Nowoczesne silniki diesla oferują nieduże spalanie i bardzo dobre osiągi. W Polsce są wciąż bardzo popularne. Warto jednak wiedzieć jak radzić sobie z ich eksploatacją i typowymi problemami.
Starsi kierowcy i osoby bardziej interesujące się motoryzacją pamiętają czasy prostych praktycznie bezobsługowych i co najważniejsze trwałych silników – zwłaszcza wysokoprężnych. Dziś sytuację komplikuje nie tylko duże wysilenie nowoczesnych silników ale przede wszystkim ich osprzęt pozwalający spełniać rygorystyczne normy emisji spalin. Jednym z elementów potrafiących skutecznie uprzykrzyć życie użytkownika jest rozbudowany filtr cząstek stałych, innym układ AdBlue.
Problemy z AdBlue?
Z uwagi na konieczność zmniejszenia emisji tlenków azotu, producenci stosują oczyszczania spalin stosowane w silnikach diesla wykorzystujące dodatek AdBlue. Taki właśnie układ pracuje w silniku 2.0 BlueHDI o mocy 150 KM. W teorii według zapewnień ASO zbiornik AdBlue powinien wystarczyć na pokonanie 15-20 tysięcy kilometrów, zaś proces wypalania zawartości filtra cząstek stałych odbywać się niezauważalnie dla kierowcy.
Tyle teorii, w praktyce ów zbiornik wystarcza na 7-10 tysięcy kilometrów. Nie jest to oczywiście żadną uciążliwością. Problem stanowią niewiarygodne wskazania komputera pokładowego, który pokazuje możliwą do pokonania ilość kilometrów. Wartość ta jest jednak oderwana od rzeczywistości, wystarczy jednak profilaktycznie co kilka tysięcy kilometrów uzupełnić poziom płynu by uniknąć pojawienia się błędu wynikającego z jego niedoboru.
Zimą, z uwagi na krystalizowanie się AdBlue w zbiorniku i możliwe uszkodzenie pompy, warto stosować dodatek zapobiegający temu zjawisku. Gdy panują mrozy nie należy też dopuszczać do pozostawiania małej ilości płynu w zbiorniku, to droga prosto do kłopotów.
Filtr cząstek stałych
W pojeździe eksploatowanym często w warunkach autostradowych proces wypalania filtra przebiega niezauważalnie. Filtr pozostaje utrzymany w czystości. Codzienna eksploatacja w większości przypadków wygląda jednak inaczej. Krótkie odcinki miejskie, jazda przeplatana okazjonalnymi wyjazdami – tak w skrócie wygląda model użytkowania. To prosta droga do trudności związanym z filtrem, który nie będzie miał okazji się oczyścić. Użytkownik nie jest przecież informowany o poziomie zapełnienia filtra i przewidywanym uruchomieniu procesu wypalania filtra.
Jednostka sterująca pracą filtra cząstek zaprogramowane ma kilka cykli wedle których aktywowany jest proces wypalania – problem pojawia się w momencie gdy nieświadomie kierowca go przerwie wyłączając silnik. Brak wymaganych warunków do efektywnego przeprowadzenia procesu wypalania filtra zakończy się jego zapchaniem i pojawieniem się błędu o usterce silnika. Wówczas napęd może przejść w tryb awaryjny – prędkość obrotowa silnika zostaje ograniczona, podobnie jak moc. Dodatkowo w takim przypadku z rury wydechowej wydobywać mogą się kłęby dymu.
Wizyta w ASO w takim przypadku kończy się zwykle zaleceniem wymiany całego filtra. Znacznie rozsądniejsze kosztowo podejście do tego problemu prezentują niezależni specjaliści. Jeśli poziom zapchania filtra na to pozwoli, uruchomiona zostaje procedura wypalania filtra z pomocą komputera diagnostycznego – silnik pracuje wówczas kilkadziesiąt minut na wysokich obrotach. W trudniejszych przypadkach możliwe jest chemiczne czyszczenie filtra, wymaga to jednak jego demontażu i przeprowadzenia całej operacji na stanowisku serwisowym. Koszt czyszczenia to około 500-900 złotych.
Jednym z pomocnych rozwiązań pozwalających na choć częściowe kontrolowanie wypalania filtra cząstek stałych jest montaż dodatkowej diody informującej kierowcę o aktywacji procesu. W ten sposób użytkownik będzie wiedział by nie przerywać procesu. A sposób bez ingerencji w samochód? Od czasu do czasu przejechać się dieslem na drogę szybkiego ruchu lub autostradę.
Najnowsze komentarze