Głupie pomysły, to coś naturalnego dla naszych kolejnych ekip rządzących i to bez względu na to, z której strony sceny politycznej pochodzą. Pół biedy, jeśli są stosunkowo nieszkodliwe, ale jeśli dotykają finansowo coraz bardziej ubożejące i w dodatku niepewne najbliższej przyszłości społeczeństwo, to nóż mi się w kieszeni otwiera. Z lektury naszego forum oraz komentarzy pod niektórymi naszymi tekstami wiem, że nie jestem w tych odczuciach osamotniony. Tylko co zrobić, żeby zmienić ten kraj? Jak ograniczyć pazerność naszych rządzących? Co zrobić, żeby ich głupie pomysły nie były wdrażane i nie stawały się prawem?
Podejrzewam, że będę po prostu bił pianę, bo nic z tego pisania nie wyniknie. Jest nas zdecydowanie za mało na przeprowadzenie zbierania podpisów i realizację w ten sposób inicjatywy ustawodawczej. A jeśli nawet by się to udało, to nasz projekt nie przejdzie. A wiecie, co chciałbym zaproponować? Żeby – wzorem stołka prezydenckiego – ograniczyć ilość kadencji parlamentarnych do maksymalnie dwóch. Żeby obojętne – posłem, czy senatorem – można było być dwa razy, a potem nie wolno było zasiadać (bo przecież pracować większość z nich nie umie) w firmach zależnych od państwa.
Skąd mój pomysł? To efekt szybkich przemyśleń po ostatnich kilku pomysłach naszych parlamentarzystów i osób zbliżonych do władzy. Wspomnę o dwóch tylko, żeby siebie i Was za bardzo nie denerwować. Pierwszy, to sprawa podatku ekologicznego od samochodów – im starsze auto, tym wymiar podatku większy. Ma to niby zmobilizować użytkowników najstarszych aut do wymiany taboru na nowszy. Szkoda, że sięgając do naszych kieszeni nasi rządzący mózgowcy nie pomyśleli, że gdyby Polaków było stać na nowsze samochody, to by je kupowali i bez wkraczania w temat aparatu skarbowego. Jeździmy starymi samochodami, bo wielu z nas na nowsze po prostu nie stać.
Owszem – jestem proekologicznie nastawiony, ale jeśli rząd i parlament chcą się pozbyć tych milionów starych aut, z których prywatnego importu do tej pory się cieszyli (kasując odpowiednie kwoty za każde takie auto w formie różnorakich opłat), to niech nam zafundują dopłaty do kupna nowych aut, ulgi ekologiczne za użytkowanie samochodów hybrydowych, czy o niskiej emisji dwutlenku węgla. Odpieprzcie się od naszych pieniędzy, tylko wreszcie dajcie coś od siebie!!! Chociaż jakąś myśl konstruktywną… ;-)
Niestety – całkiem spore fundusze pozyskane z opłat recyklingowych trafią nie do branży motoryzacyjnej. Są przecież „pilniejsze” potrzeby. Jakie? Poczytajcie na stronach „Rzeczpospolitej”. Z kierowców państwo zwykło kasę doić. Dawać im cokolwiek – w żadnym wypadku. A płacimy do kasy państwowej mnóstwo pieniędzy – różnorakie podatki, akcyzy, mandaty, opłaty za przeglądy rejestracyjne itp. Sami wiecie. A co państwo nam daje? Drogi, które po roku znowu remontuje? Na których niszczymy zawieszenia naszych samochodów, opony, karoserie (zbierając sól sypaną na śnieg). Czy państwo daje nam – jak twierdzą optymiści – kilkaset kilometrów dróg ekspresowych i autostrad przez ostatnich kilka lat? Finansowanych przecież w dużej mierze przez Unię Europejską… A gdzie się podziewa nasza kasa???
W tym kraju nie będzie dobrze, dopóki nasze władze nie będą się uczciwie i jawnie rozliczać z kasy, którą z nas łupią. Chociaż w kwestiach drogowych. A byłoby to proste – wystarczy prosta strona internetowa z tabelką: po jednej stronie przychody z najróżniejszych opłat (proste przecież do wykazania), a po drugiej – wydatki. Na co po kolei. I dlaczego tak dużo? Od zarypania znaków na każdym kilometrze każdej drogi – czy trzeba, czy nie. A jeden znak kosztuje od kilkuset do tysiąca złotych! Nikt chyba nie rozlicza „stawiaczy znaków” i nie ma w tym środowisku kogoś, kto kontrolowałby zasadność powstawania kosztów.
Albo przykład z innego podwórka. W środowej audycji Radia Zet niejaki Jacek Kurski powiedział, że popiera zakaz całkowitego zakazu zabiegów in vitro, bo jest katolikiem i takie jego zdanie wynika z wyznawanej przez niego wiary. OK – niech wynika. Ale w tym kraju mają prawo żyć ludzie innej wiary, czy wręcz ateiści. Dlaczego chce im Pan zabronić dostępu do osiągnięć medycznych? W imię swojej wiary? A jeśli moja wiara, której zasady mogę spisać w ciągu kwadransa (wszak jeszcze mogę wierzyć, w co chcę…), będzie zakładała, że powinienem raz w roku zastrzelić jakiegoś Jacka, zyska poparcie wśród moich potencjalnych wyborców i trafię do parlamentu, gdzie przeforsuję stosowne prawo – będzie się Pan cieszył? Będzie Pan taki chętny do tego, by parlament narzucał swoje zdanie wszystkim Polakom w imię wiary jakiegoś parlamentarzysty?
Z analizy tego typu wniosków wyszło mi, że nasi rządzący są po prostu oderwani od rzeczywistości. Nie mają pojęcia, jak naprawdę wygląda życie przeciętnego Polaka. Co gorsza – nie mają o tym pojęcia żyjąc za nasze pieniądze! Nie wiedzą tak naprawdę, że realne dochody przeciętnego obywatela naszego kraju są wielokrotnie niższe od ich uposażeń. Nie wiedzą, co to znaczy żyć w małym miasteczku o 20-procentowym bezrobociu. Nie wiedzą niczego!!! Dlatego proponuję – maksymalnie dwie kadencje i koniec – do uczciwej roboty! Bo tak żyjecie sobie w otchłaniach Kosmosu, nie wiecie, jak się świat kręci, a potraficie tylko babrać się w historii przy okazji tocząc polityczne boje o byle g…o, wciąż głębiej i głębiej sięgając do naszych kieszeni. Chyba czas to wreszcie skończyć, bo Polska pogrąża się w wielkim chaosie, nasze zadłużenie zagraniczne jest rekordowe w historii, a rządzący zajmują się pierdołami i wydają kasę niezgodnie z tym, co deklarowali podczas odbierania nam naszych pieniędzy.
Tylko wiecie, jaki jest największy problem? Oni sami musieliby sobie założyć kaganiec w postaci tych dwóch kadencji. A pokażcie mi bulteriera, który dopuszcza samoograniczenie. To wbrew ich naturze. Niestety więc mój pomysł można wrzucić do kosza – jest nierealny, a kto wie, czy nie przyniósłby mniejszych szkód, niż udawanie, że wyborcy preferują takich nieudaczników i marzą o babraniu się szambie, zamiast np. o normalnych drogach…
Krzysiek Gregorczyk
Najnowsze komentarze