Trudno jest w taki poranek wstać, gdy mróz za oknem a na drogach śnieg. Człowiek poleżałby w ciepłym łóżku, bo po co wystawiać się na tak nieprzychylne ciepłolubnej naturze stresy. Nie dziwię się więc pracownikom firm oraz instytucji odpowiedzialnych za stan dróg, że niechętnie wstają bladym świtem, gdy sygnał alarmowy z bazy wzywa ich do całodziennego znoju. Bo cóż to za przyjemność siedzieć za kierownicą solarki czy piaskarki i w wielogodzinnych korkach przebijać się wyznaczoną z góry trasą. Nie dziwie się? Jasne, że nie. Skoro ktoś fatalnie organizuje pracę, to trudno oczekiwać, że jego pracownicy będą skakać do góry z radości, gdy mają z rana wstać i działać. Sens funkcjonowania pługów i solarek jest największy wtedy, gdy na drogach jeszcze pojazdów mało, a więc w okolicach 4 i 5 rano. A ten właśnie czas wybrała natura na najlepszą porę do spania i odpoczynku dla człowieka. Mając swego czasu styczność z lotnictwem cywilnym, przekonałem się, jak doskonałą znajomość prognozy pogody mają piloci. Z wyprzedzeniem wiedzą, co może się zdarzyć na trasie ich lotu. Co więc stoi na przeszkodzie, by podobne prognozy trafiały do odpowiedniego pana (lub pani) za biurkiem w danej miejscowości? Nie wiem jak to działa w tej chwili, ale potrafię sobie doskonale wyobrazić, że taki facet punktualnie wychodzi z biura, jedzie do domu, a tam wieczorem włącza jakieś przesycone sensacyjkami wiadomości i czeka na prognozę pogody. Potem stwierdza, że i tak za późno na cokolwiek i po wypiciu dobrze zasłużonego w jego mniemaniu piwa, lub innego trunku, idzie spać. Bo mało kto wie jak ów facet się nazywa i gdzie mieszka, mało kto wie czym się zajmuje, więc „mogą mu skoczyć”. To co się będzie jeden z drugim przejmował.
Przyznaję, jestem zapewne niesprawiedliwy w powyższej ocenie. Zapewne trafiają do owych ludzi porządne prognozy pogody, zapewne jest jakiś sens w planowaniu pracy podległych służb. Tylko ten sens ma polegać na takiej pracy, abyśmy my wszyscy, kierowcy, rano znaleźli porządnie przygotowane, odśnieżone i posypane żwirem drogi. Żebym jadąc do stolicy mojego kraju mógł podziwiać przepiękne polskie krajobrazy a nie skupiać się na wymyślaniu temu nieznanemu przeciwnikowi, który zapomniał wysłać ludzi na drogi lub zrobił to za późno. Albo wcale i nie wstał, bo mu pogoda się nie spodobała, więc zadzwonił do firmy, że dzisiaj idzie mu źle wstawanie, więc bierze dzień „na żądanie”. I ta historia powtarza się co roku i co roku pojawiają się w mediach kolejne felietony na ten temat.
„Zima zaskoczyła drogowców”, znamy to już na pamięć. A oni, nie przejmując się zapewne specjalnie, odpowiedzą radośnie: „za rok też nas zaskoczy”. Grunt to mieć poczucie humoru. A gdzie w tym wszystkich auta francuskie? W korku, po prostu w korku…
JCh
Najnowsze komentarze