemy sprawdzać poprawność rasową i wskrzesimy Hitlera, tak?
Nie przesadzajmy z eliminowaniem z normalnego życia ludzi, którzy są wprawdzie chorzy, ale stosują terapię, nierzadko dobrą terapię. Wkrótce bowiem możemy dojść do tego, żeby cukrzykom nie tylko zabronić jeżdżenia samochodami, ale wręcz dobrze by ich było odstrzelić – dopłaty budżetowe do insulin, to kolosalne pieniądze, więc można będzie sporo zaoszczędzić…
Co ważne – omawiany przeze mnie artykuł porusza istotną kwestię – cukrzycy wcale nie powodują statystycznie więcej wypadków, czy kolizji, niż kierowcy zdrowi! Jest to druzgocący fakt dla teorii wysnutych przez tamtego piszącego do gazety czytelnika-lekarza.
A jedynym, co powinno się badać, poza ogólnym stanem zdrowia, u osób starających się o prawo jazdy, jest – moim zdaniem – poziom inteligencji. Niezależnie od posiadanego wykształcenia, które nieraz okazuje się tylko papierkiem, nie znajdującym zupełnie odniesienia w badanym IQ. A ten parametr sprawiłby zapewne, że na polskich drogach zrobiłoby się dość pusto… Nie tylko zresztą na drogach… ;-)
Dla zainteresowanych tematem i szukającym porad m.in. o podróżowaniu z cukrzycą na pokładzie ;-) podaję adresy, pod które warto zajrzeć:
www.cukrzyca.org
www.novonordisk.pl
Krzysztof Gregorczyk
Najnowsze komentarze