Gdy niedługo stanę przed wyborem kolejnego samochodu, będę zastanawiał się czy kupić samochód nowy czy używany. Zrobiłem rachunek sumienia i pomyślałem o tym, jakie są moje potrzeby. Czy na pewno muszę się wyróżniać z tłumu, budować swoje lepsze samopoczucie przy pomocy samochodu oraz czy auto sąsiada budzi we mnie zazdrość.
Postanowiłem więc określić listę priorytetów, na czym mi zależy najbardziej. Ile chcę jeździć tym samochodem. Jakie będzie jego podstawowe zastosowanie. Wyłączyłem emocje. I powstała lista moich potrzeb. Z całą pewnością chce uniknąć wielkich kredytów i ciągłego postępowania w myśl „zastaw się a postaw się”. Wręcz odwrotnie – planuję kilkanaście miesięcy na przód, aby móc odłożyć jakąś gotówkę i unikać kredytowych pułapek, w które łatwo się wpada, a potem nie można uciec.
Czy będzie to wybór rozsądny czy mniej ocenicie sami. A do moich priorytetów należą:
1. Umiarkowane koszty utrzymania
Tak, moim priorytetem są niskie koszty utrzymania samochodu. Od tego zaczynam. Nie mam ochoty, jak moi znajomi z wypasionymi kilku lub kilkunastoletnimi furami (niekiedy baaardzo drogich marek) jeździć do serwisów na zaplanowaną lub nie wymianę rzeczy eksploatacyjnych. A to wymieniają chłodnicę, a to tłumik, a to rozrząd, a to koło dwumasowe i tak w kółko. Ciągle coś się dzieje. Przy czym ciągle umieszczam tu w cudzysłowie, bo to nadal są zapewne bardzo fajne auta, tylko nie szukam przygód z serwisami. Nie znam i nie chcę znać zaufanego mechanika, szkoda mi czasu na użeranie się z fuszerkami – to naprawi, tamto zepsuje.
Drugi wyznacznik niskiego kosztu utrzymania to rozsądne spalanie, innymi słowy tania jazda. Nie wiem jeszcze czy ma to być benzyna czy diesel, czy może gaz, ale chciałbym, żeby mój samochód palił rozsądne ilości czegokolwiek co wybiorę. Kilku znajomych ma super wypasione fury z wielkimi silnikami, które piją paliwo jak smoki a przejazd z Gdańska do Warszawy i z powrotem to dla nich za duży wydatek i jeżdżą z kim mogą, by uniknąć takich kosztów. To nie dla mnie. Jak kiedyś będzie chciał poczuć jak jeździ się 300 konnym autem to pożyczę sobie coś od nich. Na dzień.
Trzeci wyznacznik kosztu utrzymania to ubezpieczenie, u nas trochę jak podatek (OC trzeba płacić… pod przymusem, AC na szczęście nie). Chciałbym płacić umiarkowanie, a więc auto nie powinno być szczególnie chodliwe wśród złodziejstwa (tak – rok w rok na liście złodziejskiej listy przebojów króluje VW).
2. Bezpieczeństwo
Chciałbym, żeby mój samochód był bezpieczny. Bezpieczny to dla mnie znaczy odpowiadał współczesnym standardom bezpieczeństwa, przy czym wcale nie zależy mi na tej całej piskającej przy niezapiętych pasach elektronice, bardziej chciałbym aby konstrukcja samochodu została wykonana odpowiednio a systemy elektroniczne mają mnie wspomagać, a nie przeszkadzać.
Z całą pewnością chciałbym uniknąć spawanych ćwiartek czy połówek, tak powszechnych na polskich giełdach. Nie mam zamiaru dać się zabić tylko dlatego, że handlarzowi żadna różnica co sprzedaje a w krytycznej sytuacji takie poskładane auto może być śmiertelną pułapką. O problemach codziennych typu brak możliwości ustawienia zbieżności słyszałem od kolegów nie raz. Bezpieczeństwo ma też obejmować pewność dojechania na miejsce. Jak już się poruszam samochodem, to ma ruszyć i dojechać tam, gdzie chcę.
3. Komfort jazdy
Komfort jazdy jest u mnie bardzo wysoko na liście. Z tego powodu nie przejdą u mnie takie twarde pojazdy jak Kia Ceed (koszmar!) czy Skoda Octavia (drugi koszmar!), tak polecane przez dentystów, którzy lubią wymieniać plomby, które wypadły na polskich dziurach. Moim zdaniem nasze drogi nie nadają się na samochody, których zawieszenie działa podobnie tak, jakby wspawać pręty zamiast amortyzatorów. Nie i koniec. Ale to oczywiście moje zdanie, i jeśli się z tym nie zgadzasz, to cóż… Możesz wybrać coś innego – Twoja strata ;-)
Komfortu wzorem jest dla mnie – i będzie zawsze – zawieszenie hydropneumatyczne. Od czasu, gdy posiadałem pierwszego Citroena, zawsze będę tęsknił do tego poczucia odizolowania od jezdni, do wrażenia płynięcia nad asfaltem zaczarowanym latającym dywanem – Citroen robi to doskonale. Ale jeśli nie Citroen, to można poszukać czegoś dobrego w zawieszeniach klasycznych. I znajdzie się kilka propozycji. Komfort jazdy to także wygodne fotele, z odpowiednim podparciem dla nóg – przynajmniej z przodu, jeżdżę 99% czasu jako kierowca (ten 1% to chwile, gdy wiezie mnie taksówka).
4. Niska cena zakupu
Czwarte miejsce, ale ważne, ograniczenia budżetowe. To dylemat wielu z nas – chciałbym, żeby mój samochód oferował wiele za niewiele. Na szczęście lubiane przeze mnie marki francuskie są bardzo rozsądne jeśli chodzi o stosunek ceny do jakości, zawsze można też wybrać budżetowe ale rozsądne Dacie – a i wśród konkurencji znajdzie się kilka ciekawych propozycji.
Niski budżet to wynik ogromnych podatków, nakładanych przez nasz kochany kraj na wszystko co się rusza, od pensji, po wydatki w sklepie. Ktoś kiedyś wyliczył, że pół roku pracujemy dla utrzymania państwa. To bardzo wiele. I potem niewiele zostaje na ciekawy samochód. Mam nadzieję, że kiedyś to się zmieni.
5. Klimatyzacja
Drobiazg, ale wysoko na liście priorytetów. Pogoda w Polsce (mimo walki z globalnym ociepleniem ;-) ) jest bardzo skrajna i klimatyzacja przydaje się zarówno latem jak w dni, kiedy wilgotność powietrza przekracza wszelkie granice przyzwoitości.
Klimatyzacja ma być sprawna – i nie psuć się jak to ma w zwyczaju czynić w cudownych lekko pukniętych w prawy albo lewy przód nówkach nie śmiganych sztukach od niemieckiego emeryta. Cudów nie ma za to psujące klimatyzacje się są dziwnym trafem dość częstym przypadkiem w przypadku takich delikatnych rozbitków co kilka razy widziałem – czasem zamiast klimy psuje się ogrzewanie. U pewnej koleżanki (pięcioletni niemiecki lekko rozbity pojazd) objawiało się to wysoką wilgotnością wewnątrz kabiny przez pierwsze 15 minut, co zimą w zasadzie uniemożliwiało jazdę bez solidnego nagrzania wnętrza. Znalezienie przyczyny zajęło kilka wizyt u mechanika i mnóstwo straconego czasu. Lekko puknięty… Tak.
6. Pojemny bagażnik
Przedostatnia rzecz na mojej liście – lubię, gdy mogę zapakować sporo do bagażnika. Odpadają więc samochody najmniejsze, minimum to 400 litrów pojemności. Priorytet to nie najważniejszy, ale muszę mieć możliwość przewiezienia swoim samochodem kilku kamer czy pokaźnej ilości osprzętu fotograficznego – duży bagażnik to dla mnie podstawa.
Pewien wzór (niedościgniony do dzisiaj) bagażnika określił mi kiedyś Citroen XM w wersji kombi. Na jakimś zlocie bodajże na Litwie widziałem genialną przeróbkę tego auta w pełnoprawne miejsce do spania. Tak, to se n e vrati ;-)
Wzorem w autach współczesnych jest dla mnie Peugeot 3008. Może nie ma największej powierzchni bagażowej, ale za to kilka sprytnych i wygodnych dla mnie rozwiązań. Jest to jedno z aut, które darze sporą sympatią.
7. Łatwość odsprzedaży
Chciałbym samochód łatwo sprzedać. I przyznam szczerze, że nigdy nie miałem problemu ze sprzedaniem swoich aut. Między innymi dlatego, że bardzo o nie dbam, znajomi wiedzą, że nie skąpie na serwisie a samochód zawsze jest w stanie perfekcyjnym. Lubię gdy wszystko działa jak trzeba. Podobnie moi znajomi, którzy jak sprzedawali swoje Renault Clio po pięciu latach, to mieli kolejkę chętnych do zakupu – samochód miał niecałe 100 tysięcy na liczniku, pierwszy właściciel, serwisowany – poszedł na pniu.
Nie kupiłbym na pewno używanego samochodu, w którym „nie działa klima – tylko nabić” albo połowa kontrolek na desce rozdzielczej. To zwiastuje całą masę innych problemów, bo jak ktoś nie dba o swoją własność, nie warto od niego nigdy nic kupować. Nawet „jak nówki nie śmiganej od Niemca co to tylko dieslem do kościoła 10 kilometrów co tydzień jeździł”. Od takich okazji trzymam się z daleka.
Co wynika z tych rozważań? Serce by chciało Citroena C5 z hydrozawieszeniem, rozum mówi o Dacii Duster, walcząc jeszcze między Peugeot 3008 lub Renault Scenic. Czy nowe czy używane? Być może zdecydowałbym się na 2-3 letnie auto od pierwszego właściciela, by uniknąć tej największej utraty wartości w pierwszym i drugim roku. Być może wybrałbym auto nowe i poświęcił więcej czasu na negocjacje z dealerem, aby uzyskać jak najlepszą cenę. Możliwości jest wiele.
A czego nie ma na powyższej liście?
1. Prestiżowa marka
Przedłużanie sobie czegoś marką albo budzenie zazdrości wśród znajomych jest mi niepotrzebne do dobrego samopoczucia. Rzeczy materialne są ulotne a ewentualna przyjemność z ich posiadania trwa krótko. Dużo ważniejsze dla mnie jest osiąganie celów i czerpanie jak największej radości z życia. Do tego prestiżowa marka nie jest mi potrzebna.
Rozumiem ludzi, którzy „muszą bo się uduszą” lub po prostu w ich zawodzie nie wypada jeździć tańszym samochodem – tacy też są. I zapewne dla nich te wszystkie cuda się tworzy.
Ja nie muszę i bardzo się z tego powodu cieszę. Smutne jest dla mnie bowiem zastępowanie prawdziwych życiowych emocji jakimś samochodowym substytutem, czy jakimkolwiek rzeczowym substytutem. Życie w przestrzeni wypełnionej przedmiotami bez radości, bez emocji, jest puste i bezcelowe. Przynajmniej moim skromnym zdaniem.
2. Trzymanie wartości
Często słyszę argument, że dana marka lepiej trzyma wartość a inna mniej. Tylko czy to tak naprawdę ważne? Jeśli samochód kupuje z myślą o sprzedaży po roku czy dwóch – zapewne tak. Ja swoim autem jeżdżę nieco dłużej, w okolicach pięciu lat a czasem dłużej. Bo takim okresie to trzymanie wartości nie ma dla mnie aż tak takiego znaczenia, by przepłacać za nie na samym początku.
3. Wyposażenie elektroniczne
Fajnie mieć w aucie wbudowaną nawigację i mnóstwo elektronicznych gadżetów. Jednak prawda jest taka, że te wszystkie elektroniczne przeszkadzajki szybko się starzeją. Dużo szybciej niż samochód. Coś, co było cudem techniki dwa lata temu dzisiaj jest elektronicznym standardem. Świetnym przykładem są wbudowane nawigacje. Szczególnie w polskich realiach. Jak daleko rozwiązaniom fabrycznym do NaviExperta, Automapy czy ostatnio Yanosika wiedzą posiadacze nawet najnowszych samochodów.
Podsumowując, wybór nowe czy używane nie jest wcale taki prosty jak się zdaje i warto go solidnie przemyśleć. Każdy ma inne potrzeby oraz inne możliwości – i według nich powinien budować swoją listę priorytetów. Ze swojej strony zachęcam przede wszystkim do umiaru i rozsądku, samochód to tylko rzecz, chociaż nadal droga i trudno dostępna, to jednak nie jest niczym więcej – tylko kolejnym przedmiotem.
Najnowsze komentarze