Po co tyle tego bierzesz! Tego typu zdanie słyszy większość kobiet, gdy w końcu uporają się z zapakowaniem rodziny na wakacyjny wyjazd. Wszystko może się przecież przydać, prawda?
Kosmetyki, ubrania, suszarka do włosów (bo te hotelowe słabe), czajnik elektryczny (bo te hotelowe słabe), wieszaki (bo w pokoju za mało) i stos pakunków rośnie. Mężczyźni dobrze wiedzą, że są takie kobiety, którym żaden największy bagażnik samochodowy nie podoła. Ale można próbować.
Pewna miejska legenda głosi, że Citroën Berlingo nie był projektem komercyjnym, ale wyrazem rozpaczy pewnego męża – projektanta marki, którego żona narzekała nieustannie na zbyt mały bagażnik jego osobówki. I gdy przyszedł do pracy po kolejnej awanturze poszedł do kierownika wyżalić się na swoją ukochaną. A potem jakoś poszło, projektanci przekonali dyrekcję a ta, najwidoczniej pełna podobnych doświadczeń, dała zgodę a w 1996 roku Berlingo ujrzało światło dzienne i rozpoczęła się długa oraz pełna sukcesów kariera, także wśród rodzin. I to właśnie dlatego Citroën Berlingo, w przeciwieństwie do swej niemieckiej konkurencji, ma normalne przyjemne i miękkie zawieszenie, to samochód pierwotnie rodzinny. Niemcy – kopiując koncepcje – o tym po prostu nie wiedzieli.
Ale wielkie bagażniki były też wcześniej. Taki Citroën XM na przykład w wersji kombi zabierał rodzinie 720 litrów wszelakiego dobra, zapakowanego przez kobiety. Ale co tam XM, przecież wcześniej zmuszono projektanta od DS, żeby również stworzył samochód rodzinny, czyli dorysował wielki bagażnik do pięknego i unikalnego projektu bogini. A potem tabuny takich DS z dorysowanym tyłem jeździły po całej Francji i Europie w czasie wakacyjnych wojaży i przerw od pracy. Ile tam można było zmieścić walizek! I jeszcze kilka trafiało na dach.
Mało osób też dziś pamięta, że Andre Citroën pod wpływem żony zdecydował się na powiększenie swojego pierwszego samochodu tak, aby oprócz podróżnych wchodziły jeszcze gdzieś pod nogi jeden czy dwa kuferki. Powiększono więc rozstaw osi, bo na szerokość zmienić się nadwozia wtedy nie dało. Marka wiele lat później podobno chciała żartobliwie nawiązać do tego w reklamie swojego nowego wtedy Citroëna C4 Cactusa, ale scena wyleciała przed nakręceniem, zapewne dlatego że oceniającym scenariusz paniom brakowało poczucia humoru.
No dobrze, żarty żartami, a na wakacje jechać jakoś trzeba. Jakże pięknie rozwija się ta branża: nowe walizki, mocniejsze zamki, bagażniki dachowe, odsysacze powietrza, żeby pakować próżniowo, pasy, sznury, taśmy – ilu mężczyzn ciężko główkowało, żeby rozwiązać ten podstawowy problem wyjazdowy.
I chyba nam się to panowie udaje, całkiem nieźle. Jednak kreatywność płci pięknej w tworzeniu coraz dłuższych list rzeczy do zabrania nie zna granic. I tak ten wyścig od pokoleń trwa nadal. Nowa odsłona już za kilka miesięcy. Kto wygra? One czy my?
Najnowsze komentarze