Kampania informacyjna, która prowadzona jest w związku z wprowadzeniem Stref Czystego Transportu, koncentruje się na aspektach związanych ze zdrowiem, pomijając jednak wątek społeczny i ekonomiczny. Warto zauważyć, że skutki które wywołują, sięgają bardzo daleko a wśród zagrożeń pojawia się m.in. odebranie prawa do przemieszczania się osobom z najniższym statusem majątkowym. SCT pomagają politykom i producentom samochodów, ale czy na pewno społeczeństwu?
Strefa Czystego Transportu, nazywana w skrócie SCT, to wydzielony obszar, do którego nie można wjechać starszym samochodem. Ich wprowadzenie ma poprawić jakość powietrza i zmniejszyć hałas w miastach. Wśród argumentów za ich wprowadzeniem znajdują się m.in. kwestie ograniczenia liczby przedwczesnych zgonów, wynikających z zanieczyszczenia generowanego przez auta. Argumenty te wydają się być ważne, ale całkowicie pomijają naturę emisji z samochodów oraz postęp, jaki dokonał się w dziedzinie oczyszczania spalin w ciągu ostatnich kilkunastu lat.
Nieskuteczne granice
Czy Strefy Czystego Transportu mogą być skuteczne? Według wszelkich dostępnych badań za największą część zanieczyszczenia powietrza odpowiada ogrzewanie, dlatego po sezonie grzewczym powietrze jest zdecydowanie lepszej jakości. Samochody są odpowiedzialne jedynie za 10% emisji cząstek stałych, do 20%, jeśli weźmiemy pod uwagę pojazdy ciężarowe. 50% emisji cząstek stałych jest związanych z systemami grzewczymi w domach i biurach. Warto też zauważyć, że oddziaływanie spalin samochodowych nie ma charakteru miejscowego. To co wylatuje z rury wydechowej przemieszcza się zarówno pod wpływem wiatru jak i temperatury. Strefa nie ograniczy tego przemieszczania się. Wyjątkowo oryginalnie podeszli do tego radni Krakowa, którzy ustanowili strefę w całym mieście.
Powietrze się przecież poprawiło
W kontekście Stref Czystego Transportu nikt też nie mówi o tym, jak bardzo powietrze się poprawiło. W ciągu ostatnich 20 lat postęp w dziedzinie katalizatorów i układów oczyszczania spalin był tak duży, że emisja z samochodów jest kilkukrotnie niższa. Przemysł samochodowy przeszedł tutaj długą drogę, za co zresztą jako klienci, słono płaciliśmy i płacimy nadal.
Tlenki azotu są produkowane przez… nowoczesne silniki
Jest jeszcze aspekt techniczny, który trzeba uwzględniać, jeśli chce się poważnie mówić o emisji spalin. Największym zagrożeniem dzisiaj wydają się być tlenki azotu – a te są produkowane przez… praktycznie wszystkie nowoczesne silniki o wysokim stopniu sprężania. Powstają wtedy, gdy mieszanka jest zubożona a temperatura spalania przekracza 1800 stopni. Powstawanie tlenków azotu nie jest wynikiem spalania benzyny czy oleju napędowego, ale wchodzenia w reakcję tlenu i azotu pod wpływem wysokiej temperatury i ciśnienia. Co to oznacza? Że nawet nowe samochody, które mają nieprawne albo dysfunkcjonujące układy SCR, będą źródłem poważnego problemu z tlenkami azotu. Stare samochody są paradoksalnie bezpieczne.
A gdzie te ładowarki?
W Strefach Czystego Transportu nadal nie ma – i przez długi czas nie będzie – infrastruktury ładowania. Takie pomysły jak gniazdko do ładowania na każdym słupie oświetleniowym nie są w Polsce realizowane w ogóle. To czym mają jeździć ludzie?
Uproszczenia narracji – samochody to zło?
To wszystko bywa pomijane w dyskusjach o Strefach Czystego Transportu, lub manipuluje się wynikami, używając uproszczonych ale chwytliwych skrótów myślowych a jest przecież jeszcze oddziaływanie społeczne, bardzo istotne. Samochody nie są złem, są nam potrzebne. Używamy ich dlatego, że ułatwiają nam życie i dzięki nim oszczędzamy czas. Możemy chronić się przed chorobami, nie musimy marznąć na przystankach, czekając na spóźnioną komunikację.
Przegrani jesteśmy wszyscy, bo do wygranej daleko
Największymi przegranymi Stref Czystego Transportu będą osoby o niskich dochodach, ze starymi samochodami. One stoją przed widmem pozbycia się auta (z dużą stratą, bo te „zakazane” będą coraz tańsze) oraz utraty możliwości przemieszczania się. Skąd mają wziąć pieniądze na elektryki? Przecież to w polskich warunkach nierealne. Nawet używany tani samochód elektryczny jest znacznie droższy od zwykłego, spalinowego. Najtańszy Citroën C-Zero czy Peugeot to wydatek rzędu 20 tysięcy zł i więcej. Tej samej wielkości Citroëna C1, doskonałego do miasta, z tego samego rocznika 2011, kupimy w dobrym stanie za połowę tej kwoty. To co, może zabronimy ludziom się przemieszczać? Niech używają tylko transportu miejskiego? A co w przypadku osób starszych, które mają kłopoty z chodzeniem? A co w przypadku kolejnej epidemii?
Przegrani jesteśmy więc wszyscy. Co prawda powietrze będzie nieco bardziej czyste, ale jakim kosztem?
Niesprawiedliwe Strefy Czystego Transportu
Strefy Czystego Transportu mogą być więc bardzo niesprawiedliwe społecznie. Jest jeszcze jeden istotny powód. Kto jest beneficjentem takiej strefy? Politycy odpowiedzią, że społeczeństwo. Ale realnie? Producenci samochodów i… politycy.
Politycy, bo łatwo jest prowadzić narrację o tym, jak to się wprowadza zakazy dla dobra społeczeństwa. To się zawsze dobrze „sprzedaje”.
A producenci samochodów? No cóż, pozbywają się „konkurencji” w postaci używanych aut i dostają dopływ klientów na swoje nowe zabawki. Przymusowo.
Idealne połączenie, prawda?
Czy jest lepsze rozwiązanie?
No dobrze, ale problem zanieczyszczonego powietrza rzeczywiście istnieje i trzeba coś z nim zrobić. To nie ulega wątpliwości. Co więc zrobić? Po pierwsze i najważniejsze, społeczeństwo musi być stać na takie zmiany, może by więc zadbać o to, aby miało okazję wymienić powoli swoje auta na te bardziej przyjazne środowisku? I chociaż to już temat na oddzielny materiał, to warto myśleć o tym, co będzie korzystne w szerszej perspektywie a nie tylko dla wąsko rozumianych grup społecznych. A na pewno potrzebujemy możliwości wyboru i pozytywnych zachęt a nie zakazów.
Najnowsze komentarze