Prasa motoryzacyjna ukazująca się w Polsce jest w przeważającej większości wydawana przez niemieckie koncerny medialne. Niemcy, to ogromny rynek samochodowy, największy w Europie, nie może więc dziwić fakt, że i prasa motoryzacyjna jest w tym kraju silna. Kapitalizm nie zna granic politycznych, zwłaszcza w Unii Europejskiej, więc również rynek prasowy w Polsce podzielony jest pomiędzy kilku głównych graczy – czy to z Niemiec, czy ze Skandynawii. Jeśli chodzi o tytuły zajmujące się motoryzacją, to należą głównie do wydawnictw niemieckich.
Zgodnie z powiedzeniem, że każda pliszka swój ogonek chwali, trudno się dziwić, że w tytułach wydawanych przez wydawnictwa należące do koncernów niemieckich serce dziennikarzy bije jakoś tak po stronie produktów z tego kraju. Obiektywizm obiektywizmem, ale nasze są lepsze i koniec, że sparafrazuję Pawlaka ze słynnej polskiej komedii. Korzystając jednakże z wolności słowa (ograniczonej przecież i tak w naszym kraju w wielu aspektach…) mamy prawo krytykować takie podejście pism motoryzacyjnych. Bo niby czemu krytyce mają podlegać w Polsce samochody francuskie, a na niemieckie nie możnaby ponarzekać?
Krytykujemy więc dość często to, co piszą o produktach koncernów niemieckich polskie gazety, ale za każdym razem uzasadniamy tę krytykę. W komentarzach pojawiają się zaś (fakt – sporadycznie) podejrzenia o to, że szukamy wszędzie spisków. Nie, szanowni Państwo, nie szukamy. Wręcz jest dla nas normalne, że niemieckie wydawnictwo w kraju, w którym wielu ludzi ubóstwia samochody niemieckie, chwali te produkty. Artykuły te wpisują się bowiem w oczekiwania posiadaczy samochodów, utwierdzają ich w przekonaniu, że dokonali właściwego wyboru decydując się na auto niemieckie, a przy okazji napędza się sprzedaż firmom pochodzącym z własnego kraju. Też chciałbym, byśmy mieli np. na Ukrainie własne wydawnictwo, które chwaliłoby polskie samochody, które na dodatek byłyby tam uwielbiane.
Niemieckie wydawnictwa mają więc w Polsce wielu wiernych, acz często bezkrytycznych odbiorców, którzy cieszą się ze swoich Golfów i Beemek „trójek”. To tak, jak Wy, drodzy Czytelnicy naszego wortalu, cieszycie się jeżdżąc samochodami francuskimi, które my chwalimy. W których być może nie dostrzegamy jakichś wad, ewentualnie uważamy, że to zalety (ergonomia, zawieszenia). Poddajemy się więc krytyce, ale prosimy tych, którzy nas krytykują, by nie oskarżali nas o szukanie teorii spiskowych, bo mamy takie samo prawo do krytyki, jak czasopisma motoryzacyjne. A że na naszym celu są inne produkty, akurat te popularne w Polsce? Bo my wolimy poruszać się pod prąd, a nie z nurtem ;-)
Polska, to dziwny kraj – miesza się z błotem tych, którzy myślą inaczej. Krytyka rzadko jest rzeczowa, a częściej wypływa z zasady „kto nie jest z nami, ten jest przeciwko nam” i trzeba go zneutralizować. Mało to ma wspólnego choćby z chrześcijańską miłością bliźniego, a przecież podobno Polska jest zamieszkiwana przez chrześcijan. Nie ma w naszym kraju chęci dialogu, nie ma poszanowania odmienności zdania. My szanujemy odmienne opinie, ale pozwalamy sobie je krytykować, bo wiemy, że przeciwwaga dla niemieckich koncernów medialnych jest w Polsce potrzebna. Szkoda, że nie ukazuje się u nas mutacja żadnego z francuskich wydawnictw motoryzacyjnych – na pewno pomogłaby odmienić myślenie przynajmniej części Polaków. Tylko czy w kraju „golfiarzy” takie przedsięwzięcie miałoby sens biznesowy?…
Krzysiek Gregorczyk
Najnowsze komentarze