W Nowy Rok Polskę obiegła szokująca informacja o napitym i naćpanym półmózgu, który zabił sześć osób wypadając pędzącym BMW na chodnik. Pisałem dwa dni później o tym, co moim zdaniem mogłoby pomóc w otrzeźwieniu społeczeństwa, jakie kary mogłyby odstraszyć innych debili, którzy siadają za kółko po spożyciu alkoholu, czy zażyciu środków odurzających. Bo kara ma nie tylko być zadośćuczynieniem za wyrządzone winy, ale i powinna odstraszać innych, którzy podobny czyn chcieliby popełnić.
No i wczoraj zapadł wyrok. Mateusz S., czy jak tam tego półmózga zwą, skazany został na 12,5 roku pozbawienia wolności, przy czym to, co odsiedział od początku roku zaliczono mu już w poczet tejże kary. Niby o wyrokach się nie dyskutuje, ale wybaczcie, ja muszę dać upust swojej irytacji.
Nie tak dawno zwyrodniała matka (czy zasługuje na to miano???), która przez dość długi czas wodziła za nos aparat ścigania opowiadając o tym, jak to porwano jej półroczną córkę, którą osobiście zamordowała (tak wynikło w toku przeprowadzonego śledztwa) skazana została na ćwierć wieku za kratkami. I to wydaje się karą dość sprawiedliwą, choć patrząc na takich zwyrodnialców jestem sobie w stanie wyobrazić wyroki jeszcze sprawiedliwsze.
Tutaj morderca, bo inaczej go nazwać nie mogę, sześciorga osób, w tym również dziecka, działający pod wpływem alkoholu i narkotyków, a więc w stanie, w jakim prowadzić pojazdów mechanicznych nie wolno, „zasłużył” na wyrok dwukrotnie niższy. Za każde przerwane życie odsiedzi raptem 25 miesięcy. Zapewne będzie mógł oglądać telewizję, korzystać z siłowni, żarł będzie z naszych podatków, a za 9,5 roku będzie mógł się starać o przedterminowe zwolnienie. Chyba, że prokuratura złoży apelację i w dodatku uda się w jej toku zaostrzyć wyrok.
Czy myślicie, że wyrok w takiej wysokości podziała odstraszająco na innych zawodników jeżdżących po pijaku? A prowadzenie samochodu na podwójnym gazie jest w Polsce prawdziwym problemem. Przecież dziś każdy, komu zdarza się prowadzić po pijanemu śmieje się z wczorajszego wyroku. Bo co mu zrobią? Niewiele, bardzo niewiele. Ten wczoraj skazany tuman już był karany za prowadzenie samochodu po pijanemu (czyli kara miała taki skutek terapeutyczny, jak pigułka na przeczyszczenie na ebolę), a potem nawet za drobną kradzież. Jest to więc człowiek mający w głębokim poważaniu prawo i zasady życia społecznego. I jeszcze to BMW…
To debilny wyrok. Mateusz S. według mnie nie powinien wyjść z więzienia nigdy. Zabił sześcioro ludzi, odebrał komuś rodziców, dzieci, rodzeństwo. Zabił, bo nie potrafił żyć w społeczeństwie. Zabił, bo nie przestrzegał prawa. Sześć osób poszło do ziemi, bo półmózgowi się wydaje, że w swoim cudownym niemieckim samochodzie (zresztą jaki samochód by to nie był – i tak wyrok powinien być ostrzejszy) jest panem drogi, ale i panem życia i śmierci. Niestety, jak widać, tylko śmierci…
Moim skromnym zdaniem sąd zakpił sobie z rodzin ofiar. Pokazał, że wystarczy odrobina skruchy i dobry adwokat, by osiągnąć karę naprawdę niewspółmierną do popełnionej winy. Niestety sprawia to, że powstaje poczucie, iż prawo jest tylko dla niektórych, a inni mogą sobie na nie gwizdać. Jak na przykład pani, która dawno temu już wjechała w centrum Warszawy do wylotu przejścia podziemnego , a do dziś zlewa falami wrzącego moczu nakazy o poddaniu jej obowiązkowemu badaniu psychiatrycznemu.
Ciekawe, czyim synem jest Mateusz S. Czy miało to jakikolwiek wpływ na wyrok niezawisłego przecież sądu. Chcę wierzyć, że nie. Ale wystarczająco długo żyję w tym kraju, by wiedzieć, że takie rzeczy nie biorą się znikąd. Bo skoro kobietę, która urodziła, a potem zabiła Madzię, można skazać na 25 lat, a tego półmózga za zabicie sześciu osób na dwa razy krótszy czas, to sorry, ale coś tu jest nie tak.
A skoro już jesteśmy przy sądach. W ubiegłym tygodniu, dokładniej rzecz ujmując tydzień temu, odbyła się sprawa sądowa, w której uczestniczyć miałem w roli świadka. Chodziło o zdarzenie z końca lipca, kiedy to prowadzący Renault Clio człowiek uderzył w testowego Peugeota 308 SW prowadzone przeze mnie, a blisko godzinę później wydmuchał w policyjny alkomat półtora promila. Musiałem oczywiście wyjść z pracy, bo rozprawę wyznaczono na godzinę 9:00. Musiałem do sądu dojechać, na szczęście niedaleko. Musiałem wreszcie zrezygnować z udziału w zaplanowanej na tamten dzień prasowej premiery Peugeota 508, czego do dziś bardzo żałuję.
I co? I nic. Rozprawa zaczęła się z opóźnieniem. Prokurator spóźnił się jeszcze bardziej. Kiedy nas wreszcie poproszono do sali, dość szybko powiedziano mi, bym zaczekał na korytarzu. A po kolejnych kilku minutach wyjrzała protokolantka i powiedziała, że mogę iść do domu. Nie zapytano mnie o cokolwiek, nie poinformowano mnie o niczym, nie wiem więc niczego w przedmiotowej sprawie. Może gościa uwolnili od zarzutów? Miał przecież tylko 1,5 promila, nikogo nie zabił, nawet nikt nie ucierpiał fizycznie w wyniku kolizji. W gruncie rzeczy nic się nie stało, a przecież Peugeot ma ubezpieczone samochody testowe, więc może sąd doszedł do wniosku, że społeczna szkodliwość czynu była znikoma? Nie wiem, nie mam pojęcia, pozostaje mi tylko gdybanie, bo wezwano mnie do sądu bez sensu i nikt nawet nie raczył powiedzieć „Sorry, Gregorczyk, że zawracaliśmy ci dupę i wyrywaliśmy z pracy”.
Nie wiem, jaki wyrok zapadł, czy może dopiero zapadnie w sprawie tego półtorapromilowca, ale pewnie dużej krzywdy mu nie zrobią, skoro pijany i naćpany półmózg za zabicie sześciu osób w Kamieniu Pomorskim dostał 12,5 roku. Ale jak takie wyroki będą orzekane za takie przewinienia, to najlepiej wszyscy zaraz się upijmy, bo na trzeźwo, to w tym kraju żyć się nie da. A potem celujmy w oderwanych od rzeczywistości sędziów. Może to ich otrzeźwi?
Pijani kierowcy wiozą śmierć
Krzysztof Gregorczyk
Najnowsze komentarze