W pierwszych pięciu miesiącach 2023 r. zarejestrowano w Polsce o 71 proc. więcej samochodów elektrycznych niż w analogicznym okresie roku poprzedniego. Popularnych elektryków systematycznie przybywa, ale na nowy samochód “na prąd” może sobie pozwolić tylko garstka chętnych. Tańszą alternatywą jest pojazd używany. Przed jego kupnem warto jednak sprawdzić stan baterii. Jak to zrobić?
Według informacji zebranych przez Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego i Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych, pod koniec maja 2023 r. zarejestrowanych było w naszym kraju łącznie 38,7 tys. samochodów osobowych ze 100% napędem elektrycznym. Porównując te dane z liczbą wszystkich aut jeżdżących po polskich drogach (wg. instytutu SAMAR było ich w 2022 r. ok. 19,6 mln) łatwo dojść do wniosku, że elektromobilność w Polsce się nie przyjęła. Na przeszkodzie do upowszechnienia się elektromobilności stoją wysokie ceny.
Polaka nie stać na elektryka
Za nowy samochód elektryczny zapłacić trzeba ponad 100 tys złotych – tyle kosztuje najtańsza Dacia Spring. Zdolność do takiego wydatku zadeklarowało zaledwie 9 proc. respondentów uczestniczących w badaniu przeprowadzonym dla serwisu Rankomat.pl. Zdecydowanie łatwiej o pojazdy z drugiej ręki, które są na rynku oferowane już od 25 tys. złotych. Szansę na ich kupno ma 38 proc. badanych, zdolnych przeznaczyć na auto elektryczne kwotę do 30 tys.
Zobacz: testy używanych i nowych samochodów
„Nowe elektryki i hybrydy są drogie, w dodatku u producenta często jeszcze trzeba na nie czekać kilka albo nawet kilkanaście miesięcy. Dlatego Polacy rozglądają się za używanymi wersjami takich samochodów. Rynek wtórny nasycają z jednej strony auta sprowadzane z zagranicy, a drugiej – właściciele wymieniający swoje elektryki na nowszy model. Część takich samochodów wystawiana jest przez Ukraińców, którzy przyjechali do Polski. Używane elektryki i hybrydy są zazwyczaj dość młode – mają zaledwie po kilka lat i niski przebieg. Ich cena jest też dużo niższa od nowych modeli – bo elektryki szybciej tracą na wartości niż samochody o napędzie benzynowym. Co wiąże się z problematycznością baterii w tych samochodach” – uważa Artur Kopania, współzałożyciel samochodowych serwisów aukcyjnych Bidcar.pl i Poleasingowe.pl.
Lepiej sprawdzić niż… zbankrutować
Większośc producentów samochodów elektrycznych udziela na baterię gwarancji na 8 lat (lub 160 tys. km), podczas których pojemność baterii nie powinna spaść poniżej 70 proc. wartości fabrycznej. Rzeczywista żywotność ogniw zależy od bardzo wielu czynników – m.in. liczby cykli ładowania czy rodzaju wykorzystywanej ładowarki.
„W używanych samochodach elektrycznych stan baterii odpowiada za niemal całą wartość pojazdu. Sęk w tym, że faktyczną kondycję baterii bardzo trudno ocenić, bo na jej żywotność wpływa wiele zmiennych. Są to oczywiście wiek samochodu i jego przebieg, ale również takie czynniki, jak sposób eksploatacji i metoda ładowania. Wiele zależy od tego, czy poprzedni właściciel auta jeździł nim głównie po mieście czy również na długich trasach. Istotne jest także to, czy bateria była zasilana za pomocą przydomowych ładowarek prądu przemiennego czy szybkich ładowarek DC” – wylicza Artur Kopania.
Jak zbadać stan baterii w używanym elektryku?
Jak wobec tego zbadać stan baterii w używanym elektryku? Typowy Kowalski może wykonać ocenę zasięgu, która polega na pełnym naładowaniu baterii i jeździe aż do jej zupełnego wyczerpania. Można w ten sposób oszacować, ile kilometrów samochód jest w stanie pokonać bez ładowania i porównać wynik z fabrycznymi danymi producenta. U niektórych producentów można uzyskać certyfikat potwierdzający stan baterii, niestety nie każdy salon czy serwis ma odpowiednią infrastrukturę do diagnozy pojazdów elektrycznych.
Na rynku ogólnodostępne są już natomiast bardziej obiektywne metody diagnostyczne. Test pozwalający określić procentową pojemność baterii w aucie elektrycznym opracowała m.in. międzynarodowa grupa DEKRA. Badanie wymaga krótkiej jazdy testowej i jest dostępne dla ok. 90 modeli samochodów. Raport z wynikiem zawiera aktualny stan baterii z dokładnością do 2,5 proc.
– Precyzyjne ustalenie kondycji baterii to podstawa wyceny każdego elektryka z drugiej ręki. Koszty napraw zawieszenia czy wymiany tarcz i klocków hamulcowych nikną w porównaniu z koniecznością zakupu i montażu nowego modułu zasilającego. Owszem, wraz z upowszechnianiem się elektromobilności ceny baterii będą spadać, ale w obecnej sytuacji nowa bateria wciąż może być droższa niż sam samochód. Dopóki się to nie zmieni, bezwzględnie trzeba zainwestować dodatkowych kilkaset złotych w jej diagnostykę – podsumowuje ekspert.
źródło: Bidcar.pl
Najnowsze komentarze