Nowa norma Euro 7, tak zwane strefy czystego transportu i zbliżający się powoli zakaz sprzedaży nowych aut spalinowych nie są jedynymi zagrożeniami dla klasycznej motoryzacji. Politycy, a za nimi urzędnicy, mogą rozważać też wprowadzenie wysokich podatków od wieku lub emisji CO2.
Właściciele aut, którzy są jedną z najbardziej obciążonych daninami i obowiązkami grup społecznych, będą mieli jeszcze jeden problem na głowie. Wśród polityków może dojrzewać bowiem pomysł wprowadzenia w Polsce opłat, czyli wprost mówiąc nowego podatku od wieku auta lub emisji CO2. Znając kreatywność osób stanowiących owo prawo nazwa będzie nic nie mówiącym zlepkiem słów o ekologii lub zrównoważonym rozwoju. Komu ma to służyć? Na pewno nie nam, kierowcom.
Rosnące ceny w salonach powodują spadki sprzedaży. Zjawisko to można już obserwować w salonach, piszą o tym branżowe media takie jak Dealer. Patrząc z punktu widzenia budżetu państwa to oznacza wprost spadek przychodów z VAT, głównego źródła finansowania pomysłów polityków. Zostawiając na boku sensowność wydatków, potrzeby budżetu cały czas rosną, zdecydowanie szybciej niż nasze możliwości płacenia. I taki jeden z drugim politykiem zlecają swoim urzędnikom szukanie nowych źródeł pieniędzy. „Co by tu jeszcze opodatkować? Co mają w innych krajach a czego nie ma u nas” – może zastanawiać się taki anonimowy urzędnik Ministerstwa Infrastruktury albo finansów. „Kierowcy! Tak, oni mają kasę, bo przecież nie zostawią swoich ukochanych blaszanych rumaków. Im dowalimy.” Popatrzą na taką Anglię, gdzie obowiązuje Vehicle Excise Duty, liczony od emisji CO2 i nagle podatki pójdą w tysiące złotych od sztuki auta, nawet jeśli nie jeździ.
Konsekwencje wprowadzenia takiego podatku będą katastrofalne, przede wszystkim z uwagi na ograniczenie dostępu do indywidualnego transportu. Podobny efekt uzyskają zresztą tak zwane Strefy Czystego Transportu, chociaż ja wolałbym używać sformułowania Strefy Wykluczenia Transportowego, bo to lepiej oddaje jak taka strefa działa. Konsekwencje dla rynku i miejsc pracy też będą szkodliwe: mniej ludzi będzie stać na samochód a więc mniej serwisów, części, oleju, przeglądów, ubezpieczeń…
Państwo zachowuje się schizofrenicznie, bo zamiast tworzyć warunki do wzrostu zamożności społeczeństwa i promować w tym celu innowacje oraz rozwój, wspierać edukację i naukę zawodów przyszłości, opodatkowuje coraz więcej i rzuca nam, posiadaczom samochodów, kłody pod nogi. Wszyscy chcemy aby świat był piękny, powietrze czyste a ludzie nie chorowali – to oczywistość, jednak koszty społeczne i ekonomiczne muszą być zrównoważone: korzyści nie mogą być mniejsze niż ta negatywna strona projektów typu SCT. A tak to dzisiaj trochę wygląda.
Na razie o nowym podatku cicho. Po wyborach może się to niestety zmienić.
Najnowsze komentarze