Wydawało się, że jeszcze w XX wieku Polacy jasno powiedzieli „nie” ustrojowi socjalistycznemu i zdecydowali, że chcą żyć w kraju, w którym funkcjonuje gospodarka rynkowa. Coś się jednak po niespełna trzydziestu latach zmieniło i ekonomia kapitalistyczna przestała się sporej części społeczeństwa podobać. W efekcie obserwuję wyraźny powrót do lat minionych, wydawałoby się – bezpowrotnie.
Okazuje się jednak, że duża część społeczeństwa zatęskniła do socjalizmu. I nie, nie będę się tu zajmował kwestiami politycznymi. Interesuje mnie ekonomia. A gdy patrzę na to, co dzieje się na rynku paliw płynnych, szczególnie tych, którymi napędzamy nasze samochody (wszak jesteśmy na portalu motoryzacyjnym), to widzę wyraźnie, że prawdziwa ekonomia w Polsce najwyraźniej nie istnieje.
Bo popatrzmy na dosłownie dwa ostatnie tygodnie. Oto wykres ze strony Money.pl prezentujący kształtowanie się cen ropy (w USD za baryłkę) w pierwszej połowie września 2023 roku. Czyli we wspomnianych ostatnich dwóch tygodniach. Trend jest bardzo wyraźny – cena rośnie. Z poziomu niespełna 89 USD na początku miesiąca do wyraźnie ponad 94 USD w chwili obecnej (z porannym pikiem do ponad 94,60 USD).
Cóż – ekonomia tutaj działa, a na wzrost cen ropy na rynkach światowych nakłada się wiele czynników. Nie będę się zajmował przyczynami, bo nie o to chodzi, nie to jest celem mojego dzisiejszego wpisu.
Ekonomia ma wiele twarzy. Widzimy powyżej, że cena ropy Brent rośnie, ale ceny innych jej gatunków także nie stoją w miejscu. Możemy śmiało założyć, że wszystkie odmiany tego surowca drożeją w podobnym zakresie. Przez ostatnie dwa tygodnie o mniej więcej 6%. Na to wszystko nałożyła się w Polsce w omawianym okresie jeszcze jedna kwestia: obniżenie stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej. Dość znaczące, bo o 75 punktów bazowych.
Ekonomiści upatrują w tym przyczyn dewaluacji złotówki w ostatnich dniach. A to ma wpływ także na ceny paliw, bo przeliczając cenę ropy naftowej z dolarów na złotówki płacimy za nią wyraźnie więcej. 1. września 2023 roku kurs średni NBP dolara amerykańskiego (USD) wynosił 4,1263 zł. Niespełna dwa tygodnie później, 12. września 2023 roku, było to już 4,3711 zł. Teraz (dane na dzień wczorajszy, czyli 14. września 2023), kurs lekko spadł, ale wciąż wynosił 4,3120. To o 4,5% wyżej, niż dwa tygodnie temu!
Mamy więc mniej więcej 6-procentowy wzrost cen ropy naftowej i do tego ok. 4,5-procentową dewaluację złotówki. W takiej sytuacji Orlen, monopolista na polskim rynku hurtowym paliw płynnych, już dawno podniósłby ceny. Tymczasem mamy kolejny cud nad Wisłą – ceny paliw w Polsce spadają! Ot, taka nadwiślańska ekonomia…
.1. września br. tankowałem benzynę bezołowiową w cenie 6,74 zł/l. OK, nie na Orlenie, tylko na Stellu. Na stacji Orlenu dosłownie sąsiadującej z tymże Shellem cena wynosiła bodajże 6,69 zł/l. Przy cenie ropy Brent na poziomie 88,90 USD za baryłkę i cenie dolara 4,1263 zł. Wyjeżdżałem wówczas na urlop.
Niewiele ponad tydzień później wróciłem do kraju i zobaczyłem, że benzyna bezołowiowa 95-oktanowa kosztuje na tej samej stacji Orlenu już tylko 6,44 zł/l. Pomyślałem, że pewnie wzrost cen ropy na świecie nie tylko się zatrzymał, ale nawet trend się odwrócił. Sprawdziłem i okazało się, że nie – ropa Brent kosztowała w tym czasie ok. 90,3 USD za baryłkę. Jej cena więc rosła, tak jak i ceny innych gatunków tego surowca.
Mijały kolejne dni kończącego się już powoli tygodnia, a cena tej samej benzyny na tej samej stacji spadała dalej: na 6,38 zł/l, potem bodajże na 6,30 zł/l, by wczoraj spaść do 6,20 zł/l. Tymczasem jednak cena ropy na rynkach światowych wciąż rosła! Od poniedziałkowej na poziomie nawet przeszło 91 USD, przez wtorek, gdy przekroczyła 92 USD, środę (przez pewien czas ponad 92,5 USD), aż po czwartek ze zwyżką do 94 USD. Dziś rano cena przekroczyła przez chwilę poziom 94,6 USD za baryłkę.
W takich warunkach, przy jednoczesnej dewaluacji (utracie wartości) złotówki, PKN zawsze tłumaczył konieczność podwyżek cen na stacji rosnącymi cenami surowca i kursami walut. Tymczasem ekonomia polityczna, bo z taką mamy do czynienia w Polsce, wbrew realiom skutkuje obniżkami cen paliw. W omawianym okresie o całkiem imponujące niemal 8%. Czyli mimo wzrostu cen ropy o ok. 6% i blisko 5-procentowej dewaluacji złotówki, Orlen stać na blisko 8-procentową obniżkę ceny produktu finalnego? Toż to w sumie ok. 20% różnicy!
Jakim cudem to się stało? Ten cud ma jedną nazwę: wybory. Dokładnie za miesiąc większość z nas pójdzie do urn i będzie głosować w wyborach do parlamentu. Rządzący chcą pokazać, jacy są dobrzy i jak skutecznie potrafią obniżać ceny paliw (PKN Orlen jest wszak spółką z dużym udziałem Skarbu Państwa i partyjnym nominatem na czele) mimo niekorzystnych warunków ekonomicznych, przynajmniej częściowo zresztą sprowokowanych przez siebie (znacząca obniżka stóp procentowych, choć było na nią jeszcze za wcześnie).
Realnie odbywa się to jednak nieco inaczej. To nie jest dobroć partii. To jest po prostu chwilowe ograniczenie pazerności rządu i populistyczna decyzja nakazująca obniżenie marży Orlenowi. W ostatnich kilkunastu miesiącach – o czym pisaliśmy wielokrotnie – marży horrendalnie wysokiej! Ekonomia nie ma tu żadnego znaczenia! Rząd na miesiąc rezygnuje z pewnej części wpływów licząc na polityczne zyski wsparte propagandowymi filmami o tym, jak to Orlen rozwija się w Europie Środkowo-Wschodniej, i że przejęcie Lotosu było świetnym posunięciem.
Wpływy z VAT i z akcyzy przez miesiąc będą niższe, ale spadające ceny paliw dla niektórych Polaków, dla których ekonomia jest czarną magią, mogą sprawić, że ktoś odda swój głos właśnie na partię rządzącą. Co jednak będzie po wyborach i ewentualnym kolejnym zwycięstwie obecnie rządzących? Biorąc pod uwagę zapowiedzi kolejnych transferów socjalnych i kolejnego rozdawnictwa kasy, marże Orlenu i innych spółek Skarbu Państwa ponownie poszybują wysoko. Bardzo wysoko. Przypominam, że szacunki dotyczące marży Orlenu przed mniej więcej rokiem mówiły o jej wielokrotnym wzroście, z poziomu kilku procent przed erą Daniela O. do blisko 40% wiosną i latem ubiegłego roku.
Jest jeszcze jedna kwestia, która nie daje mi spać. Ceny na stacjach sygnowanych logo Orlenu ostatnio bywają o ładnych kilka groszy niższe, niż na innych, zwłaszcza należących do dużych operatorów. Ciekawe, czy stacje orlenowskie nie mają jakichś ekstra rabatów od cen hurtowych, które pozwalają im na oferowanie niższych cen detalicznych. To też byłby świetny element propagandowy. Tylko czy jakakolwiek instytucja kontrolna w Polsce jest w stanie to dziś sprawdzić?
Taka to jest w ostatnim czasie ekonomia w Polsce. Zamiast tworzyć mądrą politykę ekonomiczną, w naszym kraju górę bierze populistyczna ekonomia polityczna. Wróciliśmy więc do czasów socjalizmu. Niektórzy z nas wciąż jednak pamiętają, jak się tamten okres w dziejach Polski skończył. Czy naprawdę chcemy znowu tego samego?
Krzysztof Gregorczyk; grafiki: Money.pl i NBP.pl; zdjęcie: KG
Najnowsze komentarze