Poważny problem japońskich i niemieckich aut. Najgorzej jest w nocy – powinienem chyba zacząć swój felieton, pisząc go po lekturze artykułu Marcina Łobodzińskiego z Autokultu, dotyczącego pewnego zjawiska, które zaobserwował na drogach.
Zacznijmy od cytatu: „Spora liczba pojazdów, które poruszają się po polskich drogach, nie ma prawidłowo działających tylnych świateł. W tej kwestii, jak zaobserwowałem podczas dłuższego wyjazdu, zdecydowanie wyróżniają się samochody z dawnej Grupy PSA. Citroëny i peugeoty z końca lat 90. oraz z początku XXI wieku stanowią prawdziwą zmorę polskich dróg po zmroku” – pisze redaktor Łobodziński. I nie sposób się z tym nie zgodzić, bo znamy problem z oświetleniem bardzo dobrze – bardzo żywa jest w redakcji legenda o tym, gdy jakieś 20 lat temu jeden z założycieli Francuskie.pl kupił na stacji benzynowej w Warszawie żarówki do swojego Citroëna XM. Na opakowaniu miały napisane 12V, po zamontowano świeciły jakoś słabo i po sprawdzeniu okazało się, że były przeznaczone do instalacji 24V a kierowca był zdziwiony, że tak źle widać drogę. A teraz trochę poważniej.
Szokujące odkrycie redaktora Autokultu jest oczywiście prawdziwe. Rzeczywiście, są modele, w których pojawia się kwestia częściej przepalającymi się żarówek lub słabego ich świecenia, to poważny problem dotyczący aut japońskich, niemieckich, francuskich, koreańskich a nawet amerykańskich. W zasadzie mają one dwa główne problemy: interfejs białkowy, znajdujący się na siedzeniu kierowcy oraz mechanik.
Na przykład żarówki samochodowe mają to do siebie, że nie lubią dwóch rzeczy: dotykania gołymi rękoma oraz podwyższonego napięcia w instalacji, a co gorsza są też wersje żarówek znane z niskiej trwałości. Albo taka masa, i bynajmniej nie chodzi o masę ciała. W długo jeżdżących autach utleniają się ścieżki oraz styki i trzeba je poprawić lub wyczyścić, zabezpieczyć, a niekiedy podłączyć na nowo. Taki urok wybranego wtedy rodzaju konstrukcji. Są to sprawy proste, często tanie w usunięciu, a przede wszystkim doskonale znane od lat dla danego modelu auta, szczególnie tego starszego.
Miejmy nadzieję, że po tych krótkich wyjaśnieniach lubiana przez nas i sympatyczna redakcja Autokultu będzie spać nieco spokojniej i bez kołatania serca wyjeżdżać na drogi. Nawet w nocy, gdy różnego rodzaju mity i przesądy krążą po głowach redaktorów, czyhając i strasząc brakiem wierszówki lub mandatem.
Najnowsze komentarze