Historia polskiego wojska związana jest między innymi z czołgami Renault. Wiele osób kojarzy z całą pewnością opowieści o Renault FT-17. Jest jednak jeszcze jedna historia, którą warto przytoczyć – o czołgu Renault UE.
Po pierwszej wojnie światowej Francja stawiała na rozwój broni pancernej. Piechota miała być wyposażona w transportery opancerzone. Rozmowy prowadzono przed długi czas z różnymi wykonawcami, w tym z Renault i Citröenem. Ostatecznie na początku lat 30. zdecydowano się na rozwiązanie Citröena, co zaowocowało pojazdem AMR Citroën Kégresse P28. Ale Renault także miało do odegrania swoją rolę.
Firma zaprezentowała model UE, który przypominał podwozie czołgu bez wieżyczki. W grudniu 1931 roku zamówiono pierwszą partię pięćdziesięciu egzemplarzy, nazwanych „Chenillette de ravitaillement d’Infanterie Modèle 1931” (wóz zaopatrzenia piechoty). Pojazd mógł przewozić dwóch żołnierzy i ciągnąć spory ładunek.
Czołg ważył nieco ponad 2,5 tony, miał 2,8 metra długości, 1,74 m szerokości i 1,25 m wysokości. Jak na warunki bojowe był wręcz doskonałym środkiem transportu. Zamontowano w nim 38 KM silnik Renault a zasięg przy pełnym baku wynosił około 100 kilometrów. Maksymalna prędkość Renault UE to 30 km/h. Pojazd nie służył bezpośrednio do walki, miał głównie zadania transportowe, ale powstawały też wersje bojowe. Jego charakterystyczną cechą były kuliste osłony na głowy żołnierzy z tyłu pojazdu.

Uciekające polskie jednostki wojskowe, które dotarły do Francji w 1940 roku, zostały wyposażone w czołgi typu UE. Były to m.in. Dywizja Strzelców Pieszych, Dywizja Grenadierów oraz polska Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich, która miała być zaangażowana w Finlandii lub Norwegii. W czasie ewakuacji z Dunkierki Polacy zabrali czołgi ze sobą, korzystając z faktu, że są stosunkowo lekkie i łatwo można nimi operować.
W Anglii czołgi Renault zostały użyte do szkoleń jednostek pancernych i były w użyciu do czasu wyposażenia oddziałów w większe i odpowiednio uzbrojone czołgi angielskie…
Najnowsze komentarze