Rosnące ceny stali oraz innych materiałów, takich jak aluminium czy nikiel, używanych do produkcji nowych samochodów, spowodują podwyżki w salonach. Zmiany w cennikach zapowiedział Carlos Tavares, dyrektor generalny koncernu Stellantis.
„Jeśli nie podniesiemy cen, to firma przestanie przynosić zyski” – powiedział Tavares odpowiadając na pytania dziennikarzy, dotyczące sytuacji na rynku samochodowym. Jako jedną z głównych przyczyn wzrostu wskazał podwyżki cen stali i aluminium. To bezpośredni efekt wojny w Ukrainie, która wraz z Rosją jest ważnym elementem światowego łańcucha dostaw.
Festiwal wzrostu cen więc trwa a klienci przecierają oczy ze zdumienia. Przykładem bardzo szybkich zmian jest nowy Citroën C5 X. Pierwsze egzemplarze nie zdążyły dotrzeć do salonów, a już mieliśmy podwyżkę. To samo dotyczyć będzie innych marek koncernu, w tym takich marek jak Peugeot, Opel czy Fiat. Podwyżka cen surowców to tylko jeden z elementów, które generują liczne kłopoty dla nabywców aut. Przemysł motoryzacyjny ma dzisiaj poważne kłopoty.
Producenci osiągają jednak większe korzyści, bo Stellantis zadeklarował osiągnięcie 13 miliardów euro zysków w 2021 roku. Wzbudziło to zresztą dwojakiego rodzaju reakcję: giełda chyba nie uwierzyła, że jest tak dobrze i zareagowała spadkami, natomiast pracownicy Stellantis poczuli się oszukani i zażądali podwyżek. Zamiast tego dostali premie, w zależności od kraju było to od 1000 zł do kilku tysięcy euro.
Zapowiedź Tavaresa należy odczytać jednoznacznie: będzie drożej i festiwal podwyżek cen jeszcze się nie skończył ani tego końca nie widać. Koszty rosną o kilka procent, za tym idą zmiany w cennikach. Coraz więcej klientów wypychanych jest więc na rynek wtórny a tutaj, ze względu na wzmożony popyt, ceny też rosną. Rozwija się cały nowy sektor odnawiania używanych aut.
W Polsce sytuację komplikują też wysoka inflacja i spadek wartości naszej waluty.
Najnowsze komentarze