Jak to ma miejsce od 3 lat i tym razem zawitałam na rundę MŚ-Neste Oil Rally Finland. Tym razem w 5 osobowym składzie wyruszyliśmy samolotem do Helsinek, gdzie po wylądowaniu czekał na nas wynajęty Focus. Ze stolicy kraju ruszyliśmy 270 km na północ, żeby po 3 godzinach jazdy dotrzeć do miasteczka Jyvaskyla, gdzie mieściła się baza rajdu i nasze spanie. Po przyjeździe na miejsce okazało się, że nasz dom to nie typowy fiński, drewniany budynek lecz dom w pełni wyposażony we wszystkie potrzebne udogodnienia i do tego luksusowo urządzony w stylu „jak meble to…I-skręcamy sobie sami”.
Czwartek zaczęliśmy od „Rally breakfest” w bazie rajdu, a później 10 km jazda do Odcinka Testowego. Tam spędziliśmy kilka godzin w przedsmaku prawdziwej rywalizacji. Następnie udaliśmy się do Paku Serwisowego, gdzie odwiedziliśmy naszych rodaków startujących w tym rajdzie. Potem szybkie zakupy w pobliskim sklepie, kolacja i wyjazd na Super Oes-Killeri 1. Udało nam się znaleźć fajną miejscówkę do oglądania, skąd widać było zarówno hopy, jak i wjazd i zjazd mostku. Tu czuć już było emocje, które przez następne dni nie opuszczały nas na krok…
Piątek: Zaczęło się niefortunnie, gdyż na próbę została wystawiona nawigacja naszego kolegi, którą nazwaliśmy Marysia… Niestety Marysia nie wykazała się orientacją w terenie i wyprowadziła nas 20 km od docelowego punktu. Tak więc w ruch poszła przygotowana wcześniej przeze mnie mapa oraz materiały, które dostaliśmy od organizatora rajdu. I tym razem okazało się, że co dwie pilotki w aucie to nie jedna Marysia :-)
Dotarliśmy na słynny i klasyczny oes – Mokkipera. Wybraliśmy do oglądania szybką partię z szóstkowymi zakrętami, a kończącą się ciasnym lewym zakrętem. Było szybko… nawet baaardzo szybko… Po garści kamieni i kilkunastu siniakach przenieśliśmy się na kolejny klasyk czyli Vellipohja. Tu, ku naszej uciesze, spotkaliśmy zawodników na dojazdówce którzy mieli chwilkę na rozmowy i zdjęcia, więc wykorzystaliśmy to efektywnie :-)
Niestety tak się oddaliśmy rozmowom z nimi, że nie zdążyliśmy na oes. Tym sposobem zostało nam przenieść się na 8 oes – Urria. Po kilkukilometrowym marszu wybraliśmy hopę, na której nie dość, że było szybko, to i krzywo spadające auta robiły wrażenie. Zostaliśmy na tym oesie do końca i nie żałujemy tego, bo „momenty były” :-) Jedyne co, nas martwiło, to powrót do auta i znowu „mały” spacerek… Ale nie ma nic milszego, niż spotkać w fińskim lesie GRUPĘ WRC i jej organizatora Marcina Jankiewicza, który zlitował się nad nami i razem ze swoją autokarową ekipą podwiózł nas do naszego auta. Dzięki Marcin!!!
Tego dnia został nam już do zobaczenia tylko serwis. Jak zwykle na tym rajdzie, odwiedziliśmy naszych rodaków, którzy zmęczeni, ale w pogodnych nastrojach dotarli bez przygód do ostatniego w tym dniu Parku Serwisowego. Razem z Beatą Balcerak polowałyśmy na „asów” tego rajdu, czyli czołówkę MŚ, ale jedyne co nam dane było, to otrzeć się o Sebastiena Loeba, który w kordonie ochrony prowadzony był do swojego serwisu, więc szans na porozmawianie nie było :-( Jedyne, co tego dnia łączyło nas z Citroënem, to rozmowa z mechanikiem C4ki o awariach w naszym małym autku czyli C2ce… Zawsze to coś :-)
Na sobotę plan był taki, że jedziemy na kolejny klasyczny oes tego raju czyli Ouninpohje. Tu przywitał nas tłum kibiców, którzy w piknikowej atmosferze śledzili poczynania tych naj… Zaczęło się od przygody Mikko Hirvonena który miał dużo szczęścia w tym miejscu, gdyż tył jego Focusa przy pełnym boku wylądował w rowie i w takim częściowym wypadnięciu, przy dużej prędkości, szedł jakieś 150-200 metrów!!! Na szczęście nie było w tym rowie nic twardego bo rolka gwarantowana!!! Później w ramach kolejnych atrakcji miejsca widzieliśmy dachowanie Lancera EVO z nr 86 na wprost nas!!! Panowie wysiedli z auta, pokopali koła i nie zapinając się w pasy wsiedli do auta po to żeby po jakiś 300 metrach znowu być na chwilę poza drogą. Emocje były :-)
Następnym miejscem, w które przenieśliśmy się, była słynna hopa, gdzie liczona jest długość skoku… Navpewno nie jest to miejsce przereklamowane! Na uwagę zasługują tu trzeej zawodnicy: Hirvonen, Loeb i Kopecy… W życiu nie widziałam płyty pod autem z poziomu stojącego :-) Po przejeździe czołówki przenieśliśmy się w górę oesu, żeby zobaczyć klasę historyczną. Tu też się działo… Co ci fińscy kierowcy wyprawiają poczciwymi Starletkami -SZOK!!! Trzeba to zobaczyć na żywo!
Dalszy plan zakładał ponowną wizytę w serwisie. Tym razem zostałyśmy razem z Beatą ugoszczone przez ekipę fińskiego kierowcy – Riku Taho, który w tym roku startował w naszym Rajdzie Polskim, a w Finlandii startował i razem z Jani Paasonenem opiekował się Andym Mancinem. Jak widać Finowie, to gościnny naród, bo po chwili zostałyśmy uraczone winem i wygodnymi fotelami pod mega namiotem :-) Wszystko to zostało uwiecznione przez Paasonena aparatem :-) I tak doczekałyśmy się przyjazdu „naszych” do serwisu. Andy i Rysio byli uśmiechnięci, zadowoleni, ale i zmęczeni, a przed nimi ostatni – niedzielny etap rajdu.
Niedziela była już dla nas mocno ograniczona czasem, gdyż czekała nas podróż do Helsinek i powrót. Postanowiliśmy zapolować na załogi przed startem do 22 oesu… Skutecznie :-) I tym razem okazało się, że nie zawsze ci, który są Mistrzami, muszą być zarozumiali… I tak możemy pochwalić się żartami w towarzystwie Loeba i Eleny, śmieszne miny Grönholma, dość widoczne zainteresowanie Polkami Hirvonena i całą masą momentów, których szybko nie zapomnimy…
Wiem jedno…za rok też tam będę :-)
Zdjęcia z wyprawy Martyny i spółki możecie obejrzeć tutaj.
Serdecznie dziękujemy Martynie Zarębskiej z Ariel Team za wspaniałą relację.
Najnowsze komentarze