„kmh” nr 1 (1) z VI.2007
Stron: 148 (z okładką)
Cena: 12,99zł
Koszt 1 strony: blisko 8,8 grosza
Warto kupić: tak
O jakich markach piszą lub choćby wzmiankują: Citroën, Peugeot, Renault (+Dacia)
Jakie modele opisane: C6, CX, DS, XM, 207, 607, Megane, Thalia, Logan,
Pismo nie jest tanie – pierwszy numer kosztuje aż 12,99 zł, co może stanowić barierę nie do zaakceptowania dla niejednego czytelnika. A przecież żeby pasjonować się szybkimi samochodami nie trzeba przecież od razu ich kupować. Czy cenę magazynu uzasadnia jego zawartość?
Owszem. „kmh” wydawany jest na dobrej klasy papierze. Zawiera naprawdę niezłej jakości zdjęcia. I jest polskie – przynajmniej tak wynika z przedstawienia redakcji na stronie 9. A to oznacza, że skoro nie stoi za nim żaden niemiecki koncern medialny (te wydawnictwa dominują na polskim rynku prasowym), to jest szansa na odrobinę obiektywizmu. Tak, jak u nas – nie znajdziecie specjalnie wielu pochwał samochodów niemieckich, bo nie jesteśmy zależni od niemieckich Bauerów, czy Axel Springerów ;-) Nie jesteśmy też zależni od francuskich wydawnictw, ale mimo to stronniczo i nieobiektywnie samochody francuskie chwalimy. Nigdy nie staraliśmy się jednak uchodzić za całkowicie bezstronnych.
Wróćmy jednak do magazynu „kmh”. Zanosi się na to, że będzie wydawany w cyklu miesięcznym, więc jeśli jesteście zainteresowani kupnem pierwszego numeru, to szukajcie go intensywnie w kioskach i punktach sprzedaży prasy – pewnie niebawem pojawi się w sprzedaży numer lipcowy. Czy w nim będzie równie wiele materiałów poświęconych francuskiej motoryzacji, co w tym pierwszym? Trudno przewidzieć, ale ten czerwcowy zrobił na mnie dobre wrażenie, dlatego nie przynudzam już więcej, tylko biorę się za jego analizę – dla Was.
Już na stronie 5. znajdziecie zdjęcie czterech kompaktów z mocnymi silnikami – to zapowiedź porównania tych aut. Oprócz Golfa, Astry i Civic’a ujrzycie tam najładniej pomalowane Renault Megane F1. Samo porównanie zamieszczono jednak dalej, więc do tematu wrócimy za chwilę.
Pierwsza tekstowa wzmianka o francuskim samochodzie znajduje się na górze strony 11. To informacja o pięciogwiazdkowym wyniku testów zderzeniowych EuroNCAP, jakim może się pochwalić Peugeot 207 CC. Wspominaliśmy o tym niedawno.
O wszystkich trzech francuskich markach wspomniano też w krótkim artykule na stronie 15. traktującym o tegorocznej sprzedaży nowych samochodów w naszym dziwnym kraju.
Z pewnością warto zajrzeć na strony 40-41, gdzie zamieszczono kilka zdjęć (w tym jedno całostronicowe) i tekst z cyklu Pierwsza jazda na temat Peugeota 207 RC. Redaktor Mroczkowski zaczął swój artykuł od przypomnienia wersji THP dysponującej 150 KM. Oczywiście już wtedy Peugeot zapowiadał mocniejszą wersję – właśnie RC – kto dysponuje kwotą ok. 85 tys. zł może sobie nawet w naszym kraju takie cacko zamówić. Czy warto?
Ogólnie Redaktor Mroczkowski chwali 207kę RC. Docenia moc w wysokości 175 KM, overboost oraz wysoką, jak na auto tej klasy, prędkość maksymalną wynoszącą 220 km/h. Największy podziw budzi jednak dynamika – setkę osiąga się po 7,1 sekundy od startu. „kmh” cieszy się też z tego, że ESP można wyłączyć i to całkowicie, a nie jak w spokojniejszych wersjach – włączy się on i tak automatycznie po przekroczeniu 50 km/h. Również praca ESP spodobała się Redaktorowi Mroczkowskiemu – układ (cóż za modne słowo…) reaguje dość późno pozwalając cieszyć się jazdą.
Wadą 207ki RC jest – zdaniem „kmh” – brak szóstego biegu w skrzyni. Na pewno w ruchu autostradowym by się taki bieg przydał, a przecież w normalnych krajach są autostrady. My jednak szóstki nie potrzebujemy – w Polsce wystarczą niższe biegi. Wyższych po prostu nie ma gdzie wykorzystać, bo autostrady (których mamy i tak, jak na lekarstwo) są w budowie, albo w remontach, a na innych drogach mnóstwo chłopców-radarowców, którzy nie potrafią dostrzec pijanego rowerzysty jadącego po zmroku bez świateł, za to z rozbrajającym poczuciem humoru proponują wyjście z samochodu niepełnosprawnemu kierowcy… Tak – w pełni świadomy inwalidztwa naszego Redaktora Sportowego policjant zapytał go szyderczo, czy wysiądzie z samochodu! Znieczulica, czy tylko głupota?
Drobny brak zadowolenia Redaktora Mroczkowskiego pojawił się tylko pod koniec artykułu o 207ce RC – kiedy podał wyjściową cenę tego auta. Ale tak z drugiej strony – czyż jest ona przesadnie wygórowana? Naprawdę dobrze wyposażona wersja testowa cywilnej 207ki, którą jeździliśmy w ubiegłym roku również potrafi się niebezpiecznie zbliżyć do tej wygórowanej kwoty. Tutaj zaś otrzymujemy dobrze wyposażoną wersję o zacięciu sportowym, która wprawdzie mało rzuca się w oczy, ale tylko dlatego, że… szybko znika spod świateł…
O Peugeocie 207 RC pisaliśmy bardzo szeroko w naszym kwietniowym artykule. Serdecznie polecam.
Na stronie 50 zamieszczono felieton Tomasza Pirowskiego „Czym jeździ władza?”. Od razu na wstępie Pan Tomasz pisze o Jacquesie Chirac’u – jakoby jeździł Peugeotem 607. Owszem – początkowo zapewne tak, ale zadbajmy o aktualność informacji – czyż przez ostatnie mniej więcej dwa lata rządów nie jeździł przypadkiem Citroënem C6?… Wystarczyło przecież zajrzeć kilkadziesiąt stron dalej w tym samym piśmie i wszystko byłoby jaśniejsze. Chyba, że Pan Pirowski próbował zadrwić z Jacquesa – wszak wspominał o jego rzednących włosach i zapewne zgrabnych łydkach, jakoby były efektem korzystania przez wysokiego polityka z samochodu o relatywnie niewielkim rozstawie osi. C6 ma ten gabaryt o 10 cm większy, Panie Tomku. A Pan bazował na mocno zdezaktualizowanych informacjach.
Na stronach 52-59 pojawiło się starcie czterech kompaktowych aut o mocnych silnikach. Prawdę mówiąc szkoda, że zabrakło w zestawieniu jeszcze Forda Focusa ST, który byłby niezłym konkurentem dla poddanych porównaniu Hondy Civic Type R, Opla Astry OPC, Renault Megane F1 i VW Golfa GTI. Ale że Focusa nie ma w teście, więc skupimy się na tym, co się w nim pojawiło. A artykuł zaczyna się w zasadzie od porównania stylistycznego. I wreszcie ktoś się nie zachwyca Golfem… Napisano wprawdzie eufemistycznie, iż Golf „prezentuje się najspokojniej”, ale w poważnym piśmie nie wypadało przywalić „z grubej rury”, że jest po prostu nudny. Nie w przypadku Golfa. I szczerze to popieram – Golf miał swój spory wkład w rozwój motoryzacji i były czasy, kiedy ten model Volkswagena był naprawdę dobry. Potem Golfy się jednak pogorszyły i zatraciły to, co stworzyło ich legendę. W Polsce jadą jednak wciąż na opinii, ale trudno w naszych rodakach zmienić to, co im się wbiło w główki dawno temu. Dlatego my tak często odwołujemy się do Golfa – jako mitu, odnośnika klasy, jaką nadają mu dziennikarze. I nierzadko wykazujemy jego słabość. Jak widać – nie jesteśmy jedyni. „kmh” również stylistyką Golfa nie jest zachwycone. Bo i czym się tu zachwycać? Nudne, jak flaki z olejem linie Volkswagenów mają w sobie tyle porywającego szaleństwa, co rolka papieru toaletowego…
Z kolei wnętrze Golfa oceniono nieźle – ustępuje ono tylko kabinie Hondy. Renault plasuje się na trzecim miejscu, zaś w ogonie wlecze się Astra OPC, której środek uznano za smutnawy. Zastanawiam się, cóż takiego porywającego jest w desce Golfa. Chyba, że wszechobecna szarość może porywać…
Nie wiem, czy to zaleta, czy może obelga, ale w „kmh” napisano, że „Megane sprawia wrażenie, jakby starało się wzorować na Golfie”. Dla mnie to akurat żadna atrakcja. Zaraz potem jednak stwierdzono, iż zawieszenie jest względnie komfortowe. Bardzo pochwalono silnik, ale i tak potrzebne w tego typu aucie hamulce. Troszeczkę skrytykowano układ kierowniczy oraz pozycję za kierownicą, ale w tej ostatniej kwestii spore znaczenie ma też postura kierowcy, prawda?
Summa summarum uznano, iż najlepszym spośród testowanych ostrych kompaktów jest Golf. Pokonał on zarówno Hondę, jak i Megankę. Astra uplasowała się na ostatnim miejscu. Klasycznych tabelek z punktami jednak w „kmh” nie znajdziecie, dlatego trudno jest się przyczepić. Testy w tym magazynie zbliżone są raczej do tych naszych, niż tych z innych czasopism i opierają się na wrażeniach, a nie porównaniach suchych danych. A to – choć nie zawsze kończy się po naszej myśli – jest nam bliższe, bo nie za informacje techniczne kochany samochody, ale za ich dusze!
Warto jeszcze dodać, że Megane jest najtańszym z czterech testowanych samochodów, drugim pod względem możliwej do osiągnięcia prędkości maksymalnej, mocy i momentu obrotowego. Renault jest też najcięższy i oferuje najmniejszy bagażnik. A poczytać o nim mogliście także u nas – przedstawiliśmy auto dość konkretnie, podaliśmy ceny, wyposażenie i wszystkie informacje użytkowe, jakie warto było poznać. Szczegóły – tutaj.
Bardzo ciekawie przeprowadzono test zamieszczony na stronach 84-88. Tego jeszcze w Polsce nie robił chyba nikt. Redaktorzy „kmh” postanowili wybrać samochód, którego chcieliby się z Polski pozbyć. Dlaczego? Bo to auto nudne, a nudnych aut w naszym kraju nie chcemy. Tak naprawdę, to przy takim postawieniu sprawy powinniśmy wyeksportować gdzieś wszystkie jeżdżące po Polsce Golfy ;-) W szranki testu w „kmh” stanęły jednak cztery inne auta, a wśród nich dwa z francuskim rodowodem, z czego dumni raczej nie jesteśmy, ale opisać artykuł po prostu musimy. Porównaniu poddano Dacię Logan, Fiata Albeę, Hondę City i Renault Thalię. Który z tych samochodów zostanie wybrany „auto non grata”? ;-)
Skąd w ogóle pomysł wygnania na banicję najnudniejszego z nudnych – zdaniem „kmh” – samochodu? Otóż Redakcja chce promować piękno w motoryzacji, a wybrane do testu auta do najbardziej urodziwych nie należą. Co więcej – oferowane są głównie na środkowoeuropejskim rynku, na zachód od Odry, z uwagi na tutejsze wynagrodzenia uwłaczające godności cywilizowanego człowieka. Oh, gdybyż z tymi słowami „kmh” zapoznali się politycy… Nie, żeby sugerował im wożenie ich szanownych postaci w którymś z tych aut (choć z drugiej strony – czemu nie? są przecież wystarczająco przestronne i w dodatku mają nadwozia limuzynopodobne…), już raczej chodzi mi o jak najszybsze zrównanie nas z mieszkańcami normalnych krajów…
Kiedy czytałem opis Dacii Logan w „kmh”, to… Nie, nie naszła mnie ochota na wymordowanie Redakcji „kmh”. Napisano bowiem samą prawdę, czasem może bolesną, ale za to bez szukania dziury w całym. Już na wstępie napisano, że „ten samochód niczego nie udaje”. Wreszcie ktoś (oprócz nas) napisał, że to auto po prostu takie miało być i koniec. Podkreślono też cenę – najtańszą wersję można mieć już sporo poniżej 30 tys. zł, podczas gdy pozostałe opisywane auta, to już wydatek o rząd wyższy (jakkolwiek wieloznacznie by to w Polsce teraz nie brzmiało…) – Albea kosztuje minimum 31,5 tys. zł, Thalia 36,9 tys. zł, a Honda City – aż 43,4 tys. zł. A przecież w tym segmencie cena odgrywa niebagatelną rolę!
Wróćmy jednak do Logana. Doskonale znacie go z licznych artykułów w naszym wortalu i z testu, jakiemu poddaliśmy Dacię w ubiegłym roku. Ogromnym Waszym zainteresowaniem (niemal 6 tys. odsłon do chwili obecnej!) cieszył się również nasz europejski test Logana MCV. To świadczy o dużym zrozumieniu dla Dacii i koncernu Renault – doskonale wiecie, jakie cele przyświecały konstruktorom Logana, a więc jesteście znacznie bardziej świadomi, niż zdecydowana większość polskich dziennikarzy motoryzacyjnych.
„kmh” uznał, że stylistyka Dacii Logan jest raczej przestarzała, za to auto dysponuje ogromną ilością miejsca zarówno w kabinie, jak i w kufrze. Ten zresztą nie sprawia na pierwszy rzut oka specjalnie wielkiego, mieści jednak 510 litrów! Szkoda tylko, że kanapa nie jest ani dzielona, ani nawet składana – wydaje się to sporym niedopatrzeniem konstruktorów. Wnętrze Logana nie będzie jednak ograniczać komfortu podróży nawet wysoki pasażerom, a zawieszenie zadba o świetną amortyzację. Wreszcie ktoś oprócz nas to docenił i nie próbował na siłę robić z seryjnej Dacii rajdówki, czy też wyścigówki.
Osobne parę zdań należy się Thalii. Renault zbudował swojego małego sedana na bazie poprzedniej edycji Clio i trzeba to wziąć pod uwagę – wszak pozostałe samochody zaliczyć można raczej do klasy kompaktów. I nie ma tu większego znaczenia spory rozstaw osi Thalii – jednakowy z rozstawem osi Logana. To w dalszym ciągu pozostaje jednak auto klasy B. Bagażnik o pojemności równej bagażnikowi Dacii imponuje rozmiarem w tej klasie. „kmh” docenił jednostki napędowe – nawet najmniejsza z nich dobrze sobie radzi z napędzaniem Thalii.
Co ciekawe – Logan przegrał w teście, ale to oznacza, że jest najciekawszym spośród czterech poddanych ocenie aut! Potem miejsca w rankingu zajęły Fiat Albea, Honda City i na końcu – Renault Thalia. I to właśnie tego auta chcieliby się pozbyć z Polski dziennikarze „kmh”. Podkreślili jednak, że wszystkie cztery oceniane samochody okazały się nadzwyczaj praktyczne i solidne, a problemem jest raczej ich design, niż faktyczne wady.
„Między wieżą a brzegiem pucharu” zatytułował swój artykuł Rafał Jemielita znany zapewne przynajmniej części czytelników polskiej edycji „Playboya”. Czemu o tym piszemy? Bo to artykuł o Francji. Może nie wprost o samochodach, ale każdy miłośnik francuskiej motoryzacji powinien się z treścią tego artykułu zapoznać. Zresztą już na wstępie napisano, iż Francja „słynie z kuchni, wina, genialnych serów oraz wyrafinowanych i ekstrawaganckich, ale mających fochy samochodów”. Czemu od razu fochy? Po prostu duszę, a wiadomo przecież, że każda żywa istota może mieć lepsze i gorsze dni…
Artykuł przybliża czytelnikom wina, kuchnię, sery, ale i obyczaje Francuzów. Oczywiście wspomina również o samochodach i wyścigach – w tym o słynnym Le Mans. Potem następuje krótka wycieczka przez atrakcje turystyczne – od Wieży Eiffela po zamki nad Loarą. I na koniec – o transporcie we Francji, ale i na świecie – o pociągu TGV (widzieliśmy go m.in. w Cannes podczas naszego intensywnego testu Dacii Logan MCV, choć na zdjęciach go nie uwieczniliśmy. Nie to, żeby był dla nas za szybki – po prostu jechał za ogrodzeniem i widać go było słabo. Artykuł wspomina też o najnowszym dziecku z rodziny Airbusa – A380. Aż szkoda, że nie wspomniano o Concorde’zie…
I po tym wstępie przybliżającym przeciętnemu Polakowi malowniczą Francję przychodzi czas na jakże francuski samochód – Citroëna C6. Jego test (z silnikiem 2.2 HDi) zamieszczono na stronach 104-107. A przy okazji nowatorskich rozwiązań Citroëna nie mogło zabraknąć (już na wstępie) wzmianki o Charlesie de Gaulle’u – prezydencie Francji w latach 1959-1969 (przed objęciem urzędu prezydenta przez nieco ponad pół roku piastował stanowisko premiera Francji, a jeszcze wcześniej – w połowie lat 40-tych ubiegłego wieku – stanowisko Przewodniczącego Rządu Tymczasowego Republiki).
I właśnie od historii zaczyna się artykuł Redaktora Juliusza Szalka. Autor nawiązuje zarówno do historii Francji, jak i do historii Citroëna i legendarnego modelu DS. Oczwyiście nie mogło zabraknąć analogii do CXa – modelu, który był pierwowzorem C6, a nie – jak chce większość polskich dziennikarzy – DSy. Owszem – nowatorskie rozwiązania z DSy można odszukać w C6, ale stylistycznie auto wywodzi się z CXa.
Podoba mi się, że Redaktor Szalek (skrytykowany zresztą nieco przeze mnie przy innej okazji) docenił harmonię sylwetki C6. Jako jeden z nielicznych nie skrytykował też długiego zwisu przed przednią osią – większość dziennikarzy razi ten element, ale może oni po prostu nie widzieli C6 na żywo? ;-)
Redaktor Szalek oddaje przy okazji Citroënowi należną mu sprawiedliwość za wiele nowatorskich pomysłów, które dziś inni producenci wdrażają i uznają za swoje. Protoplastą jednak był Citroën! I nie chodzi tu jedynie o pneumatyczne zawieszenie (hydropneumatyczne, by być ścisłym), ale o skrętne reflektory na przykład. Fakt – dziś steruje nimi elektronika, a nie cięgna, jak w DSie, ale pomysł należał do Citroëna!
Napisano też wprost, że „właściciel C6 wyżej ceni styl i image niż japońską perfekcję, niemiecką nudę, szwedzką prostotę i włoski temperament razem wzięte”. Nic dodać, nic ująć. C6 jest wyjątkowy, a takim samochodem jeżdżą wyjątkowi ludzie! Redaktor Szalek docenił szyby bez ramek i znakomity komfort jazdy. Dostrzega jednocześnie, że miło by było – jak w dawnych Citroënach – wyposażyć C6 w jednoramienną kierownicę, a jeśli już z tego zrezygnowano, to chociaż w taką z ruchomym tylko wieńcem – jak w gamie C4 i w nowym C5, jakie zostanie zaprezentowane we Frankfurcie. Zdaniem Autora testu C6 nie przystoi konsola środkowa rodem z Peugeota 407 (wszak o klasę niżej pozycjonowanego). Nie podoba mu się też cyfrowy prędkościomierz. Ja osobiście spodziewam się jednak, że Citroën okaże się za parę lat pionierem takiego rozwiązania – za modą wprowadzoną przez francuską firmę pójdą wkrótce inni.
Również wygłuszenie wnętrza, akustyczna izolacja od otaczającego świata, jest podobnie doskonała, jak izolacja od nierówności nawierzchni. C6 powinno się sprzedawać w Polsce, jak świeże bułeczki. Szkoda, że nie kosztuje tyle, co świeże bułeczki. No – niechby kosztował chociaż tyle, co dobry rogal…
Podsumowując kwestię C6 w „kmh” – to naprawdę znakomity artykuł, a Redaktor Szalek nie szuka na siłę tego, czego Francuzi w Citroënie C6 umieścić nie chcieli. Cieszy mnie, że Autor podszedł do tego samochodu tak, jak powinno się do niego podchodzić – z entuzjazmem, jak do przyjaciela, a nie jak do maszyny – cóż z tego, że może i poprawnej, ale za to bezdusznej, kąpanej w znakomitym skądinąd bawarskim piwie i tuczonej kiełbaskami na Oktoberfest…
Ciekawy artykuł na temat Formuły 1 znajdziecie na stronach 108-113. I choć o Renault nie ma tam praktycznie nic, to jednak lektury tego materiału nie powinno się ominąć, nawet, jeśli nie jest się kibicem sportów motorowych.
Sporo było treści w pierwszym numerze „kmh”, sporo miejsca poświęcono też samochodom francuskim. Jeśli ten poziom i takie proporcje będą utrzymane, to chyba będę wydawał te niemal 13 złotych dość regularnie…
Krzysiek Gregorczyk
Najnowsze komentarze