Półwysep Coromandel to jeden z mniej znanych obszarów Nowej Zelandii, przynajmniej po względem turystycznym. Chociaż z Auckland jest tutaj niecałe 200 kilometrów, drogi nie zachęcają do przyjazdu – są wąskie i kręte, a „zimą” niektóre są nawet niebezpieczne. Citroen C4 Aircross radzi sobie w takich warunkach doskonale. Dlaczego warto tu przyjechać? Powodów jest sporo. Poczytajcie.
To właśnie w tych okolicach, na plaży zwanej dzisiaj plażą Cooka, wylądował James Cook i wbił w nowozelandzką ziemię brytyjską flagę, oznajmiając w ten sposób światu, że korona brytyjska obejmuje ten kraj w posiadanie. Niedaleko od tego miejsca znajduje się wielka turystyczna atrakcja, czyli Hot Water Beach. Nazwa pochodzi od podziemnych gorących źródeł. Wystarczy wykopać niewielkie zagłębienie w piasku, by dotrzeć do tych złóż. Powstaje w ten sposób prywatne SPA, którego temperaturę reguluje się poprzez wpuszczenie odrobiny morskiej wody. Parującą wodę widać z daleka.
Nieco dalej znajduje się Cathedral Cove, skaliste wybrzeże, w którym erozja wyżłobiła ogromne jaskinie. Półgodzinny spacer z parkingu na nabrzeże, gdzie się znajdują, obfituje w przepiękne widoki. Można tu dotrzeć także od strony wody, niektórzy turyści korzystają więc ze specjalnych wodnych taksówek z odległej o kilka kilometrów plaży. Miejsce zauroczyło nie tylko miejscowych, którzy mają tu swoje całoroczne domy czy letnie rezydencje, ale również filmowców. To tutaj i w okolicach tego miejsca kręcono film Opowieści z Narnii – Książę Kaspian. Prawie wszystkie sceny związane z morzem i wybrzeżem powstały w tych okolicach.
Nowa Zelandia, to wyspa zieleni we wszelkich odcieniach. Trudno więc dziwić się, że od czasu do czasu i tutaj spadnie deszcz. Wizyta Citroena na półwyspie Coromandel obfitowała w ulewy. Na mokrej i śliskiej nawierzchni Citroen C4 Aircross spisuje się wzorowo, nie odbierając kierowcy ani na moment pewności prowadzenia. Przydałaby się za to większa antena do radia – w tych warunkach, pośród wzgórz, przy sporym zachmurzeniu i opadach, radio sobie zwyczajnie nie radzi. Pozostaje więc ratowanie się własnym zbiorem muzyki słuchanej z mp3, poprzez połączenie USB. Gniazdo znajduje się w podłokietniku, a telefon jest przy okazji ładowany.
Półwysep Coromandel to miejsce dla tych, którzy szukają ciszy i spokoju. To także oaza artystów. Jadąc krętymi drogami, wijącymi się przed wzgórza, co rusz można trafić na warsztaty garncarskie, małe galerie sztuki. Niektórzy z nich cały proces tworzenia realizują sami – od pozyskania materiału, wprost z natury, aż do jego ostatecznego uformowania. Oprócz artystów są tutaj również farmerzy. Co kilka kilometrów napisy zachęcają by zjechać i kupić a to świeże jaja, a to smaczne owoce awokado lub kiwi. Niekiedy sprzedaż przybiera formę dość dziwną dla nas – owoce leżą zapakowane przy drodze, obok znajduje się kartka z ceną i skrzynka na pieniądze. Podjeżdżasz, wrzucasz odpowiednią kwotę i zabierasz swoje produkty. Nazywa się to „honesty box”.
Nowa Zelandia to kraj, w którym na każdym kroku można coś ciekawego zobaczyć. I jest to możliwe tylko mając własny samochód. Wtedy zjazd z trasy na bok, w stronę kolejnej atrakcji, nie stanowi problemu. Część z tych atrakcji dostępnych jest na uboczu, gdzie nie docierają normalne linie komunikacyjne. Są prywatne parki, ogrody, gorące źródła, baseny termalne, punkty widokowe, farmy, gdzie można samemu karmić zwierzynę, ogrody zoologiczne, tereny wulkaniczne i setki innych atrakcji. Nie sposób w czasie jednego krótkiego pobytu tego wszystkiego zobaczyć. I dlatego warto tutaj wracać.
Nowa Zelandia to kraj bezpieczny. Policja dba o prędkość na drogach a ludzie się raczej nie spieszą. Aktualnie w tutejszych mediach trwa dyskusja nad propozycją ograniczenia tolerancji prędkości na drogach do 4 km/h. A jak policjanci mierzą prędkość? Mają oczywiście ręczne radary, ale sposób popularniejszy to mierzenie prędkości z radiowozu. Przekraczasz prędkość, gdy z naprzeciwka nadjeżdża policyjny samochód? Będzie mandat, którego wysokość waha się od kilkudziesięciu do kilkuset dolarów. Co ciekawe, policjant jeździ sam. A jak się płaci mandat? Można pójść do banku, ale prostszym sposobem jest płatność na stronie internetowej tutejszej policji.
Nowozelandzkie drogi nie są może najlepsze na świecie, ale z całą pewnością są dobrze zarządzane. Nawet na bardzo podrzędnych wydawałoby się drogach, specjalne ekipy dbają o czytelność i aktualność znaków oraz o płynność ruchu. Organizacja mijanek jest wzorowa – nawet jeśli trzeba czekać, to zwykle kilka minut, a jadąc wzdłuż robót drogowych widać, że tutaj ceni się czas. Oszczędność widać w konstrukcji mostów – jeśli dana droga jest mało uczęszczana, to nie buduje się na niej pełnowymiarowych obiektów drogowych. Na półwyspie Coromandel na każdym kroku można spotkać jednopasmowe mosty. Zasada jest bardzo prosta – istnieje strona uprzywilejowana, z pierwszeństwem, i strona podporządkowana. Proste zasady, duża oszczędność środków.
Bardzo rozsądnie gospodaruje się tutaj ograniczeniami prędkości. Na większości dróg obowiązuje 100 km/h. W terenie zabudowanym limit to 70 km/h w małych miejscowościach i 50 km/h w większych. Dodatkowe znaki ostrzegawcze ustawiane są przy szkołach. Niektóre zakręty są również oznaczone limitem prędkości, zamontowanym zwykle bezpośrednio na zakręcie. Trzeba zwolnić tylko na nim, a nie kilometr przed i kilometr za. Znaków jest też dużo mniej niż u nas, chociaż więcej niż na przykład w USA.
Każda wyprawa ma swój początek i ma swój koniec. Citroen C4 Aircross, po przejechaniu blisko 3.000 kilometrów, trafia do miejsca, skąd wyruszył, a ta relacja kończy opis podróży po Nowej Zelandii. My tu jeszcze wrócimy – w przyszłości.
Citroën C4 Aircross – relacja z wyprawy:
Część pierwsza: Citroën C4 Aircross I 2013 na antypodach: Misja Nowa Zelandia
Część druga: Citroën C4 Aircross w Nowej Zelandii: 77 godzin w podróży
Część trzecia: Citroen C4 Aircross na antypodach – pierwszy dzień w Nowej Zelandii
Część czwarta: Citroen C4 Aircross na antypodach dzień 2 – na północ, tam musi być jakaś cywilizacja
Część piąta: Citroen C4 Aircross na antypodach dzień 3 – pożegnanie z północą północnej wyspy
Część szósta: Citroen C4 Aircross na antypodach dzień 4 – w krainie hobbitów
Część siódma: Citroen C4 Aircross na antypodach dzień 5 – w cieniu Mount Doom
Część ósma: Citroen C4 Aicross na antypodach dzień 6 – na styku piekła z rajem
Część ósma: Citroen C4 Aircross na antypodach dzień 7 – półwysep Coromandel i pożegnanie z Nową Zelandią.
Podziękowania
Pomysłodawcą i organizatorem testu Citroëna C4 Aircross w Nowej Zelandii jest nasz portal. Dziękujemy Citroen Polska za pomoc w organizacji wyjazdu oraz Citroen New Zealand za udostępnienie samochodu.
Originally posted 2013-11-28 07:52:28.
Najnowsze komentarze