Nigdy w historii nie było sytuacji, w której przy gwałtownie drożejącej ropie na rynkach paliwowych w Polsce ceny… malały. Mamy do czynienia z ręcznym sterowaniem w związku z wyborami. Kierowcy się cieszą, ale może to być radość krótkotrwała.
W najbliższych tygodniach możemy stać się świadkami gwałtownych zmian cen paliwa. Wszystko przez zbliżające się wybory.
Wielokrotnie na łamach Francuskie.pl pisaliśmy na temat zachowania się na stacjach benzynowych. Wystarczyło, że kurs baryłki ropy szedł w górę i tego samego dnia albo dzień później mogliśmy to odczuć na stacjach. Od lipca, gdy baryłka ropy kosztowała mniej niż $70, cena konsekwentnie rośnie, dzisiaj wynosi $94 z tendencją zwyżkową. Jest to bardzo duża zmiana, ale na polskich stacjach paliwo we wrześniu zaczęło tanieć.
Dostawcą niemal wszystkich paliw do praktycznie wszystkich stacji w Polsce jest Orlen. Co się takiego wydarzyło, że benzyna i olej napędowy nie drożeją, a tanieją? Według informacji, które pojawiły się w mediach, koncern korzysta z rezerw interwencyjnych paliw. Niskie ceny, rzecz jasna, cieszą kierowców, bo trudno nie cieszyć się z oszczędności w portfelu w czasie, gdy wszystko potwornie drożeje. Nie mogłoby być tak zawsze?
Pozostaje jednak pytanie co się stanie, gdy owe rezerwy interwencyjne się skończą a ropa nadal będzie utrzymywać się na tym samym poziomie cenowym lub drożeć, a to w obliczu zbliżającej się zimy oraz rosnącego zapotrzebowania wydaje się być oczywiste. I tutaj nikt nie powinien mieć wątpliwości – paliwo bardzo mocno zdrożeje. Dlaczego?
Rezerwy interwencyjne się kiedyś skończą i trzeba będzie je uzupełnić, a cena na stacjach poszybuje mocno w górę. Ile dokładnie? Gdyby posługiwać się wzorcem, który obowiązywał do tej pory, to o blisko 30% – czyli przebijemy barierę 8 zł za litr. I nie jest to żaden czarny scenariusz, tylko kalkulacja wynikająca wprost ze wzrostu ceny baryłki ropy.
źródło: Dziennik Gazeta Prawna, PAP, Polityka Insight
Najnowsze komentarze