Nie sądziłem kiedykolwiek, że przyjdzie dzień, w którym napiszę: „Ludzie, zwolnijcie trochę!”… Ale teraz, w tej przedświątecznej gorączce, właśnie o to Was proszę – zwolnijcie. I to nie tylko prowadząc samochód, ale w ogóle.
Nie będę Wam marudził – niech każdy jeździ zgodnie ze swoimi umiejętnościami, ze stanem swojego francuskiego samochodu i dostosowując to wszystko do warunków drogowych. A te, po piątkowym straszeniu śniegiem, już w większości regionów naszego kraju wróciły do standardowej ostatnimi laty normy – grudnia bez śniegu, za to mokrego i stosunkowo ciepłego. Właśnie to sprawia, że znowu, niczym na Wszystkich Świętych, za kierownicą siada każdy. Bo każdy myśli, że umie, że może, że musi wręcz. A dlaczego niby musi?
Zgodnie z tradycją, a dla wielu także z zasadami wiary, Święta Bożego Narodzenia, to czas oczekiwania, ale jednocześnie czas radości. Czas, kiedy powinniśmy przebaczyć winy innym ludziom, kiedy powinniśmy się cieszyć, kiedy życzliwość powinna nie tylko nas przepełniać, ale przede wszystkim wylewać się z nas w stronę innych ludzi. Czy tak właśnie jest?
Popatrzcie, jak co roku wygląda druga połowa grudnia. Polacy zabiegani, przeświadczeni o tym, że o czymś zapomną, że czegoś nie dopilnują, że czegoś dla nich zabraknie… Spieszymy się, zwalniamy się z pracy, albo w ogóle bierzemy urlop, biegamy za wszystkim, żeby tylko Święta wypadły okazale. W tym wszystkim zapominamy nie tylko o prawdziwym sensie Bożego Narodzenia, ale także o zagrożeniach, jakie na nas czyhają. Zatłoczone ulice, piesi jak w amoku wchodzący w dosłownie każdym miejscu na jezdnię, kierowcy podenerwowani zachowaniami innych kierowców i wspomnianych pieszych. Gdzie tu – w tych wszechobecnych nerwach, w tym napięciu – czas na wspomniane wcześniej radość, wyciszenie i oczekiwanie?
Czy Święta przygotowane w ten sposób faktycznie dają nam to, co powinny? Popatrzcie – kto z Was nie posprzeczał się w ciągu ostatniego tygodnia z żoną/mężem? Kto z Was nie zmiął pod nosem przekleństwa na innego kierowcę? Kto z Was nie obstukał pieszego, choćby tylko w myślach? Kto nie załamał się zachowaniami innych kierowców, choćby na parkingach przed sklepami? Czy właśnie o to chodzi w nadchodzących Świętach?
Zwolnijmy… Zwolnijmy na drodze, zwolnijmy w tej gonitwie. Czy świat Wam się zawali, jeśli karp przed ucięciem mu głowy nie będzie ważył 1,20 kg, tylko 1,15 kg? Czy wielką tragedią będzie, jeśli we wszystkich pięciuset przygotowanych pierogach z kapustą zabraknie jednego kilkudekowego opakowania grzybów? Czy będziecie płakać przy wigilijnym stole, jeśli maku w kluskach będzie mniej, niż rok temu?
Może lepiej trochę zwolnić, ograniczyć stres, a przy okazji zwrócić większą uwagę na siebie i innych użytkowników dróg i chodników? Może czasem warto uśmiechnąć się do obcego człowieka [nie tylko wtedy, gdy jest w opakowaniu prześlicznej brunetki ;-)))], przepuścić go na pasach, albo pozwolić mu wyjechać spod sklepu, zanim sami na ten parking wjedziemy? Może takie drobiazgi, które opóźnią Was o kilka, czy kilkanaście sekund, uratują komuś zdrowie, a nawet życie? Może to Wam one to zdrowie, czy życie uratują! Żebyśmy naprawdę mogli się spotkać wszyscy przy świątecznym stole, żeby nikogo nie zabrakło, żebyśmy ani sobie, ani komuś, zwyczajnie tych Świąt nie sprzeprzyli!
Zwolnijmy więc, nie tylko na drodze. Okażmy sobie nawzajem, w tym także ludziom, których nie znamy, ale spotykamy ich na swojej drodze, odrobinę szacunku, dobroci. To do nas wróci – rzadko kto na uprzejmość uprzejmością nie odpowie. A wtedy przygotowania do Świąt okażą się choć trochę mniej stresujące. Przeżyjemy je zdrowsi. Może po prostu w ogóle je przeżyjemy. Nie wzbudzajmy w sobie nawzajem agresji. Niech świąteczna atmosfera nie kojarzy się tylko z wszechobecną bieganiną, ale zacznijmy Święta już teraz, po prostu będąc lepszymi wobec innych ludzi, zarówno bliskich, jak i sobie nieznanych. Odrobinę mniejszy stres, większa uwaga i więcej tolerancji, nawet do kierowców w Škodach ;-))) – wszak każdy z nas chce przeżyć te Święta jak najlepiej, przeżyć je w ogóle… I każdy z nas jest rozgorączkowany. To ciężki okres w naszym życiu, ale przeżywamy go nie po raz pierwszy.
Oby nie po raz ostatni…
Krzysiek Gregorczyk
Najnowsze komentarze