Nie ma co ukrywać, że w Polsce jeździ niezbyt dużo samochodów francuskich. Jest to ta „mniejsza połowa” rynku motoryzacyjnego. Przemożny wpływ na społeczeństwo ma sąsiedztwo Niemiec, skąd przywozi się nadal najwięcej samochodów na handel. Oraz opinii o tychże samochodach, a właściwie uprzedzeń. Znacie Niemca, który by chwalił francuski samochód? Ja znam (nawet niejednego!), ale to raczej chlubne wyjątki. Niemiecki naród jest pełen stereotypów i chociaż zmienia się to wraz z nadejściem kolejnych pokoleń, to przekonanie i legenda o niemieckich produktach przetrwała i u nich i u nas. Na szczęście nawet niemieccy politycy w końcu dojrzeli do tego, że samochody „Made In Germany” są przepłacone a przesocjalizowane Niemcy robią coraz gorsze produkty. A od zawsze robią je brzydkie i bez gustu.
My jesteśmy inni. Szukamy finezji, komfortu i przyjemności. Masochistom zostawiamy Skodę Octavię czy Passata. Bezbarwne wyroby japońskiej motoryzacji to też nie dla nas. Jesteśmy klientami, którzy chcą od samochodu coś więcej. Emocje, pozytywne wibracje, bezpieczeństwo. Przyjemność prowadzenia. Francuzom udało się to, co nie udało się żadnej innej nacji. Tworzą samochody, z których nie chce się wysiadać. Którymi chce się naprawdę pokonywać przestrzeń, poskramiać drogę, po prostu być w podróży. Świetny przykład z górnej półki to Citroen C6. Ta limuzyna kosztuje ponad 200 tysięcy złotych i naprawdę nie chce się wysiadać. Czy to podróżując jako kierowca, czy jako pasażer tylnej kanapy. Zaprzyjaźniony prezes bardzo dużej firmy ubezpieczeniowej testował ten samochód i był zachwycony, że siedząc sobie wygodnie z tyłu może bardzo wygodnie pracować na laptopie. W jego codziennym BMW klasy 5 jest to niemożliwe, zbyt trzęsie. Zdaje się, że Citroen zdobył serce kolejnego klienta. Francuzi mają też coś dla miłośników wrażeń sportowych. Opisywana przez nas Laguna Turbo, to przykład na samochód doskonały. Szybki, zwinny, nie rzucający się w oczy, a jednocześnie prawdziwy pogromca zdecydowanej większości pseudo-sportowych wynalazków, jeżdżących po naszych drogach. Przy tym Renault Laguna to samochód komfortowy jak mało co. Kosztuje sporo, ale przyjemności oferuje maksimum. A jak ktoś lubi twardo na twardo, też znajdzie coś dla siebie.
Tymczasem dziennikarze motoryzacyjni, szczególnie Ci ze starszego pokolenia, dalej trwają przy swoich przesądach. Testy samochodów są szczególnie zabawne w zakresie ocen komfortu i ergonomii. Ja bardzo przepraszam, ale Skoda Octavia, to przysłowiowe już narzędzie tortur, nie oferuje żadnego komfortu. Nic, zero, null. Tam komfortu po prostu nie ma. Jak twarde, krótkie siedzenia i beznadziejne zawieszenie mają być komfortowe? Chyba, że dziennikarz testujący za komfortowe uznaje znajome smutne wnętrze z VW. Ergonomia, to kolejna bajka dla naiwnych. Jak ktoś całe życie jeździ niemiecką taczką, to oczywiście jest przyzwyczajony to idiotycznie rozmieszczonych przycisków. Ale ta kategoria powinna się w takim razie nazywać „przyzwyczajenia” a nie „ergonomia”.
Test komfortu można by zresztą przeprowadzić podobnie, jak zrobili to dziennikarze programu „Top Gear”. Oni nie mieli żadnych zahamowań i testując Citroena C6 podstawili konkurencyjne BMW, montując na dachach obu samochodów kamerę. Bezpośrednie porównanie nie pozostawiło wątpliwości. BMW klasy 5 to samochód, który o komforcie nie wie nic. Być może ma bogate wyposażenie, być może ma duże silniki (niezbyt ekologiczne, dodajmy), ale z całą pewnością pasażer i kierowca Citroena C6 będzie jechał bardziej komfortowo, nie odczuwając uciążliwości drogi. Ciekawe co by było, gdyby tak w testowych samochodach umieścić czujnik wstrząsów. Co wyszłoby z takiej typowej polskiej drogi w takim teście? I które auto wypadłoby najgorzej? Obstawiacie?
A właśnie, drogi. Drogi nasze kochane, dziurawe, łatane, pełne fałd i niespodzianek. Znowu wrócę do testów motoryzacyjnych w gazetach – jaki komfort jazdy na takiej drodze oferuje samochód z twardym prymitywnym zawieszeniem? Żaden komfort. Najwyżej uciechę dla masochistów czy taksówkarzy – sadystów, wożących pasażerów jakimś twardawym samochodem. Oczywiście drogi się zmieniają, powoli, dzięki napływie pieniędzy ze Wspólnoty Europejskiej, coś się tam dzieje w temacie. Ja jednak wolę mieć francuski samochód i na tej większości beznadziejnych dróg po prostu mniej odczuwać niedogodności podróży.
Najnowsze komentarze