Grupa 46 dealerów z USA złożyła pozew przeciwko koncernowi Ford związku z realizowaną przez producenta strategią dotyczącą samochodów elektrycznym. Ich zdaniem uniemożliwienie sprzedaży elektryków dealerom, którzy nie mogą sobie obecnie pozwolić na inwestycje, jest nielegalne. I chociaż sprawa dotyczy Ameryki Północnej, to budzi duże zainteresowanie także w Polsce. Dlaczego?
Posiadanie dealerstwa było kiedyś prawdziwą żyłą złota. Dzisiaj, gdy rynek jest nasycony, sukces osiągnąć jest coraz trudniej. Nie ma co ukrywać, że wielu dealerów reeksportuje kupione samochody na co importerzy przymykają oko, oficjalnie zapewniając, że walczą z tym zjawiskiem. Realna sprzedaż w Polsce jest jednak dużo niższa, niż wynika to z oficjalnych statystyk. W tym dość dziwnym systemie koncerny w różny sposób próbują osiągnąć większe zyski.
Polski rynek motoryzacyjny mocno się zmienia. Obecnie obowiązuje, w pewnym uproszczeniu mówiąc, tradycyjny model sprzedaży w którym dealer kupuje samochód od importera i realizuje sprzedaż oraz serwis w oparciu o wytyczne, które są przez owego importera narzucane. W przypadku niektórych koncernów ta współpraca jest dla dealerów coraz mniej opłacalna – tak dzieje się w przypadku Stellantis.
Rosnące wymagania i wydatki, często sprzeczne cele, ograniczanie możliwości zarabiania, przerzucanie coraz większej ilości obowiązków na dealera, wydłużanie rozliczeń w nieskończoność, stawianie nierealnych wymagań by uniemożliwić realizację celu i brak dialogu to tylko niektóre z zarzutów jakie stawiają dealerzy importerowi marek Citroën, DS, Fiat, Jeep, Opel czy Peugeot.
Obecnie mamy do czynienia z sytuacją, w której dealerzy Stellantis zostali podzieleni na kategorie A, B oraz C, czyli tacy którzy spełniają wymogi firmy, częściowo spełniają oraz całkowicie nie spełniają. Koncern zredukuje ilość firm współpracujących, nazywa ich obecnie inwestorami i tworzy salony wielomarkowe, które można zobaczyć już w wielu miastach. Wszystko w celu redukcji kosztów, związanych ze sprzedażą. Zamieszanie z siecią sprzedaży trwa już od dłuższego czasu a sam Stellantis regularnie otrzymuje od swojej sieci najniższe oceny satysfakcji ze współpracy.
Konsekwencją tego zamieszania są m.in. niskie wyniki sprzedaży, co wywołuje niezadowolenie ze strony importera, który stosuje różnego rodzaju metody by zmusić dealerów do zakupów aut, bo właśnie ich traktuje jako odbiorców końcowych. Formy zachęcania są różne, co nie tworzy dobrej atmosfery i budzi wiele emocji.
Nic więc dziwnego, że w środowisku dealerów od dłuższego czasu mówi się o przejściu do bardziej zdecydowanych działań. I nie można wykluczyć, że w przyszłości Stellantis Polska zostanie przez nich pozwany. Tak stało się jakiś czas temu w Austrii, gdy jeden z większych dealerów Peugeot skutecznie pozwał i wygrał z koncernem proces, w którym zarzucał mu m.in. zachowania takie, które opisują polscy dealerzy.
Najnowsze komentarze