Peugeot 107 to bardzo wdzięczne, małe autko miejsce. Spędziliśmy z nim 10 dni, przejechaliśmy tysiąc kilometrów, odwiedziliśmy setki różnych miejsc i była to spora dawka pozytywnych wrażeń – tak w dużym skrócie moglibyśmy opisać nasz test Peugeota 107.
Peugeot 107 koloru niebieskiego trafił do redakcji dzięki uprzejmości firmy Peugeot Polska, a zanim zaczniemy opowieść o tym zgrabnym aucie, słowo o sposobie jego odbioru, bo jest nad wyraz oryginalny.
Otóż w siedzibie Peugeot, mieszczącej się w Warszawie, oprócz standardowego zestawu dokumentów i kluczyków, delikwent testujący samochód otrzymuje jeszcze… dwa bilety komunikacji miejskiej. Można by zapytać po co te bilety, prawda? Otóż bilety te służą dojechaniu z Peugeota na strzeżony parking, gdzie znajduje się park prasowy. Wystarczy wsiąść w metro, które znajduje się tuż przy Błękitnym Wieżowcu, by nie wychodząc z podziemi wsiąść za kierownicę auta testowego. Pomysłowe, bo nie tylko mamy możliwość potestować samochód, ale i zapoznać się z urokami jednej z atrakcji stolicy – metra. Jedynego w kraju. Ale dość już o tych dodatkowych przyjemnościach, bo czas na danie główne.
Peugeot 107 to najmniejsze auto w rodzinie lwiątek. Jest to bliźniaczy pojazd do Citroena C1 oraz Toyoty Aygo. Peugeota, którego otrzymaliśmy, wyposażono w silnik benzynowy o pojemności jednego litra, dwie pary drzwi, klimatyzację, radio z CD oraz centralny zamek i komplet poduszek powietrznych. Zaczniemy od wyglądu zewnętrznego. Otóż samochód ma zwartą ale bardzo sympatyczną zaokrągloną bryłę. Sylwetka nie zdążyła się jeszcze opatrzeć i zapewne długo tak będzie. Dlatego nasz niebieski Peugeot przyciągał uwagę przechodniów i dzieci, które gromadkami oglądały i komentowały dość oryginalny wygląd. Ciągle bowiem rzadko ten samochód się pojawia na naszych ulicach. A nie ma drugiego takiego, który ma tak idealnie dobraną naklejkę redakcyjną ;-)
Postronny, niezbyt uważny, obserwator może nie zauważyć tylnych drzwi. Są one bowiem głęboko wtopione w sylwetkę nadwozia, nie rzucają się w oczy. Samochód sprawia raczej wrażenie auta trzydrzwiowego. Jeden z naszych współpracowników nawet po jeździe próbnej nie zauważył tego dość oczywistego faktu, że tu drzwi jest sporo. A wydawałoby się, że klamki są dobrze widoczne… Fakt – były polakierowane w kolorze nadwozia, ale jednak je widać. Gdyby zresztą były czarne, to zaraz polscy dziennikarze by skrytykowali to rozwiązanie ;-) Lakierowane są zresztą także zewnętrzne lusterka. Nasi żurnaliści mogą się więc czepiać jedynie najtańszej wersji Happy, w której te dwa elementy lakierowane nie są.
Szerokie przednie drzwi zapraszają do zapoznania się z wnętrzem. A to zaskakuje bardzo pozytywnie. Wydawałoby się, że taki samochód będzie wykończony przeciętnie, bo przecież jest to auto małe i niedrogie. Nic bardziej mylnego! Przednia konsola, masywna, ciekawie ukształtowana, wykonana została z wysokiej jakości materiałów. Nie są one może grube, tworzywo ugina się pod silniejszym naciskiem, ale całość jest świetnie spasowana, nic nie trzeszczy i nic nie sprawia wrażenia, że zostało źle wykonane lub na czymś oszczędzono. Ta przednia konsola dodaje też dużo uroku autku. Jest przyjemnie pozaokrąglana i posiada kilka schowków – niestety żaden nie jest zamykany. Szkoda, bo panie które zdecydują się na zakup samochodu, torebkę będą chować pod przedni fotel. A przynajmniej powinny. Aż prosiłoby się o taką konstrukcję fotela, jak to jest z prawym przednim siedzeniem w Modusie.
Skoro już jesteśmy przy fotelach… Dwa przednie mają zaskakująco dobre trzymanie boczne, choć na pierwszy rzut okaz zupełnie na takie nie wyglądają! Praktyka pokazała jednak, że plecy naszych kierowców testowych znakomicie przywierały do oparć, a zewnętrzne boczne krawędzie foteli dobrze trzymały nasze ciężkie ciała w zakrętach pokonywanych dość ofensywnie. Tylna kanapa jest przeznaczona dla tylko dwóch osób – całe auto rejestruje się bowiem, jako czteroosobowe. Mimo niewielkich zewnętrznych wymiarów – z tyłu jest zaskakująco dużo miejsca! Za raczej wysokimi naszymi redaktorami spokojnie może siedzieć dorosły człowiek, choć lepiej, żeby nie był wyższy, niż 180 cm – potem może czuć pewien dyskomfort, choć jeszcze nie ciasnotę.
Dużo ciepłych słów należy się też czytelności i ergonomii deski rozdzielczej. Ta, chociaż prosta, jest bez zarzutu. Wszystkie przyciski są duże, wyraźnie opisane a ich przeznaczenie – oczywiste. I wszystko wygodnie dostępne pod ręką. Samochód nie ma specjalnych udogodnień typu elektrycznie sterowane lusterka (szyby w naszej wersji są oczywiście elektryczne – przednie), z uwagi na rozmiary chyba można sobie oszczędzić takich „luksusów”. Na desce rozdzielczej brakuje tylko obrotomierza (można go sobie zamówić za dopłatą; nasza bardzo bogata wersja go niestety nie miała), choć jeśli ktoś nie jest to tego zegarka przyzwyczajony, to może się obyć i bez niego. Za to obrotomierz w postaci kulistego niewielkiego zegara umieszczany na kulistej obudowie prędkościomierza, wygląda bardzo oryginalnie. W dodatku kosztuje jedynie 250 zł.
Rozbestwieni wcześniej testowanymi samochodami nieco odczuwaliśmy brak informacji z komputera pokładowego, którego po prostu w Peugeocie 107 nie ma. Jeszcze niedawno komputery spotykało się w wyższych klasach. Dziś nawet w autkach miejskich nie są one niczym nadzwyczajnym. Renault montuje taki gadżet na przykład we wspominanym już Modusie. No ale Modus, to inna klasa, również cenowa…
Ilość informacji otrzymywanych z deski rozdzielczej ogranicza się więc do prędkości, licznika kilometrów, licznika dziennego, poziomu paliwa i to w zasadzie wszystko. Niewiele, ale z drugiej strony – wystarczy. Dochodzą jeszcze, oczywiście, kontrolki informujące o pracy, bądź gotowości określonych podzespołów. Wszystkie informacje podawane są w czytelny sposób i nie da się ich po prostu źle zinterpretować. Warto przy okazji podkreślić, że nawet ustawienie Lwiątka na pochyłej nawierzchni nie powoduje przekłamań wyświetlacza poziomu paliwa.
Na środkowym panelu 107-ki umieszczono radio z odtwarzaczem CD. Zewnętrznie przypomina te z Toyoty – zapewne też od tego producenta pochodzi. Dodatkowo na centralnej konsoli znajdziecie sterowanie klimatyzacją (o ile ją macie). Nie zabrakło też schowków – na konsoli centralnej umieszczono dwa, a przed pasażerem – trzeci. Szkoda, że żaden z nich nie jest zamykany. Schowki odnajdziecie także w bocznych drzwiach.
Skoro już patrzymy na deskę rozdzielczą, to nie da się też nie dostrzec ogromnego podszybia. Miejsca między deską, a szybą jest bardzo dużo. Sprawia to wrażenie jazdy samochodem niezmiernie przestronnym. Nawet ludzie chorzy na klaustrofobię nie powinni mieć najmniejszych problemów chorobowych w tym aucie.
Peugeot 107 jest naprawdę dobrze przeszklony. Wspominaliśmy już o elektrycznych szybach w przednich drzwiach. W tylnych ich być nie może, bo standardowo są nieotwierane, a jedynie uchylane – jak to kiedyś miało miejsce tylko w wersjach trzydrzwiowych. To krytykowany czasem pomysł, ale krytykanci z polskojęzycznej prasy motoryzacyjnej uwielbiają marudzić. Naszym zdaniem zastosowanie takiego rozwiązania jest ze wszech miar sensowne. Ma ono na celu zapewnienie bezpieczeństwa młodym pasażerom, dla których jest przeznaczona tylna kanapa. Wszak 107, to samochód miejski, a w takim aucie często wozi się dzieci – do przedszkola, czy szkoły. Dzieci zaś uwielbiają rozrabiać, a niektóre trudno jest upilnować. Lepiej więc zabezpieczyć je od razu „na wejściu”, by się nie wychylały przez otwarte okna montując szyby tylko uchylne.
Tylna szyba jest dość duża i nie ogranicza widoczności do tyłu. Pełni zresztą rolę dodatkowych „hatchbackowych drzwi” – jest jednocześnie pokrywą niedużego bagażnika. Mieści on wprawdzie niemal 160 litrów bagażu, co zwykle krytykują polscy dziennikarze, ale bagażnik ów jest bardzo funkcjonalny. Wszak nikt o zdrowych zmysłach nie wybierze się czteroosobową rodziną na dwutygodniowe wczasy w Chorwacji takim autkiem. 107-ka wraz ze swoim rodzeństwem jest przeznaczona do jazd miejskich, a w te 159 litrów pojemności bagażnika w zupełności wystarczy na zmieszczenie zakupów. Sprawdziliśmy to empirycznie.
Jak się jeździ Peugeotem 107? Autko jest przeznaczone głównie do ruchu miejskiego, ale my testowaliśmy go w różnych warunkach. W trasie spisuje się całkiem zadowalająco, ale musimy pamiętać o tym, iż nie jest to jego żywioł. To się da odczuć, a przede wszystkim – usłyszeć. Trzycylindrowy silnik o pojemności 998 ccm dość sprawnie napędza to niewielkie autko, ale generuje też dość dużo hałasu. Da się niby swobodnie rozmawiać w czasie jazdy, ale tłem dla wypowiadanych słów jest trochę dziwny dźwięk silnika. Cóż – to efekt właśnie trzech cylindrów. Przyzwyczajeni do jednostek złożonych z parzystej liczby cylindrów większej od trzech jakoś przez cały test nie mogliśmy zaakceptować tego charakterystycznego odgłosu.
Zawieszenie Peugeota 107 jest sprężyste, ale dobrze tłumi nierówności. A tych na polskich drogach nie brakuje. Taka charakterystyka zawieszenia w połączeniu z dość twardymi siedzeniami kusi do mocniejszego wciśnięcia prawego pedału i jazdy choć troszkę ofensywnej. I taka jazda 107-ką potrafi dać sporo radości. Autko prowadzi się, jak po szynach, a elektryczne wspomaganie kierownicy wcale tego nie utrudnia. Jazda po „moim standardowym” odcinku testowym krętą drogą wśród lasów i pól z minimalną ilością terenów zabudowanych pozwoliła sprawdzić własności zawieszenia. 107-ką naprawdę nieźle się jeździ po dróżkach krętych, choć dobrze jest ją utrzymywać w nieco wyższym zakresie obrotów.
Mimo relatywnie sztywnego zawieszenia i dość twardych foteli – pokonanie kilkuset kilometrów nie powinno nikogo przyprawić o ból kręgosłupa. Kilkuset w sensie – poniżej pięciuset. Więcej „za jednym zamachem” nie przejechaliśmy. W każdym bądź razie podczas podróży pozamiejskich nie odczujecie jakiegoś wielkiego braku komfortu – zwłaszcza gdy nie będziecie oczekiwać cudów Maybacha od autka „ciut” mniejszego i tańszego od tej luksusowej limuzyny. Zresztą Maybacha nie możecie kupić w takim pięknym kolorze, jak 107-ka, którą my testowaliśmy ;-)
A jak się spisuje najmniejszy Peugeocik w mieście? To po prostu rewelacja! Autko jest nieduże i zapewnia dobrą widoczność – parkuje się nim naprawdę dobrze. Zmieści się praktycznie wszędzie, nie tylko na parkingu takim, jak ten, gdzie spotkaliśmy „braciszka” w postaci C1 ;-) Żałujemy, ale z siostrą Aygo nie udało nam się zrobić zdjęcia, choć mijaliśmy się na drogach kilkakrotnie.
Z kolei ustawienie autka gdzieś na ulicy, czy chodniku (jeśli jest odpowiednio szeroki, by zostawić miejsce dla pieszych!) też nie nastręcza problemów. Niemal wszędzie się zmieścicie, a lepiej parkuje się tylko dwuosobowym Smartem.
Najmniejsze Lwiątko jest zwrotnym samochodzikiem. Nie powinniście odczuwać żadnego dyskomfortu manewrując nim na małych powierzchniach. Pod moim domem na przykład jest niewiele miejsca, a 107-ka obracała się tam naprawdę sprawnie. Przy rozmiarach niewiele tylko mniejszych od C2-ki mojej żony jest jednak funkcjonalniejszym autem – z uwagi na większą liczbę drzwi (w testowanej wersji) oraz większą ilość miejsca na tylnych siedzeniach. Bo w C2 można z tyłu wozić niemal tylko dzieci (chyba, że kierowca jest niewysoki), a w 107 (i „rodzeństwie”) bez problemów przewieziecie na tylnej kanapie pasażerów dorosłych. Wprawdzie nie znajdziecie tam dla tych pasażerów takich udogodnień, jak w Citroënie C6, ale też 107-ka jest „ciut” tańsza ;-)
Peugeot 107 ma dobre reflektory. Generują odpowiednią ilość światła, które nie jest rozpraszane w jakiś dziwny sposób. Nawet w zapadającym zmroku nie powinniście narzekać na kiepskie oświetlenie drogi. Oczywiście poziom świecenia reflektorów jest regulowany – to od paru latach standard. Jak już wspominaliśmy – tylne światła umieszczone w górnej części nadwozia z pewnością będą doskonale widoczne dla kierowców jadących za Wami. Dzięki temu wzrasta Wasze bezpieczeństwo. Nikt nie może się tłumaczyć, że nie zauważył wysyłanych przez Was sygnałów.
Podziękowania
Dziękujemy firmie Peugeot Polska za udostępnienie samochodu dla testów.
Dziękujemy Państwu Krystynie i Piotrowi Różyckim za pomoc logistyczną podczas testu.
Samochód testowali dla Was: Krzysiek Gregorczyk i Jędrzej Chmielewski
.
Najnowsze komentarze