Podobnie jak my kochają podróżować, jeżdżą w dalekie trasy i mają trójkę małych dzieci, z których najmłodszy ma pół roku. Przejechali dziesiątki tysięcy kilometrów po Europie oraz Azji i nadal są głodni wrażeń. A podróżują praktyczną Dacią Logan MCV, bo szukali samochodu, który daje niezależność i sporo przestrzeni. Poznajcie rodzinę Wędrownickich!
Na początku parę słów o sobie – kim jesteście, co robicie, gdzie mieszkacie…
Jesteśmy pięcioosobową rodziną z trójką dzieci: Jakub – ciekawy świata pięciolatek, Hania – rezolutna trzylatka oraz najmłodszy Daniel – półroczny wesoły bobas. My to: Sylwia – tłumacz języków niemieckiego i rosyjskiego, absolwentka UKW w Bydgoszczy; Filip – z wykształcenia socjolog, od kilkunastu lat pracujący w szeroko pojętym handlu, obecnie prowadzący sklep internetowy z przysmakami z dalekich stron. Mówią o nas „podróżnicy”, ale sami dalecy jesteśmy od takiego sklasyfikowania. Na co dzień mieszkamy w pięknym Toruniu.
Lubicie podróżować, już za czasów studenckich dużo jeździliście po Europie. Dlaczego wybraliście samochód, jako sposób podróży?
Zgadza się. Za czasów studenckich sporo podróżowaliśmy – głównie autostopem. Odwiedziliśmy dzięki temu kilkanaście państw, nie tylko w Europie. Teraz gdy mamy dzieci podróżowanie jest nieco trudniejsze, już nie wystarczy wrzucić do plecaka kilku rzeczy, wziąć paszport i stanąć przy trasie :). Mimo to podróże z dziećmi nie są tak skomplikowane jakby się wielu zdawało. Staramy się to wciąż robić w schemacie prostoty: im mniej tym lepiej. Dziś podróżujemy samochodem, a dlaczego? To dość proste: dzięki samochodowi jesteśmy niezależni. Nie przepadamy za zorganizowanymi wycieczkami. Po pierwsze z kilkorgiem dziećmi mamy zupełnie inne tempo zwiedzania i poruszania się, nie dałoby się tego pogodzić z pozostałymi uczestnikami wycieczki.
Skąd pomysł, aby była to Dacia?
Wybierając samochód przed jego zakupem, szukaliśmy auta o odpowiednich gabarytach, ekonomicznego, bezpiecznego i niezawodnego. Wybór padł na Logana MCV z silnikiem diesla. Jest on wystarczająco duży, aby się spokojnie pomieścić, a jednocześnie nie jest to jeszcze typowy minivan. Auto oszczędne i nieskomplikowane w swej budowie :). Argument ceny zakupu nie pozostał bez znaczenia. Zrobiliśmy wcześniej dokładny wywiad z dwoma znajomymi, którzy używali dokładnie takie auto i potwierdzili nam, że wybór będzie odpowiedni. Dziś jesteśmy zadowoleni!
Wasza ostatnia wyprawa to Kreta, która jest wyspą. Jak można dostać się tam autem?
Tak, byliśmy na Krecie w styczniu. Są zasadniczo dwie drogi na tę największą grecką wyspę, a obie spotykają się w Pireusie – mieście portowym w okolicach Aten, skąd dalej płynie się promem na Kretę. Te dwie drogi, które mam na myśli to droga przez Bałkany lub przez Włochy – z Włoch do Grecji można się również dostać promem z czterech miast: Triestu, Wenecji, Ravenny i Ankony. Wszystkie promy płyną do Patry – miasta w kontynentalnej części Grecji oddalonego o 200km od Pireusu. Droga przez Bałkany też rozdziela się na dwie opcje: po terenie unii lub nieco krótsza, ale wiążąca się z opuszczeniem terenu wspólnoty przez Serbię.
Gdyby ktoś z naszych czytelników zdecydował się na taką wyprawę, to jak wyglądają koszty wyjazdu?
To zależy głównie od trasy, jaką wybierzemy i auta jakim podróżujemy, a bardziej od tego ile ono pali. Opcja „włoska” to zdecydowanie mniej kilometrów – więc jeśli mamy auto, które nie należy do oszczędnych, warto się nad nią zastanowić. Sam prom z Włoch do Grecji to bardzo zróżnicowany koszt. Za bilet na samochód osobowy (do 6m dł i 2m wysokości) w obie strony zapłacimy około 180 euro, natomiast bilet dla osoby dorosłej, również w obie strony to koszt od 140 euro do niemalże 800 euro.
Trasa przez Bałkany jest za to dłuższa, ale przy ekonomicznym aucie mimo wszystko tańsza, doliczając nawet ewentualny nocleg w trasie. Ma jeszcze jedną zaletę – jest dłuższa, ale szybsza. Prom z Włoch do Grecji płynie około doby, do tego przypływa do Patry około 13-stej, a promy na Kretę odpływają późnym wieczorem, więc pozostaje pół dnia aby pokonać zaledwie 200km autostradami. Czas ten można poświęcić na zwiedzanie Aten, ale nie będzie go z kolei wystarczająco.
Koszt promu z Pireusu na Kretę jest równie zróżnicowany: samochód osobowy to koszt w obie strony około 150 euro. Jedna osoba dorosła musi zapłacić od 70 euro za bilety na pokładzie do ponad 200 za bilet w kajucie lux.
Kreta nie jest Waszą najdalszą wyprawą – była jeszcze Gruzja. Jaką trasą tam pojechaliście i skąd w ogóle pomysł na ten kraj?
Gruzja pojawiła się w naszych głowach już zimą 2007 roku, kiedy to spotkaliśmy się z Peterem, naszym hostem w słowackim miasteczku. To on nam opowiadał o swojej wyprawie do Turcji i Gruzji i to on nas tym krajem zaraził. Jednak na zobaczenie tego kaukaskiego kraju musieliśmy czekać pięć lat. Mimo to warto było! Do Gruzji wiodą również dwie drogi – przez Bałkany i Turcję lub przez Ukrainę i Rosję. My wybraliśmy pierwszą opcję, mimo iż dłuższa i droższa, okazała się być bardzo przyjemna. Oprócz tego chcieliśmy odwiedzić Turcję!
Ile czasu zajęły Wam te przejazdy?
Jechaliśmy z dwójką małych dzieci, a sam wyjazd nie był wstawiony w ramy dwutygodniowego urlopu. Wyjechaliśmy na miesiąc właśnie po to, aby nie „połykać kilometrów” na wyścigi. Jechaliśmy spokojnie z częstymi, kilkugodzinnymi przystankami, aby podróż nie była męcząca dla nas ani dla dzieci. Jadąc do Gruzji z Torunia zajęło nam to 6 dni, natomiast powrót, gdy już znaliśmy tempo podróży z pociechami, tylko pięć. Średnio robiliśmy około 600 – 700 km. Natomiast w samej Gruzji dystanse były dużo mniejsze – jeśli ktoś nie wie, Gruzja jest krajem porównywalnym wielkością do Czech.
Byliśmy w Gruzji kilka lat temu i drogi były w dość kiepskim stanie. Jak znosił to Wasz samochód?
(śmiech) Tak, to prawda, drogi w Gruzji nie należą do tych najlepszych. Najbardziej zdziwiło nas, gdy jechaliśmy drogą wiodącą do jedynego przejścia granicznego z Rosją, na której znajdowały się kilkukilometrowe odcinki bez asfaltu, po kamieniach w pyle i piachu. Nie przeszkadzało to zarówno naszemu Loganowi z jego sporym prześwitem jak na osobówkę, jak i tirom jadącym jakby nie było drogą tranzytową!
Jeśli ktoś wybiera się pierwszy raz na dłuższy wyjazd swoim autem, to na co powinien zwrócić uwagę?
Na pewno na stan auta: od zawieszenia, przez silnik po sprawność hamulców, stan opon i pewnie jeszcze wiele innych czynników wskazujących na stan pojazdu, który wybierze na daleką podróż. Jeśli ktoś używa auta na LPG powinien wiedzieć, że nie wszędzie jest ono równie popularne jak w Polsce (podobno w Europie tylko w Turcji jest więcej stacji LPG niż w Polsce). Co do paliwa to warto też wiedzieć, ile auto przejedzie na trasie po zapaleniu się kontrolki rezerwy (mieliśmy wątpliwą przyjemność sprawdzić to w czasie powrotu z Gruzji: w Bułgarii dojechaliśmy do stacji, ale pod dystrybutor to już trzeba było auto dopchać). Warto też sprawdzić wszelkie formalności typu: zielona karta, międzynarodowe prawo jazdy, opłaty za drogi (nie tylko autostrady są płatne!). Na to w jaki sposób rozłożony jest ładunek w samochodzie uwzględniając zarówno bagaż w bagażniku/na dachu jak i pasażerów wewnątrz auta. Jeśli jest to rzeczywiście pierwszy ra,z kierowca powinien też znać swoją odporność na zmęczenie, jakie niesie długa podróż.
Jakie macie plany wyjazdowe a jakie wyjazdowe marzenia?
Najbliższe dni spędzamy na przygotowaniach do najdłuższej i najdalszej naszej dotychczasowej rodzinnej podróży. Planujemy jechać do Iranu przez Turcję i Kaukaz, a jeśli się nam uda odwiedzimy też Azję Środkową: Turkmenistan i Uzbekistan. Trasa orientacyjnie zaplanowana na 20.000km jest dla nas wyzwaniem! Przeznaczamy na tę podróż aż trzy miesiące i w tym czasie pragniemy poznać kulturę odwiedzanych miejsc, posmakować tradycyjnych potraw, porozmawiać z miejscowymi ludźmi – wczuć się w klimat starego Jedwabnego Szlaku w miastach i miejscach, które trwają niezmienione od wieków! Póki co to właśnie ta podróż jest naszą podróżą marzeń i mocno chcemy już w nią wyruszyć!
Czy opisujecie gdzieś swoje podróże?
No pewnie! Zainteresowanych zapraszamy na naszego bloga Wedrowniccy.pl oraz na nasz na facebookowy profil Wedrowniccy.pl, tam wszelkie wzmianki na bieżąco aktualizowane na temat przygotowań i samej podróży!
W takim razie dziękuje za rozmowę i trzymam kciuki za kolejną wielką wyprawę.
rozmawiał Jędrzej Chmielewski
ilutracja tekstu: Wedrowniccy.pl
Najnowsze komentarze