Dwa i pół tygodnia temu minęło 35 lat od podwieszenia do pierwszej kondygnacji Wieży Eiffla drewnianego pudła. Na jego boku wymalowany był napis „Oto nowy Citroën”. I nic więcej. Tydzień później tajemnica została rozwiązana. Światu zaprezentowano nowy model segmentu D, Citroëna BX. Samochód, który sprzedano w przeszło 2.300.000 egzemplarzy. Blisko 10% wszystkich BX-ów pochodziło z hiszpańskiej fabryki w Vigo, o której pisaliśmy wczoraj. Produkowano tam BX-y w latach 1983-1992.
Citroën BX zachwycał lekkością stylistyki, zapewniał niesamowity komfort, a do tego miał w portfolio dynamiczne wersje, jak choćby 160-konną GTi 16v rozpędzającą się do niemal 220 km/h. Auto było jednym z najbardziej komfortowych samochodów swoich czasów. Hydropneumatyczne zawieszenie gwarantowało nieziemski komfort jazdy, a szeroka gama wersji i jednostek napędowych pozwalała dotrzeć do szerokiego grona odbiorców. Coś, czego momentami brakuje we francuskiej motoryzacji w dzisiejszych czasach. A 35 lat temu Francuzi wiedzieli, co robić…
Wspomniałem o Wieży Eiffla. Citroën już od czasów André wiedział, jaką magią dysponuje ten monument. Wizjoner i założyciel marki doskonale wiedział, że potencjał marketingowy nadsekwańskiej wieży jest ogromny. Dlatego jeszcze przed II wojną światową zawieszono na Wieży tysiące żarówek układających się w napis CITROËN. Ponad pół wieku później pod obiektem podwieszono skrzynię z nowym modelem francuskiej marki.
35 lat temu, pod koniec września 1982 roku, pokazano szerokiemu światu Citroëna BX. Było to w czasie, kiedy Citroën opuścił swoją historyczną siedzibę na Quai de Javel (jakieś 1,5 km na południowy zachód od Wieży Eiffla) i przeniósł się do podparyskiego Neuilly-sur-Seine, trochę na północ od dotychczasowej siedziby. Czas był najwyższy, by zaproponować nowy model klasy średniej, który mógłby godnie zastąpić dotychczas oferowanego Citroëna GSA.
W przeddzień paryskiego salonu 35 lat temu zdecydowano się na spektakularny pokaz u stóp Wieży Eiffla. Innowacyjny – jak przystało na Citroëna – model opuszczano we wspomnianej drewnianej skrzyni po trochu przez kilka dni, aż wreszcie Jacques Lombard, ówczesny prezes Citroëna, odsłonił samochód.
Stylistyka była śmiała na ówczesne czasy we Francji. Nagle stały się modne dość ostre linie, które zastąpiły dotychczasowe krągłości. Futurystyczne linie nadwozia swoją prawdziwą rewolucję kontynuowały we wnętrzu auta. Model pierwszej generacji członkowie Klubu Cytrynki nie na darmo nazwali Zoltarem – w nawiązaniu do japońskiej kreskówki „Załoga G”. Projekt stworzył Marcello Gandini ze słynnego studia Bertone. To autor wielu mitycznych wręcz konstrukcji aut sportowych z lat 70. XX wieku. Estetyka BX-a była kontynuowana w modelach AX, ZX i XM aż do połowy lat 90. A francuskiej tożsamości w BX-ie nie brakowało!
Jednoramienna kierownica, pojedyncza wycieraczka, kierunkowskazy włączane przyciskami na desce rozdzielczej, wręcz technokratyczna deska rozdzielcza. Świetne przeszklenia, dużo przestrzeni, znakomity komfort hydropneumatycznego zawieszenia i hamulec z minimalnym skokiem pedału, a w zasadzie przycisku. Samochód inny, niż cokolwiek jeżdżącego wówczas po drogach! Nic dziwnego, że w tamtych niełatwych czasach tak dobrze się sprzedawał.
W 1988 roku hiszpańska policja wybrała BX-a na swój model radiowozów. Przez dobrą dekadę ta służba używała francuskich aut w swojej pracy.
Krzysztof Gregorczyk; zdjęcia: Citroën
Najnowsze komentarze