Renault Kangoo to główny powód naszej podróży do Japonii, którą właśnie zaczynamy. Ale nie tylko – spotkamy się też z japońskim dziennikarzem motoryzacyjnym, który odwiedził Polskę w marcu, gdy organizowaliśmy 30-lecie Citroëna Xantii.
Nie trzeba szukać przygody – pisał Zbigniew Nienacki. Bo przygody nie trzeba szukać. Ona zjawia się sama. Przychodzi w najbardziej nieprzewidzianych momentach i w nieoczekiwanej postaci, najczęściej, gdy nie spodziewamy się jej, nie pragniemy jej, gdy nie jest nam ona potrzebna. Najpierw daje nam znak — że oto jest, przyszła po ciebie, chce cię ogarnąć i wciągnąć w swą grę. Musisz od razu wiedzieć, że to właśnie jej znak, musisz go rozpoznać wśród tysiąca innych znaków. Nie wolno ci zlekceważyć jej wezwania ani odłożyć go na później. Nie lubi leniwych. Pominie cię, odejdzie i więcej po ciebie nie wróci… Dla nas zaczyna się przygoda w Japonii.
Zaczynamy długą podróż, która z Kraśnika wiedzie do Warszawy, później przez Doha lecimy do Tokio. Chociaż do samolotu mamy jeszcze kilka godzin, to już powoli trzeba ruszać w trasę by być wcześniej na lotnisku. Polska żegna nas ciepłą, wczesnojesienną pogodą. O poranku przy drogach pojawiają się już mgły, w stronę stolicy naszego kraju panuje duży ruch.
Ruszamy z lubelszczyzny do Warszawy. Tam samochód zamieniamy na samolot i przez Doha, czyli stolicę Kataru, lecimy do Tokio. Z uwagi na różnicę czasu na lotnisku Narita International wylądujemy dopiero jutro około godziny 18:30.
A w Tokio mamy zaplanowane dużo aktywności związanych ze spotkaniem z Ueda Junichiro, czyli dziennikarzem który odwiedził Polskę z okazji 30-lecia Citroëna Xantii. Spędzimy z nim cały dzień. Jednak głównym powodem naszej wizyty w Japonii jest festiwal Renault Kangoo, największa taka impreza na świecie, która odbywa się pod górą Fuji.
O wszystkim poczytacie już niedługo w relacji redaktora naczelnego, Krzysztofa Gregorczyka.
Najnowsze komentarze