W okresie między styczniem a majem w Polsce sprzedano 172.820 szt. samochodów osobowych, co oznacza spadek o 13,1% w stosunku do ubiegłego roku. Sytuacja jest naprawdę trudna.
Zaledwie 30% tego rynku stanowią nabywcy indywidualni. Tak niski udział klientów prywatnych pokazuje jak realnie wygląda siła nabywcza naszych portfeli. Jest bardzo niska. Ciekawe jest jednak to, że spadek rok do roku wyniósł zaledwie 2,8%. Z kolei mocno spadające zakupy firm (aż 16,8%) dowodzą, że przedsiębiorstwa przygotowują się na trudne czasy – w gospodarce zbliża się kryzys.
W maju sprzedaż aut elektrycznych wyniosła 780 sztuk. Na tle benzyny – 16.755 szt. i diesla – 4.365 szt. nie jest to dużo, ale zaskakuje jednak duży wzrost, ponad 60% rok do roku. To daje w końcu szersze pole do popisu producentom.
„Rynek pomimo pozornie lepszego stanu, niż ten prezentowany w ostatnim miesiącu nadal jest poniżej normy do jakiej przyzwyczaiła nas przedcovidowa rzeczywistość. Spadki zauważalne są już nawet w kategorii pojazdów napędzanych LPG. Jedynymi kategoriami, które nieustannie odnotowują wzrosty są samochody wyposażone w napędy elektryczne – czy to hybrydowe, czy też w pełni napędzane bateryjnie. Możemy się zastanawiać czy jest to konsekwencja rzeczywistych trendów rynkowych, czy dostosowywanie się konsumentów do ciągłych podwyżek cen paliw konwencjonalnych, programów dopłat czy przegłosowanych niedawno przepisów unijnych. Nie zważając na to, który scenariusz okaże się rzeczywistym, należy się spodziewać utrzymania coraz wyższego popytu na pojazdy napędzane alternatywnymi źródłami energii” – komentuje tą sytuację Paweł Tuzinek, prezes Związku Dealerów Samochodowych.
Dane: PZPM
Najnowsze komentarze