Światło dzienne ujrzy dopiero za dwa lata, ale już teraz wiadomo, że hybrydowy Peugeot 3008 będzie miał 300 KM i mimo, że będzie najmocniejszą odmianą tego SUV-a, to nie otrzyma oznaczenia GTi. Tak przynajmniej twierdzi Laurent Blanchet z Peugeota.
Hybrydowy Peugeot 3008 ma być jednym z najmocniejszych kompaktowych SUV-ów oferowanych na rynku przez mainstreamową markę. Będzie hybrydą podobną do rozwiązań znanych jako HYbrid4 – silnik spalinowy napędzać ma koła przednie, a silnik elektryczny – tylne. Tyle, że diesla zastąpi jednostka benzynowa o pojemności 1.6 litra.
Oczekuje się, że auto będzie się rozpędzać do setki w mniej więcej sześć sekund, a prędkość maksymalna zbliży się do 250 km/h. Stabilność prowadzenia będzie czymś oczywistym z uwagi na znakomity rozkład masy, możliwość napędzania czterech kół oraz świetny układ jezdny, który już teraz, w standardowych wersjach, po prostu zachwyca.
Hybrydowy Peugeot 3008 będzie najprawdopodobniej pierwszym modelem Peugeota z tą technologią, ale szybko zostanie ona rozszerzona na inne auta. Co więcej – w tym samym 2019 roku Peugeot wypuści na rynek model 208 o całkowicie elektrycznym napędzie. Będzie to bezpośredni konkurent europejskiego bestsellera wśród aut elektrycznych – Renault Zoe. Laurent Blanchet zapowiada, że zasięg elektrycznej 208-ki będzie podobny do tego, co oferuje Zoe. A przypomnijmy, że wg normy NEDC Zoe ma teraz autonomię na poziomie 400 km, co przekłada się na realny zasięg rzędu 300 km.
Dlaczego jednak, jak wspomniałem, 300-konny hybrydowy Peugeot 3008 nie otrzyma oznaczenia GTi? „Ta hybryda będzie miała sportowe osiągi, ale uważamy, że oznaczenie GTi pasuje do małego hatchbacka. SUV 3008 jest na takie oznaczenie za duży” – twierdzi Laurent Blanchet. Trudno mu nie przyznać racji. Właściwie jest to nawet konsekwentne myślenie – najmocniejsze wersji np. 508-ki również były co najwyżej GT. I takiego oznaczenia można się ewentualnie spodziewać na hybrydowym Peugeocie 3008. O ile producent nie ograniczy się jedynie do etykiet związanych z hybrydyzacją napędu.
Krzysztof Gregorczyk
Najnowsze komentarze