Tysiące osób straci w najbliższym czasie pracę w fabrykach marki Jeep w USA. Stellantis twierdzi, że zwolnienia w dwóch amerykańskich zakładach są spowodowane kalifornijskimi przepisami dotyczące emisji.
Kilka tysięcy osób zostanie zwolnionych w najbliższych miesiącach przez Stellantis w USA. To z jednej strony element planu Carlosa Tavaresa Dare Forward 2030, który zakłada redukcję kosztów produkcji o 50%, z drugiej zaś – jak twierdzi sam koncern – wynik bardzo restrykcyjnych przepisów ochrony środowiska, które wprowadzono w Kalifornii a na których wzorują się inne stany w Ameryce.
Zobacz: wiadomości motoryzacyjne. Codziennie
Fabryka w Mack przejdzie z pracy trzyzmianowej na dwuzmianową, a zakład w Toledo przejdzie z obecnego alternatywnego harmonogramu pracy na dwuzmianowy. W efekcie trzeba będzie zwolnić nawet kilka tysięcy osób. Podobne działania prowadzone są jednak w fabrykach koncernu na całym świecie. Niedawno 15.000 włoskich pracowników dostało propozycje rezygnacji z pracy w ramach programu dobrowolnych odejść. W zależności od stażu pracy osoby odchodzące otrzymują od kilku do kilkunastu tysięcy euro.
Zobacz: Testy nowych i używanych samochodów
W ten sposób koncern redukuje koszty osobowe i stałe obciążenia, jednocześnie zmniejszając produkcję, co powoduje znaczący wzrost zysków ale równocześnie utratę udziałów w rynku. Działania oszczędnościowe są prowadzone także w ramach dostaw, logistyki oraz sprzedaży. W tym ostatnim przypadku Stellantis znacząco zredukował liczbę dealerów oraz chce wprowadzić agencyjny model sprzedaży, który ma przynieść dalszą redukcję kosztów.
Najnowsze komentarze