W niektórych mediach motoryzacyjnych pojawiają się głosy, aby stworzyć europejski motoryzacyjny koncern Airbus, składający się z francuskich i niemieckich producentów. W jego skład miałyby wejść takie firmy jak Stellantis, Renault czy Volkswagen. Trudno to odbierać inaczej niż PR-owe wrzutki. Moim zdaniem powstanie jednego megakoncernu w Europie zabiłoby wszelką konkurencję i upodobniłoby auta do siebie, byłoby bardzo szkodliwe dla klientów.
Wchodzę na kilka portali branżowych i czytam czarne przewidywania dotyczące europejskiej motoryzacji. Ale czy na pewno przed nami aż takie złe czasy? I w zasadzie przed kim? Konkurencja jest dobra, wymusza bowiem zmiany i postęp, cła i zamykanie się na nowości ze świata w krótkiej perspektywie ochronią producentów, ale nie nas, klientów.
Bo co by się stało, gdyby – hipotetycznie – powstał rzeczywiście taki megakoncern, który komuś najwyraźniej się marzy? Gdzie owa redukcja kosztów, którą moglibyśmy konkurować z Chinami? I czy na pewno o to tu chodzi? Raczej nie.
Zobacz: wiadomości motoryzacyjne. codziennie, aktualne, ciekawe
Spójrzmy na przypadek Stellantisu: połączenie dwóch wielkich firm, potężne redukcje zatrudnienia (w ciągu trzech lat odeszło lub zostało zwolnionych kilkadziesiąt tysięcy osób), zamykanie fabryk, unifikacja oferty, unifikacja salonów. Tak docelowo Stellantis nie musiałby nawet utrzymywać kosztownych marek, wystarczyłoby nazwać modele S1, S2, S3, S4, S5 … i już. Na razie tego oczywiście nie zrobi, ale Tavares analizując swoje Excela widzi tam koszty i chce je usuwać.
A teraz przenieśmy to na megakoncern. Najpierw unifikacja platformy, bo ma być tanio, potem unifikacja dealerów, bo w sumie sprzedają to samo, na koniec unifikacja logo i kilka modeli samochodów? Jeden mikro, jeden miejski, jeden kompaktowy, jeden kombi, jeden executive, jeden SUV, może dwa… Czemu nie? Przecież to gigantyczne oszczędności.
Dla mnie takie połączenie to kompletny absurd. Przyczyna kryzysu europejskiej motoryzacji nie leży w Chinach czy w USA, trochę w Brukseli a najbardziej… w nas samych! Dopuściliśmy, aby urzędnicy rozdmuchali normy dotyczące bezpieczeństwa do absurdu. Pozwoliliśmy, aby narzucili nam odchodzenie od tego, w czym Europa była najlepsza na świecie. Daliśmy władzę ludziom, którzy tej władzy być może mieć nie powinni. Być może za szybko i bez oglądania się na skutki chcemy pójść w przyszłość, niszcząc teraźniejszość. Można tak długo.
Zobacz: testy nowych i używanych samochodów. pomiary, spalanie, opinie
Na pewno rozwiązaniem problemów motoryzacji nie jest cło ani zakazy. Nie jest liczenie emisji CO2 do produkcji ani wprowadzanie sztucznych norm. Być może trzeba wrócić do podstaw i powiedzieć sobie, że za dużo już wyprodukowaliśmy przepisów a za mało myśleliśmy o ludziach, którzy mają niskie przychody. Że za bardzo idziemy w ekologię, kiedy 80% społeczeństwa nie ma odpowiednich przychodów by ich było na to stać.
Fajnie się mówi o przyszłości, kiedy na konto co miesiąc wpływają potężne pieniądze. Zupełnie inaczej spojrzy na to osoba, która jeździ 15-20 letnim samochodem, bo na nowszy jej nie stać. A tu jeszcze pomysł by motoryzację unifikować? W imię czego? Jeszcze większych zysków? To absurd, zaprzeczenie wolności i zdrowego rozsądku.
Nie chciałbym, aby powstał jeden europejski koncern. Jako klient, jako dziennikarz, jako konsument, jako obserwator rynku widzę mało korzyści a wiele zagrożeń. Nie tędy droga.
Najnowsze komentarze