Andre Citroën był bardzo często atakowany za swój styl i sposób działania. W swojej książce „Życie auta – 10 PS”, napisanej w 1929 roku, skrytykował go między innymi Ilja Erenburg – rosyjski pisarz, publicysta i poeta. Oto fragmenty.
Pan Andre Citroen jest — jak zapewniają kronikarze wielkiego świata — ulubieńcem domów gry. Bez niego nic ma porządnej partii. Posiada on niezwykły dar: zna się na przegranych. Przegrywa nonszalancko i ze szykiem. —Zielone sukno nie jest grubym profitem, to przedewszystkiem poezja nocy bezsennych, zdławionych westchnień, starannie ukryty pot, zamieranie palców, pojedynek z losem i ledwo widoczny uśmiech, który trzeba prędko zetrzeć jedwabną chusteczką, jak kroplę potu ze skroni: Pan Andre Citroen jest z przyrodzenia graczem. Jego fabryki, to żetony w kieszeni od kamizelki. Nie uporem osiągną to, co ma, ani chytrością, ani też genjąinością — ale wyłącznie hazardową grą. Oficjalni bjografowie mówią wprawdzie o jakimś systemie kół zębatych, który inżynier Andre Citroen, absolwent paryskiej politechniki, miał -wynaleźć. Ale czy jest na świecie mało rozumnych inżynierów i mało nowych kół zębatych? W roku 1915 otworzył pan Citroen w Paryżu fabrykę. Rozumie się, że produkował odpowiadający sezonowi towar: armaty. Zamówień było pod dostatkiem.
Patrjotyzm i pokaźny profit szły z sobą ręka w rękę. Jednakowoż wojna skończyła się. Pan Citroen miał przed sobą amerykańskie maszyny i niepewną przyszłość. Jedni stawiają swą kartę na nową wojnę, inni na przewlekłe przesilenie, —trzeci na rewolucję. Pan Citroen stawia na Amerykę. Zrozumiał, że epoka wierszy i bryczek, wieców i próżnowania, koni i miłości bezpowrotnie minęła. Wczorajszy piecuch, marzyciel i pajac, sięgną jutro nerwowo po zegarek. Już w pierwszym roku zakłady Citroena rzuciły na rynek 3.300 wozów. Dokoła strajki, rozruchy, zwyżka cen. Robotnicy wybierają delegatów, dadaiści pieją o końcu świata, ostrożni patrioci przenoszą swe kapitały do londyńskich banków: wszędzie lęk i nadzieje. Pan Citroen postawił na dobre drogi i nieubłaganą walkę o byt. Zastanawia się, jak połączyć amerykański rozpęd z europejską nędzą. Trzeba budować tanie wozy. Wozy te mogą zużywać mało palnego materjału. Te tanie wozy muszą okazale wyglądać. Europejczyk jest biedny, ale żądny uznania, — jest przecież taki dumny z owej tysiącletniej kultury! Zadowoli się wprawdzie słabym motorem, ale nie wadliwemi proporcjami.
W dwa lata później zakłady Citroena opuściło trzydziestotysięczne auto. To nie jest mało, ale pan Citroen lubi tylko wielką grę. Automobil nie jest kolią pereł ani skrzypcami Stradivariusa. Auto-mobil jest nowem bóstwem. Wszyscy ma ją go ubóstwiać na kolanach. Musi więc być ładny. Pan Citroen stawia na nową kartę. Zmienia urządzenie swych pracowni. Wszczyna reklamę dla swego ostatnie-go modelu: 5 PS. Dla każdego osiągalny! Szczęście za połowę ceny! Szczęście na raty! Zakłady produkują dziennie 200 wozów. Obrót wzmaga się. Ulice Paryża stają się niebezpieczne. Automobil jest teraz tęsknotą kupców i rolników.
Żelazo jest drogie. Węgiel jest drogi. Farba jest droga. Ale w tabeli wydatków mieści się rubryka, na którą pan Citroen szczególniejszq zwraca uwagę. Skoro nie obniża się ceny za surowiec, można obniżyć płacę roboczą. Rok dziewiętnasty minął. Rady robotnicze już oddawna rozwiązane. Strajki przegrane. Pan Citroen pokazuje swym robotnikom nową zamorską zabawkę: taśmę, bieżącą taśmę. Robotnicy, będą mruczeć? Pomruk ten zagłuszy łoskot nowych pras. Samochody Citroena teraz o wiele tańsze. Pan Citroen jaszcze raz wygrał partję.
Ale teraz przestaje go gra zajmować; chodzi o nazbyt niską stawkę. Pięć koni parowych nie przynoszą jeszcze dość dochodów. Gracz staje się nieostrożny. Odrzuca dobre żetony. Wszyscy są bezradni. Używane 5 PS-wozy sprzedaje za bezcen. Pan Citroen stawia na wzbogacenie się jednych, na lekkomyślność innych. — Bez auta nie się żyć; to jest dowiedzione. Stąd wniosek: kupujący rzucą się na nowe wozy — 10 PS B12. On sam poniósł ofiary. Jego robotnicy ponieśli ofiary. Teraz kolej na Francję. Niech pija mniej aperitifów, niech chodzi rzadziej do kina, niech zmienia swe płaszcze raz na trzy lata. Kupujący nie kapitulują odrazu. —Przerwa oznacza dla człowieka interesu bankructwo, dla gracza zaś — tylko krople potu na skroniach i jedwabną chusteczkę. Pan Citroen ściera sobie kropie potu ze skroni. I ten bank rozbił.
Nowy model jest daleko korzystniejszy. Dywidendy rosną. Gra była warta bicia serca. — 10 PS. B. 12 idzie na podbój Francji —i świata.
artykuł zawierający ów fragment ukazał się w Dzienniku Chwila z dnia 5 października 1930 r.
Książkę wydano również w języku polskim w 1933 r.
Najnowsze komentarze