Wygląda na to, że afera dieselgate nie była jedyną, która narazić może (i powinna!) na szwank imię Volkswagena. Wprawdzie ta, o której dziś napiszę, ma nieporównywalnie mniejszy zasięg, ale i tak dotyczy kilku, a może nawet kilkunastu tysięcy klientów niemieckiej marki. I najwyraźniej znowu Volkswagen złamał prawo, a w dodatku oszukał tysiące klientów.
Nasz Czytelnik, FioleK (dziękujemy!) podesłał nam link do tekstu opublikowanego przez Autogaleria.pl. Wynika z niego, że Volkswagen przez parę lat wprowadzał na rynek samochody przedprodukcyjne i testowe. Ale nie testowe z np. parków prasowych, czy auta przeznaczone do jazd próbnych u dealerów, co jest dozwolone. Chodzi o samochody używane do testów przeprowadzanych przed wprowadzeniem modelu na rynek. A takie postępowanie jest niezgodne z prawem zarówno w Europie, jak i w USA. Niemiecki Der Spiegel informuje zaś, iż Volkswagen oszukał tysiące klientów właśnie na rynkach europejskich i w Stanach Zjednoczonych.
Według niemieckiego pisma cały proceder zaczął się już w 2006 roku. Owszem – taka działalność może być legalna, aut nie trzeba koniecznie i nieodwołalnie złomować. Sprzedając je trzeba jednak dopełnić obowiązku poinformowania kupującego o tym, że to egzemplarz przedprodukcyjny bądź testowy. Taki samochód musi posiadać stosowne dokumenty potwierdzające ten fakt. A Volkswagen takich dokumentów nie wystawiał. Czyli dla zysku znów oszukał tysiące klientów udając, że sprzedaje im auta pełnowartościowe.
Użytkowanie takich aut nie musi być niebezpieczne. Mogą to być pełnowartościowe samochody. Niestety skoro były przedprodukcyjne bądź testowe, to mogą jednak nie spełniać określonych norm, ewentualnie mogą posiadać spory przebieg w ciężkich warunkach. Jeśli klient o tym wie i decyduje się na zakup – jego sprawa. Jeśli producent i sprzedawca to ukrywają – jest oszustwo. Ale do tego w przypadku Volkswagena i zależnych od niego marek chyba powinniśmy się już naprawdę zacząć przyzwyczajać. Co nie znaczy, bynajmniej, że mamy to akceptować.
Volkswagen swój proceder zgłosił do niemieckich władz dopiero teraz, czyli przez 12 lat oszukał tysiące klientów. Co ciekawe – zupełnie nie wyciągnięto wniosków z dieselgate, bo podobno szef Grupy Volkswagena, Herbert Diess, wiedział o wszystkim od 2016 roku. Mimo to przez dwa lata nie podjęto żadnych działań, a proceder kwitł.
Podtrzymuję swoją opinię wydaną już parę lat temu – tę markę powinno się zaorać. To jedyne wyjście, by skończyć z oszukiwaniem klientów.
Krzysztof Gregorczyk
Najnowsze komentarze