Oczywiście choćbym nie wiem jak krzyczał, nikt nie zwróci na mnie uwagi na pewno nie zaprzestanie budowy tego, co szumnie zwie się autostradami. Może i dobrze – dróg niezłej kategorii przydałoby się u nas dużo, bardzo dużo. I to nie z uwagi na jakieś tam Euro 2012, czy dla innych bzdurnych powodów, ale tak po prostu – żeby jeździło się bezpieczniej, że sparafrazuję hasło wyborcze jakiejś tam partii sprzed kilku lat.
Zalety autostrad są niepodważalne – rozumie to praktycznie cały świat, nawet kraje, których byśmy zupełnie o to nie podejrzewali. Nie rozumiemy tego chyba tylko my – kolejne inwestycje „spadają” z planu i jeśli nawet wejdą w fazę realizacji, to cholera wie kiedy, nie mówiąc już o terminie oddania do użytku. Bez dróg wysokich kategorii nie mamy co liczyć na dynamiczny rozwój kraju – powinniśmy, jako państwo, jak najwięcej zainwestować w infrastrukturę (nie tylko zresztą w autostrady i drogi ekspresowe), a wtedy pojawią się firmy, które zechcą robić u nas interesy. Bez tego nikt poważny u nas nie zainwestuje, co doskonale widać w branży motoryzacyjnej – sporo potencjalnych inwestycji przeszło nam koło nosa, a potentaci w branży wybrali np. Słowację, czy Węgry. Bo tam da się dojechać…
Ale ja dziś chciałem nie o tym.
Tak sobie siedzę i myślę, że autostrady, przynajmniej w większości przypadków, buduje się finansując te inwestycje ze środków budżetowych. Znaczy to, że zrzucamy się na to my wszyscy, nawet ci, którzy nie jeżdżą samochodami. My jednak dorzucamy się jakby więcej – choćby poprzez szereg obciążeń podatkowych zawartych w paliwach płynnych – podatek drogowy, akcyzę, czy VAT. No i OK – niech tak będzie. Ale skoro budowę tychże dróg finansujemy solidarnie, to dlaczego za korzystanie z tych traktów mamy potem jeszcze raz płacić? No dobrze, wiem, ze utrzymanie dróg też kosztuje, ale po pierwsze – czy rzeczywiście aż tyle, a po drugie, znacznie ważniejsze – dlaczego do prywatnych kieszeni??? Czemu mamy nabijać kabzę jakimś Kulczykom, czy innym miliarderom?
Osobiście wolałbym, żeby drogi budowane przez państwo pozostawały w gestii tegoż państwa. Drożej nie będzie, a przynajmniej ewentualny zysk generowany przez państwowe agencje utrzymujące autostrady trafiał będzie do budżetu. I napędzał kolejne tego typu inwestycje, bo to bym zapisał w ustawie, która regulowałaby ten rynek. Obecnie zaś drogę wybudowaną za naszą kasę oddaje się w obsługę firmom, które najpewniej nie wydały grosza na ich wybudowanie, a teraz czerpią zyski z administrowaniem nimi. Też chciałbym, żeby państwo dało mi kawałek swojego majątku i pozwoliło na nim zarabiać, nie oczekując w zasadzie niczego poza ewentualnymi podatkami. Złoty biznes – nie inwestując mam majątek i na nim zarabiam, a jeśli wykażę dochód, to zapłacę od tego podatek.
To mi się nie podoba. Nie jestem po prostu zwolennikiem teorii, że tylko własność prywatna może przynosić zyski. Uważam, że są branże, które powinny pozostać w gestii państwa. Tak robią inne państwa. I po prostu z własności państwowej czerpią zyski. Po cholerę było prywatyzować np. TP SA, sprzedając sporą jego część państwowemu France Telekom? Tego typu pytań mógłbym postawić znacznie więcej. Po cholerę w ogóle pozbywać się tych państwowych firm, które przynoszą zyski? I analogicznie – po cholerę oddawać w zarządzanie prywatnym firmom wybudowane ze środków publicznych drogi, skoro można by było czerpać z tego – jako państwo – zyski. Po co rezygnujemy z tychże zysków na rzecz prywatnych firm? Czy państwu polskiemu pieniądze z eksploatacji autostrad śmierdzą? To czemu nie śmierdzą mu pieniądze wyciągane z nas przy dziesiątkach innych okazji?
System finansowania budowy i utrzymania dróg w Polsce trzeba naprawdę porządnie uzdrowić. Powinno się zapisać w prawie, że kasa płynąca z podatków zawartych w paliwie, z mandatów, z rejestracji samochodów, a może nawet częściowo z ubezpieczeń (opodatkowanie towarzystw ubezpieczeniowych) musi być przekazywana na inwestycje drogowe. Przynajmniej przez 20 lat. Nie chcę się więcej zrzucać na wydatki chore, jak choćby działania niesławnej Komisji Majątkowej. Nie chcę, by zalepiano moją motoryzacyjną kasą dziury w budżetach instytucji, które nie przynoszą niewiele ponad zaognianie sytuacji w kraju (np. IPN). Nie chcę finansować partii politycznych moimi wydatkami na benzynę. Chcę, by kasa, którą wydaję w związku z użytkowaniem moich samochodów, w przynajmniej 80% trafiała na inwestycje związane z poprawą infrastruktury drogowej. A gdy osiągniemy już poziom nasycenia autostradowego, jaki teraz reprezentują np. Węgry, będziemy mogli zmienić proporcje. Ale nigdy tak, żeby na drogi nie trafiało mniej, niż 50% przychodów z sektora motoryzacyjnego.
Co więcej – jak już kiedyś wspominałem – chcę, by wszystkie wpływy i wydatki z tym związane prezentowane były w Internecie, żeby każdy mógł się z nimi zapoznać. Chcę, by nierzetelni wykonawcy, którzy mają mnóstwo poprawek, byli skutecznie eliminowani z rynku. Chcę, by najważniejszym elementem oceny oferty nie była cena, tylko technologia i gwarancja na wykonany produkt. Tanie mięso psy jedzą! Nas nie stać na tanie rzeczy, jesteśmy na nie za ubodzy. Musimy kupować produkty wysokiej jakości, żeby nie trzeba ich było naprawiać rok, czy dwa po oddaniu do użytku.
I chcę, by prywatne firmy nie wyciągały ode mnie kasy za to, że będę korzystał z dróg wybudowanych przez państwo, czyli de facto przeze mnie. Niech budują (ze środków własnych, bądź kredytów bankowych, broń Boże gwarantowanych przez państwo!) i wtedy same administrują. Inaczej – wara im od naszych pieniędzy. Co uzasadniłem wyżej.
W tym roku wybory. Wiem, że nasi posłowie w większości mają nas głęboko w poważaniu, ale za parę miesięcy zaczną się nam znowu przymilać licząc na naszą krótką pamięć i łaskę. Może jednak któryś, jeśli potrafi korzystać z Googlarki, trafi kiedyś na ten tekst. Może zgłosi odpowiednią interpelację na forum Sejmu. Może pomysł trafi pod obrady jakiejś komisji. Może stanie się cud i przyniesie to jakiś efekt? Nie… To niemożliwe. Nasze państwo jest głupie i nie umie wyciągać wniosków. I dlatego właśnie jeździmy po dziurach w drogach kiepskiej kategorii, a to, co wybudujemy za nasze pieniądze, oddajemy w użytkowanie bogaczom. Niech chociaż oni mają z tego jakiś zysk… Pewnie wcale niemały…
Krzysztof Gregorczyk
Najnowsze komentarze