Gdy pojawił się na rynku był osobliwością, czymś co nie śniło się nawet filozofom, ale zamarzyło znanemu z ekstrawaganckiego podejścia do motoryzacji Citroenowi. C4 Cactus, bo o nim mowa, przeszedł niedawno face lifting, który sprawił, że samochód zostawił szalone lata za sobą. Zmian było sporo, ale czy były to zmiany na lepsze? Sprawdziliśmy testując model napędzany jednostką 1.2 PureTech 130.
https://youtu.be/bX5DcHS0pz0
Gdy po raz pierwszy zobaczyłam zdjęcia nowej wersji Cactusa, trudno było mi pogodzić się z tak dużym odstępstwem od wyglądu poprzednika, który urzekał swoją ekstrawagancją. Z dziwnego i wręcz szalonego, samochód zmienił się w brata bliźniaka C3 i C3 Aircrossa, tylko o nieco innych gabarytach. Aż chciało się zawołać: oddajcie poprzednika! Cactus otrzymał nową linię reflektorów, która współgra z logo Citroena oraz odświeżoną wersję zderzaków AirBump, które pełnią teraz bardziej designerską niż ochronną funkcję. Gdy pierwsze emocje odeszły i moje oczy przywykły do zmian, nowy styl zaczął do mnie przemawiać i w końcu, choć z lekkim żalem, muszę przyznać, że face lifting wyszedł Cactusowi na dobre ;)
Wnętrze: nowy fotel, wyciszenie
Gdy zajrzymy do wnętrza, trudno będzie oprzeć się wrażeniu, że jest to ten sam Cactus co poprzednio: identyczna kierownica, nietypowe uchwyty drzwi, otwierany do góry schowek i podłużny wyświetlacz, który informuje o prędkości, ale wciąż nie pokazuje obrotów. Z kolei w tylnej części pojazdu wciąż znajdziemy jedynie uchylne a nie otwierane tylne szyby. We wnętrzu nie zabrakło oczywiście kilku nowych elementów takich jak zaktualizowany ekran, który teraz szybciej i sprawniej reaguje na dotyk oraz nowy przyjemnie dopasowany do prawej dłoni drążek zmiany biegów i tapicerkę w barwie fioletowo kremowej o miękkiej, gładkiej powierzchni.
Słowa „face lifting” kojarzą się głównie ze zmianami wizualnymi, czyli nowymi wersjami kolorystycznymi i dodaniem kilku ozdobnych elementów. Jeśli chodzi o Cactusa, metamorfoza wnętrza była niewielka, aczkolwiek większe znaczenie ma to, co wśród tych zmian jest wyczuwalne.
Komfort to komfort
Citroen reklamuje nowego Cactusa jako samochód komfortowy, wręcz nową definicję komfortu. Trudno wyobrazić sobie, że tych definicji może być więcej niż jedna, przecież komfort to komfort, ale jednego mogę być pewna, określenie „komfortowy” bardzo dobrze oddaje charakter tego samochodu. Odczujemy to już po zajęciu miejsca za kierownicą. Fotel wypełniono nowym rodzajem pianki, która nie jest ani zbyt twarda, ani za miękka i do tego nie najgorzej podpiera ciało podczas jazdy, zwłaszcza boki. Po 350 km spędzonych za kółkiem wciąż byłam podobnego zdania i moje plecy również się temu twierdzeniu nie sprzeciwiały.
Poprzedniemu modelowi doskwierało słabe wyciszenie wnętrza. Nie przepadam za nadmiernym odgłosem silnika i nie lubię zbyt intensywnego dźwięku mijanych ciężarówek, czy też maszyn drogowych wzdłuż remontowanego odcinka jezdni. Dłuższa jazda w takich warunkach może przyprawiać o znużenie, a to nie jest zbyt pożądane uczucie podczas prowadzenia samochodu. Citroen z powodzeniem poprawił izolację od zewnętrznych hałasów. Do 120 km/h jest pod tym względem znakomicie. Muzyka bez żadnych przeszkód docierała do moich uszu i pozwalała oddać się przyjemności jazdy.
Cactus to całkiem przestronne auto, w którym wysoki kierowca powinien podróżować bez nieustającego odczucia klaustrofobii. W testowym egzemplarzu zasiadł 192-centymetrowiec i był pod wrażeniem przestrzeni, jaką oferuje pozycja za kierownicą. Docenił również wygodę panującą na pokładzie i zwrócił uwagę na ograniczone pole widzenia do tyłu spowodowane szerokimi słupkami oraz niewielką tylną szybą. Na tylnej kanapie pod względem przestrzeni może nie jest już tak różowo, ale nie możemy też powiedzieć, że jest źle. Nad moją głową, a mam 172 cm wzrostu do podsufitki brakowało jeszcze odległości 3-4 cm. Moje nogi i stopy przestrzeni miały aż nadto. Cztery osoby powinny się nie tylko w Cactusie zmieścić, ale po pokonaniu dłuższego dystansu wysiąść bez pogniecionych kolan. Dla toreb podróżnych i plecaków przewidziano od 348 do 1170 litrów miejsca w bagażniku, czyli tyle samo ile w poprzedniej wersji modelu.
Jakie jest nowe zawieszenie?
Pierwszym europejskim samochodem, który otrzymał zawieszenie z progresywnymi ogranicznikami hydraulicznymi (Progressive Hydraulic Cushions) jest właśnie odświeżony C4 Cactus. Citroen bardzo chętnie porównuje efekt, jaki daje jazda tym samochodem do podróży latającym dywanem. Jak jest naprawdę? Podczas prowadzenia Cactusa miałam raczej wrażenie, jakby samochód amortyzowała wypełniona po brzegi puchem ogromna poducha. Zawieszenie jest zestrojone miękko i pracuje cicho a fakt, że poruszamy się po wymagającej gruntownego remontu nawierzchni, można łatwo przeoczyć. Samochód świetnie sobie radzi z tłumieniem większych i mniejszych nierówności, dlatego jazda zniszczonymi drogami nie będzie dla Cactusa wielkim wyzwaniem. Miękkość zawieszenia nie przeszkadza pojazdowi w stabilnym prowadzeniu, także podczas szybszej jazdy. Samochód lepiej trzyma się w zakrętach niż poprzednik.
1.2 PureTech 130
Pod maskę testowanego egzemplarza C4 Cactus trafiła 3-cylindrowa jednostka benzynowa PureTech o pojemności 1,2 litra. Silnik generuje 130 KM mocy oraz 230 Nm momentu obrotowego przy 1750 obr/min. Aby rozpędzić pojazd od 0 do 100 km/h potrzeba całkiem przyzwoitych 9,1 sekundy. Cactus z PureTech 130 pod maską potrafi uzyskać maksymalnie 207 km/h.
Wielokrotnie nagradzane 3 cylindry Grupy PSA zostały dobrze wyciszone i potrafią pracować dynamiczne i elastyczne. Nie zawiodły nas nawet zarówno podczas delikatnego, jak i agresywniejszego traktowania pedału gazu. Jednostka nie była również za bardzo spragniona. Średni apetyt na paliwo, jakie pokazał komputer pokładowy na koniec testu, wynosiło 5,7 l/100 km. Pokonaliśmy dystans 785 km. Mniej więcej połowa przebiegała trasami szybkiego ruchu i autostradami, a druga wręcz przeciwnie – spokojnie i prawie na zasadach eco drivingu. Wynik był tylko niecały litr gorszy od danych w broszurach producenta, które podają średnie spalanie na poziomie 4,8 l/100 km, ale myślę, że przy większych staraniach i lżejszej stopie, bliższe okolice 5 litrów są tutaj całkiem realne do osiągnięcia.
Napęd Cactusa jest przekazywany na przednie koła za pomocą sześciobiegowej manualnej skrzyni biegów. Przełożenia są krótkie i całkiem sprawne, choć od czasu do czasu zdarzały się drobne problemy z precyzją.
Ile kosztuje nowy Citroen C4 Cactus?
Podstawowa wersja Citroena C4 Cactus kosztuje w polskich salonach 52.990 zł. Bazowy model jest napędzany za pomocą silnika 1.2 PureTech 82. Za mocniejszą, 130-konną jednostkę trzeba zapłacić 65.090 zł, a jeśli zależy nam na najwyższej wersji wyposażeniowej Shine musimy dołożyć jeszcze 8.500 zł. Egzemplarz, który otrzymaliśmy wraz z wyposażeniem dodatkowym wymienionym poniżej, został wyceniony na 90.730 zł.
Ostateczny werdykt
Już od pierwszego wcielenia i wejrzenia Cactus wpadł mi w oko. Był ciekawy, inny i oryginalny. Choć miał drobne mankamenty, jakoś udawało mi się to “kolczastemu” Citroenowi wybaczyć. W procesie face liftingu producent zniwelował większość niedociągnięć i znacznie poprawił komfort jazdy samochodem. Być może C4 Cactus stał się zbyt podobny do innych samochodów spod znaku szewronów, być może jest nieco mniej ekstrawagancki, ale i tak wciąż wyróżnia się na tle konkurencji. Jazda tym samochodem daje dużo przyjemności. Citroen zasługuje na pochwałę za nowe komfortowe zawieszenie, ilość miejsca za kierownicą, wygodny fotel kierowcy oraz znacznie poprawione wyciszenie wnętrza. Drobne niedociągnięcia takie jak nie do końca idealna skrzynia biegów oraz nieco surowe plastiki nie przysłaniają dobrego wrażenia, jakie zrobił na mnie ten samochód.
Citroen C4 Cactus Shine – ceny wyposażenia dodatkowego:
– Lakier Perłowy – 3.250 zł
– Kompozycja Metropolitan Red – 1.600 zł
– System kontroli martwego pola – 2.200 zł
– Pakiet bezpieczeństwa Active Safety Brake – 3.640 zł
– Koło zapasowe pełnowymiarowe 15″ – 500 zł
– Kamera Cofania – 1.100 zł
– System bezkluczykowego dostępu i uruchamiania pojazdu ADML – Feel – 1.710 zł
– Obręcze aluminiowe 17” Cross srebrno-czarne 3.140 zł
Małgorzata Kozikowska
Najnowsze komentarze